Mija 12 lat od największych zwolnień grupowych w Szczecinie. W marcu 2009 roku pracę w Stoczni Szczecińskiej Nowa straciło prawie cztery tysiące osób. Rozpoczęła się wtedy likwidacja zakładu.
Ustawa kompensacyjna, którą przyjął ówczesny Sejm zakładała wyprzedaż majątku stoczniowego i zwolnienie wszystkich pracowników - wspomina ostatni prezes zakładu Artur Trzeciakowski. - Na samym końcu to było 3,4 tysiąca osób, natomiast tu nie chodzi tylko o pracowników stoczni. Tu chodzi przede wszystkim o potencjał. My dzisiaj w Polsce produkujemy bardzo dużo elementów, jeśli chodzi o przemysł okrętowy. Kadłuby, nadbudówki. Większość naszego potencjału w zakresie budowy dużych, gotowych jednostek, czyli takich, które wychodzą jako statek, bez konieczności wykańczania ich w stoczniach niemieckich czy norweskich, została przez nas utracona.
Stocznię Szczecińską Nowa można było uratować - uważa Trzeciakowski. - Do końca wierzyłem, że nie może być sytuacji, że decyzja Komisji Europejskiej będzie negatywna, dlatego że plany restrukturyzacji, które były przygotowywane przez zarząd stoczni, które opierały się z jednej strony na renegocjacji kontraktów; a przypomnę, że zlikwidowaliśmy potężną dziurę w tym zakresie; pokazywały, że brakuje niewiele, żeby spiąć ten plan restrukturyzacji i wydawało się nam, że to jest możliwe.
Stocznia Szczecińska Nowa mogła wybudować promy dla Polskiej Żeglugi Morskiej - mówi były przewodniczący Solidarności'80 w stoczni Jacek Kantor.
Stocznia Szczecińska Nowa miała podpisany list intencyjny z PŻM na budowę dwóch promów, projekt wstrzymano z powodu likwidacji zakładu.
- To był nasz żal, bo Gdynia nie miała ani kontraktacji, miała zadłużenie i w sytuacji Gdyni upadłość była moim zdaniem, naturalną rzeczą, o tyle stocznia w Szczecinie miała kontraktację, zamówienia, nie miała żadnych długów publiczno-prawnych i dla nas to było trochę takie niezrozumiałe. W tamtym czasie potencjał Stoczni Szczecińskiej Nowej pozwalał, żeby zbudować promy - podkreśla Kantor.
Majątek stoczni Gdynia, dziesięć lat temu, dzięki kredytowi z państwowej Agencji Rozwoju Przemysłu, kupiła prywatna stocznia i działa do dziś.
- Tak. W Gdyni odbyło się to trochę inaczej, bo tam sąsiadami były podmioty silniejsze, część terenów przejęły inne podmioty. Powstała spółka, która wtedy dostała zasilenie z różnych stron, natomiast też nie udało się tego odtworzyć tego w takiej skali, jakiej to było - zaznacza Kantor.
Zwolnieni z pracy stoczniowcy ze Szczecina wyjechali do pracy do stoczni w Europie Zachodniej. Od tego czasu w Szczecinie nie buduje się statków w całości wykończonych.
Stocznia Szczecińska Nowa budowała m.in. sławne chemikaliowce z nierdzewnymi zbiornikami ze stali duplex, promy samochodowo-pasażerskie i kontenerowce. Ostatnie wodowanie w stoczni odbyło się w 2009 roku.
Stocznię Szczecińską Nowa można było uratować - uważa Trzeciakowski. - Do końca wierzyłem, że nie może być sytuacji, że decyzja Komisji Europejskiej będzie negatywna, dlatego że plany restrukturyzacji, które były przygotowywane przez zarząd stoczni, które opierały się z jednej strony na renegocjacji kontraktów; a przypomnę, że zlikwidowaliśmy potężną dziurę w tym zakresie; pokazywały, że brakuje niewiele, żeby spiąć ten plan restrukturyzacji i wydawało się nam, że to jest możliwe.
Stocznia Szczecińska Nowa mogła wybudować promy dla Polskiej Żeglugi Morskiej - mówi były przewodniczący Solidarności'80 w stoczni Jacek Kantor.
Stocznia Szczecińska Nowa miała podpisany list intencyjny z PŻM na budowę dwóch promów, projekt wstrzymano z powodu likwidacji zakładu.
- To był nasz żal, bo Gdynia nie miała ani kontraktacji, miała zadłużenie i w sytuacji Gdyni upadłość była moim zdaniem, naturalną rzeczą, o tyle stocznia w Szczecinie miała kontraktację, zamówienia, nie miała żadnych długów publiczno-prawnych i dla nas to było trochę takie niezrozumiałe. W tamtym czasie potencjał Stoczni Szczecińskiej Nowej pozwalał, żeby zbudować promy - podkreśla Kantor.
Majątek stoczni Gdynia, dziesięć lat temu, dzięki kredytowi z państwowej Agencji Rozwoju Przemysłu, kupiła prywatna stocznia i działa do dziś.
- Tak. W Gdyni odbyło się to trochę inaczej, bo tam sąsiadami były podmioty silniejsze, część terenów przejęły inne podmioty. Powstała spółka, która wtedy dostała zasilenie z różnych stron, natomiast też nie udało się tego odtworzyć tego w takiej skali, jakiej to było - zaznacza Kantor.
Zwolnieni z pracy stoczniowcy ze Szczecina wyjechali do pracy do stoczni w Europie Zachodniej. Od tego czasu w Szczecinie nie buduje się statków w całości wykończonych.
Stocznia Szczecińska Nowa budowała m.in. sławne chemikaliowce z nierdzewnymi zbiornikami ze stali duplex, promy samochodowo-pasażerskie i kontenerowce. Ostatnie wodowanie w stoczni odbyło się w 2009 roku.
Ustawa kompensacyjna, którą przyjął ówczesny Sejm zakładała wyprzedaż majątku stoczniowego i zwolnienie wszystkich pracowników - wspomina ostatni prezes zakładu Artur Trzeciakowski.
Stocznia Szczecińska Nowa mogła wybudować promy dla Polskiej Żeglugi Morskiej - mówi były przewodniczący Solidarności'80 w stoczni Jacek Kantor.
Dodaj komentarz 6 komentarzy
Jak dalej będziemy oglądać szopkę z promem to za parę lat przeczytamy że PŻB można było uratować. Nie wiem czy wiecie ale portowi w Ystad grozi zabranie dotacji na rozbudowę portu promowego ponieważ według deklaracji z polskiej strony za rok miał tam cumować nasz nowy prom. W związku z tym Ystad nosi się z zamiarem zaproszenia do siebie TT-Line oraz Steny które to mają nowe promy, wyprodukowane w Chinach. Jeśli to się stanie to koniec polskiej żeglugi pasażerskiej będzie bliski.
Wszyscy dokładnie pamiętają, czyje nazwiska były wtedy na transparentach stoczniowców...
Których stoczniowców? Tych że Świnoujścia? Pamiętamy, a jakże!
Swoją drogą- jak tam zarzuty dla Pana Trzeciakowskiego? Już umorzone?
Poseł Nitras ... grabarzem Stoczni Szczecińskiej.
Spec od gospodarki ... spikerem spec ustawy.
Proponuję żeby stoczniowcy oddali pieniądze które dostali za dobrowolne odejście i zapraszam do pracy , ciekawe ilu się znajdzie chętnych ???