Szczecińska Lista Przebojów
Radio SzczecinRadio Szczecin » Szczecińska Lista Przebojów » ARCHIWUM
CAT POWER
The Olympia Theatre, Dublin
16 lipca 2014


Czasami ktoś pyta o najlepszy koncert, jaki widziałem w życiu. Nie mam jednoznacznej odpowiedzi na takie pytanie. No bo jak porównać wyśmienity, klubowy występ zespołu Soulfly dla około setki osób i równie doskonały koncert Alicii Keys w wielkiej hali mieszczącej piętnaście tysięcy ludzi!? Poza tym to przecież dwa zupełnie inne muzyczne światy. Staram się jednak wybrnąć z takiego zadania i złapałem się na tym, że jedną z pierwszych artystek, jaką wymieniam to Cat Power i jej występ w dublińskim Tripodzie z 2007 roku. Nigdy jednak nie miałem gotowej kandydatury do odpowiedzi na pytanie o najgorszy koncert, jaki widziałem. Niestety, już mam. To występ... Cat Power w dublińskiej Olympii z 2014 roku.
BOKKA
Klub 13 Muz, Szczecin
22 marca 2014


Dobra reklama produktu to podstawa. Im więcej szumu wokół czegoś, tym bardziej to coś (choćby przez chwilkę) zaciekawi większą liczbę osób. Wie o tym każdy dorosły i każde dziecko. Wiedzą też o tym doskonale członkowie zespołu BOKKA. Przez "anonimowość" wywołali szum wokół siebie. Udało się, pomysł wypalił. Pomimo tego, że stary jak świat i wykorzystywany przez innych muzyków w przeszłości, a więc niespecjalnie oryginalny. Może chodzi o to, że z Polski? Polacy, jak wiadomo, lubią czasem zrobić wokół siebie trochę szumu ;) Nawet jak wyświechtany patent pojawi się na polskim rynku to już sensacja.
NENEH CHERRY
The Twisted Pepper, Dublin
28 lutego 2014


"To the fickle let it drop
We have the power to sustain,
Like the motor needs the food
To bring more power to our brain,
Now we bought it back
So let me make it clean
Since our mother's gone, it always
Seems to rain..."

...od takich słów Neneh Cherry otwiera swój nowy album "Blank Project". "Across The Water" to niemalże utwór a capella. Wyraźnemu, wysuniętemu na pierwszy plan głosowi towarzyszy jednostajny, surowy rytm werbla taktowego. Mądre słowa, które nadają ton dla reszty płyty, nagranej po 18-tu latach przerwy od ostatniej, wydanej jeszcze w latach 90tych i zatytułowanej "Man". Co przez ten czas robiła ta artystka? Cofnijmy się w czasie jeszcze dalej - do samego dzieciństwa i zobaczmy jak rozwijała się jej kariera.
SIGUR RÓS
O2 Arena, Dublin
17 listopada 2013


O czym śpiewa ten facet z zespołu Sigur Rós!? Pewnie nikomu z czytających teraz te słowa, nigdy nie przyszło do głowy, by to sprawdzić. Zdałem sobie sprawę, że sam też nigdy tego nie sprawdziłem, a znam przecież ich muzykę od ponad dziesięciu lat. W sumie nigdy nawet nie czułem takiej potrzeby, bo głos Jonsiego jest tak specyficzny, że wtapia się gdzieś pomiędzy rozwlekłe dźwięki gitary oraz instrumentów smyczkowych i tworzy z nimi zgodną orkiestrę.
Dziesiątego grudnia 2009 roku miałem zobaczyć i usłyszeć Depeche Mode w dublińskiej hali O2. Niestety, okazało się, że tego samego dnia zagra w tym mieście zespół The Mars Volta. Co prawda trudno przewidzieć, co się wydarzy jutro, ale przeczuwałem, że skład Mars Volty jest mniej stabilny, nieprzewidywalny... Natomiast Depeche Mode to od lat świetnie naoliwiona maszyna koncertowa. Dlatego zdecydowałem się sprzedać bilet na DM i zobaczyć w akcji Mars Voltę. Tym razem trafiłem w dziesiątkę. Pod koniec 2012 roku The Mars Volta ogłosili, że rozwiązują zespół, a ja, po czterech latach od poprzedniej daty trafiłem na koncert Depeche Mode. Kolejna płyta - kolejna wielka trasa koncertowa. Znów w hali O2, znów sold out, wyprzedane! Pomimo tego, że nie jestem fanatykiem grupy, czułem lekkie podekscytowanie przed wyjściem muzyków na scenę. Bo jakoś trudno przejść obok nich obojętnie, obok ich historii (długiej i obfitującej w wiele dramatycznych momentów) oraz progresu muzycznego, który przeszli przez lata.
Zacznę od "rozgrzewaczy". Wielkie dzięki dla organizatorów, że dorzucili grupę The Strypes, bo już od kilku miesięcy miałem ochotę zobaczyć ich na scenie. Ross Farrelly (śpiew, harmonijka), Josh McClorey (gitara, śpiew), Pete O'Hanlon (gitara basowa, harmonijka) i Evan Walsh (perkusja), czyli młodziaki z Cavan z wdziękiem wskrzeszają ducha muzycznego lat 60tych. Wiek delikwentów (15-17 lat) równa się scenicznej pasji, z jaką wykonują swoje piosenki. No dobra, może z tym "swoje" trochę przesadziłem. Tak jak Beatlesi i inni Stonesi zaczynają karierę od kowerowania starych mistrzów. Od kapitalnego "You Can't Judge A Book By The Cover" (Bo Diddley) przez "Little Queenie" Chucka Berry'ego, aż po wyśmienite "Rollin' And Tumblin" (Muddy Waters) z solówką gitarową obowiązkowo odegraną na klęczkach. Własne kompozycje ("Blue Collar Jane") też są całkiem nośne. A wygląd chłopaków?
- Powiedz mi jeszcze, czy Queen istnieje?
- Nie. Nie sądzę, by można powiedzieć, że Queen istnieje. Odpowiedź na twoje pytanie brzmi - nie.

Taką odpowiedź od Briana Maya usłyszał polski dziennikarz muzyczny, kończąc rozmowę z artystą w połowie 1998 roku. Wtedy muzyk pewnie jeszcze nie zakładał, że kiedykolwiek pod szyldem macierzystej formacji pojawi się na scenie. Potrzebował czasu, by ostatecznie pogodzić się ze śmiercią przyjaciela i spojrzeć na cały dorobek zespołu z dystansem. I dopiero w 2005 roku ruszył w trasę koncertową jako Queen+. Przy mikrofonie stanął Paul Rodgers. Kilka lat później nagrali nawet nowy album studyjny! Jako fan zespołu z ponad piętnastoletnim stażem ze zgrozą przyjmowałem ten i późniejsze występy z "wokalistami zastępczymi". Troszkę się na Briana i Rogera obraziłem. Wiadomo... profanacja legendy itd. Jednak pokusa zobaczenia gitarzysty Queen na scenie zwyciężyła i kiedy ukazała się data koncertu Briana Maya w Dublinie... kupiłem bilet. "The Born Free Tour" obejmowała głównie Wyspy Brytyjskie. Poza Szkocją i Irlandią muzycy zagrali jeszcze we Francji, Austrii i we Włoszech. Muzycy, czyli duet Brian May i śpiewająca aktorka Kerry Ellis. Były to występy w osiemdziesięciu procentach akustyczne z repertuarem opartym głównie na klasyce rocka ("Dust In The Wind", "Knockin' On Heaven's Door", "Something"), jednak z akcentem położonym na grupę Queen. Usadowieni na dwóch wysokich stołkach, pośród ustawionych dookoła świec, kojarzyli mi się z duetem Blackmore's Night. Tyle, że Brian i Kerry muzycznie nie cofali się aż do XV wieku :)

Na wielkim ekranie zasłaniającym scenę, pędzi kamera ponad dachami Nowego Jorku. Nagle zatrzymuje się, a w jednym z okien budynku pojawia się postać Alicii Keys, która intonuje refren "Empire State Of Mind". Najpierw zdziwienie: jak to, ta piosenka na samym początku!? Ale po chwili wszystko się wyjaśnia, było to jedynie "Intro". Wielki ekran podnosi się do góry, a my już upajamy się rozpoczynającym koncert utworem "Karma" :)

Don't be surprised, It's just the brand new kind of me"...
Minęły dokładnie trzy lata (prawie co do dnia) od jej ostatniej wizyty w Irlandii. Wtedy nosiła już pod sercem swój największy skarb (trzeci lub czwarty miesiąc niewidocznej jeszcze ciąży). Obecnie skarb ma już prawie trzy latka i to dzięki niemu, czy raczej dla niego powstała jedna z najpiękniejszych piosenek, jakie wyszły spod pióra Alicii Keys... Miałem szczęście, że piosenka trafiła na setlistę dublińskiego koncertu :) "Mamusiu, zaśpiewaj króla! Mój syn uwielbia tę piosenkę..." po krótkiej zapowiedzi zagrała najlepszą piosenkę z ostatniego albumu, czyli "Not Even The King":
Cat's Eyes zadebiutowali na scenie w grudniu 2010 roku. Choć określenie "na scenie" nie jest chyba na miejscu, biorąc pod uwagę, że ów występ miał miejsce w... Watykanie, w towarzystwie kardynałów. Z chórem i dźwiękiem kościelnych organów. Znany z grupy The Horrors Faris Badwan i sopranistka Rachel Zeffira dopiero co połączyli siły, a już mogli pochwalić się jednym z najbardziej nietypowych debiutów scenicznych w historii muzyki. Większość osób, które znajdowały się w kościele, nie wiedziały nawet, że są filmowane. Filmik wciąż dostępny jest na jutjubie! Niedługo potem grupa wydała epkę i debiutancki album. Zeffira ośmielona zainteresowaniem, jakie wytworzyło się wokół duetu, postanowiła... zadebiutować solo! W grudniu 2012 roku ukazał się album "The Deserters", a wczoraj pojawiła się w Dublinie, by garstce osób zaprezentować go na żywo.
Na rynku muzyki popularnej mamy całą masę śpiewających dziewczyn z gitarą i całą masę śpiewających pianistek. A czy przebiła się do świadomości tłumów jakaś solistka grająca na wiolonczeli? Nie przypominam sobie. Szwedka Linnea Olsson chce to zmienić. Komponuje chwytliwe piosenki i stara się przekonać ludzi, że instrument, którego używa nie należy jedynie do świata muzyki klasycznej. Zanim Olsson zaczęła występować solo, grała przez kilka lat w zespole swojej koleżanki Ane Brun. To właśnie Brun ośmieliła ją do pisania własnego repertuaru, a kiedy pod koniec zeszłego roku zachorowała, mając już zabukowaną "Back To Front Tour" z Peterem Gabrielem, poleciła Mistrzowi jako swoją zastępczynię właśnie Lineę Olsson. I tak oto młoda, nieznana wiolonczelistka stanęła na jednej scenie (w towarzystwie Jennie Abrahamson) obok takich sław jak David Rhodes, Manu Katche i Tony Levin... No cóż... nie ma to jak znaleźć się w odpowiednim miejscu we właściwym czasie!
123456