Robert Stankiewicz na ostatniej sesji interpelował w sprawie bójki. Jak określił: "regularnej wymiany ciosów, która spowodowała ucieczkę innych przechodniów". Służby nie potwierdzają relacji radnego.
Do zdarzenia - jak opowiadał na sesji Stankiewicz - doszło w ostatnią niedzielę 22 maja około godziny 20. Radny domagał się od władz miasta sprawdzenia monitoringu.
- Doszło tam do regularnej wymiany ciosów. Ludzie tłumnie zaczęli uciekać z bulwarów. Życie stanęło mi przed oczami, bo znalazłem się w środku jądra ciemności - relacjonował.
- Na miejscu policjanci nie potwierdzili opisanego zgłoszenia, a w wyniku rozpytania oraz po przeanalizowaniu monitoringu funkcjonariusze wykluczyli zdarzenie o charakterze przestępczym - odparł rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie, Paweł Pankau.
Rzeczniczka pogotowia, Paulina Heigel powiedziała, że wezwanie dostali do rannego mężczyzny, ale po przyjeździe ratowników nikogo takiego nie było na miejscu.
Pytany o to radny Robert Stankiewicz jest zaskoczony tymi relacjami służb.
- Przy mnie policja rozmawiała z osobą, która przeglądała monitoring. Słyszałem: "jest tam jakaś bijatyka, ale to nic groźnego...". Byłem świadkiem i byłem też osobą zagrożoną - zaznaczył.
Radny powiedział, że będzie chciał pilnie spotkać się w sprawie bezpieczeństwa na bulwarach z prezydentem Szczecina i przedstawicielami służb.
Gdy Rada Miasta podejmowała decyzję o legalizacji picia lekkiego alkoholu na szczecińskich bulwarach Robert Stankiewicz był jednym ze zwolenników tego pomysłu.
- Doszło tam do regularnej wymiany ciosów. Ludzie tłumnie zaczęli uciekać z bulwarów. Życie stanęło mi przed oczami, bo znalazłem się w środku jądra ciemności - relacjonował.
- Na miejscu policjanci nie potwierdzili opisanego zgłoszenia, a w wyniku rozpytania oraz po przeanalizowaniu monitoringu funkcjonariusze wykluczyli zdarzenie o charakterze przestępczym - odparł rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie, Paweł Pankau.
Rzeczniczka pogotowia, Paulina Heigel powiedziała, że wezwanie dostali do rannego mężczyzny, ale po przyjeździe ratowników nikogo takiego nie było na miejscu.
Pytany o to radny Robert Stankiewicz jest zaskoczony tymi relacjami służb.
- Przy mnie policja rozmawiała z osobą, która przeglądała monitoring. Słyszałem: "jest tam jakaś bijatyka, ale to nic groźnego...". Byłem świadkiem i byłem też osobą zagrożoną - zaznaczył.
Radny powiedział, że będzie chciał pilnie spotkać się w sprawie bezpieczeństwa na bulwarach z prezydentem Szczecina i przedstawicielami służb.
Gdy Rada Miasta podejmowała decyzję o legalizacji picia lekkiego alkoholu na szczecińskich bulwarach Robert Stankiewicz był jednym ze zwolenników tego pomysłu.