- Ofiara tego wypadku została zagazowana we własnej kajucie tylko dlatego, że środek owadobójczy - tak go nazwijmy - przedostawał się szybami wentylacyjnymi, te były nieszczelne i mieszały się z powietrzem, które było tłoczone do kajut - relacjonuje mecenas Markiewicz.
Jednostka, na której doszło do zatrucia należała do szczecińskiego armatora Euroafrica. Prokuratura postawiła zarzuty jedynie kapitanowi statku.
- Teraz jesteśmy w trudnym momencie, bo prokuratura umorzyła postępowanie przeciwko armatorowi, którego wina jest jakby ewidentnie wskazana w protokole Komisji Badania Wypadków Morskich - dodał Marek Markiewicz.
Kapitan jednostki przyznał się do zarzutów. Grozi mu 5 lat więzienia.