Henryk Jendza był dyrektorem Stoczni Szczecińskiej w latach 1950-1962. Był wizjonerem. Marzyła mu się bowiem stocznia, w której można budować wielkie, dalekomorskie statki. Nie oglądając się na nikogo, podjął decyzję o odbudowie zniszczonego poniemieckiego mienia stoczni (dawnej pochylni „Vulcan”). Wybudowano nowe obiekty i hale stoczniowe, wyremontowano i zakupiono niezbędny sprzęt do produkcji statków. I zaczęło się...
Jest taka opowieść, która wiele o nim mówi. Henryk Jendza zmarł nagle, w wyniku ostrego zapalenia wyrostka robaczkowego. Do śmierci z tego powodu prawdopodobnie by nie doszło, gdyby nie zaniechanie leczenia. Ponoć spiesząc się do stoczni Jendza starał się domowymi środkami – m.in. gorącą kąpielą – złagodzić ból, co okazało się tragiczne w skutkach. Według Władysława Daniszewskiego, dziennikarza i przyjaciela Jendzy: "Henryk umarł na stocznię".
O Henryku Jendzy opowiada Krystyna Pohl - publicystka morska, autorka wielu książek poświęconych ludziom morza i ich dokonaniom, m.in. "Kapitanowie", "Szczecińskie chemikaliowce", "Szczecińskie kontenerowce", „Historia statkami pisana. 60 lat Stoczni Szczecińskiej”, "Szczecińskie promy i nie tylko".
Jest taka opowieść, która wiele o nim mówi. Henryk Jendza zmarł nagle, w wyniku ostrego zapalenia wyrostka robaczkowego. Do śmierci z tego powodu prawdopodobnie by nie doszło, gdyby nie zaniechanie leczenia. Ponoć spiesząc się do stoczni Jendza starał się domowymi środkami – m.in. gorącą kąpielą – złagodzić ból, co okazało się tragiczne w skutkach. Według Władysława Daniszewskiego, dziennikarza i przyjaciela Jendzy: "Henryk umarł na stocznię".
O Henryku Jendzy opowiada Krystyna Pohl - publicystka morska, autorka wielu książek poświęconych ludziom morza i ich dokonaniom, m.in. "Kapitanowie", "Szczecińskie chemikaliowce", "Szczecińskie kontenerowce", „Historia statkami pisana. 60 lat Stoczni Szczecińskiej”, "Szczecińskie promy i nie tylko".