Ryszard Tunkiewicz, 70-letni podróżnik ze Szczecina wrócił właśnie z wyprawy rowerowej wzdłuż Wisły. Przejechał 1180 kilometrów w ciągu 20 dni.
Zaraz po powrocie z wyprawy na dworcu w Szczecinie rozmawiał z nim nasz reporter.
- To była wyprawa bardzo niebezpieczna, śmiertelna wyprawa, dlatego że często trzeba było wyjeżdżać na drogi publiczne, a najgorsze kawałki drogi, to te gdzie tiry jeżdżą. A wiemy jak kierowcy się zachowują. Pamiętamy przecież ten ostatni wypadek, tych dwóch naszych kolarek, które jechały - wspomina Tunkiewicz.
Podróżnik trasę pokonał na swoim starym, "poczciwym" rowerze, który kupił już ponad 20 lat temu.
- Dlatego, że brałem pod uwagę kradzież roweru. Drugą sprawą jest sentyment, to jest pierwszy rower, który w Polsce został kupiony, gdy otworzone zostały markety. Ja potrafiłem nim przejechać tyle dziesiątek kilometrów - opowiada Tunkiewicz.
Ryszard Tunkiewicz wcześniej szedł pieszo wzdłuż Odry. Również na własnych nogach dotarł do Wilna i odbył podróż dookoła świata.
- To była wyprawa bardzo niebezpieczna, śmiertelna wyprawa, dlatego że często trzeba było wyjeżdżać na drogi publiczne, a najgorsze kawałki drogi, to te gdzie tiry jeżdżą. A wiemy jak kierowcy się zachowują. Pamiętamy przecież ten ostatni wypadek, tych dwóch naszych kolarek, które jechały - wspomina Tunkiewicz.
Podróżnik trasę pokonał na swoim starym, "poczciwym" rowerze, który kupił już ponad 20 lat temu.
- Dlatego, że brałem pod uwagę kradzież roweru. Drugą sprawą jest sentyment, to jest pierwszy rower, który w Polsce został kupiony, gdy otworzone zostały markety. Ja potrafiłem nim przejechać tyle dziesiątek kilometrów - opowiada Tunkiewicz.
Ryszard Tunkiewicz wcześniej szedł pieszo wzdłuż Odry. Również na własnych nogach dotarł do Wilna i odbył podróż dookoła świata.