Hormonalne środki antykoncepcyjne będą sprzedawane jedynie na receptę - przewiduje projekt, który przyjął rząd. To znaczy, że na receptę będą wydawane również tzw. pigułki "dzień po".
Zdaniem doktora Roberta Sienkiewicz, ginekologa zajmującego się leczeniem niepłodności w Centrum Ginekologii "Vitrolive", nowe regulacje utrudnią dostęp do antykoncepcji awaryjnej, która jest dostępna w większości krajów europejskich.
- Nie zaobserwowano jakichś poważniejszych skutków ubocznych stosowania tych tabletek. Skutków o tzw. działaniach niepożądanych, które można zgłaszać, zostało w Polsce zgłoszonych osiemdziesiąt kilka przypadków na blisko 180 tysięcy sprzedanych tabletek, więc to jest stosunkowo niewiele. Argument, że jest to obarczone jakimś dużym ryzykiem jest nieprawdziwy - komentował w magazynie "Radio Szczecin na Wieczór".
Z kolei Paweł Majewicz, dyrektor Oddziału Okręgowego Katolickiego Stowarzyszenia Civitas Christiana w Szczecinie ocenił, że nowe regulacje są krokiem w dobrym kierunku.
- To pewien krok w dobrą stronę, wyeliminowania dostępu bez żadnego ograniczenia. Na samym początku, gdy w 2015 roku ministerstwo dopuściło te pigułki do obrotu, my protestowaliśmy. Skutków ubocznych dla osoby przyjmującej nie stwierdzono dużo, ale mimo wszystko stwierdzono je. Na pewno jednak ta substancja jest zabójcza dla dziecka, które jest w łonie matki - mówił Majewicz.
Z badań Millward Brown wynika, że w Polsce tabletkę "dzień po" nabywają zazwyczaj osoby w przedziale wiekowym 25-30 lat.