Całej sprawie bacznie przygląda się amerykański Pentagon. Sekretarz Obrony pytany był, czy dowództwo Stanów Zjednoczonych planuje zestrzelić szczątki spadające na Ziemię. Lloyd Austin, w rozmowie z dziennikarzami, podkreślił, że nie ma takich planów i wyraził nadzieję, że wszystko wyląduje w oceanie. Tutejsi eksperci oceniają, że tak się najprawdopodobniej stanie.

Rakieta do Ziemi zbliża się w niekontrolowany sposób, waży ona 20 ton. Chińczycy, którzy - podobnie jak Amerykanie - chcą podbijać kosmos podkreślają, że wszystko z kolei jest pod kontrolą, a większość kosmicznego pojazdu spali się podczas wchodzenia do atmosfery, a na Ziemię spadnie tylko niewielka część.

Międzynarodowa opinia twierdzi, że może to być w okolicach Nowego Jorku, ale także na dobrą sprawę w okolicach Nowej Zelandii. Amerykański Departament Obrony uważa, że w tym przypadku nie ma jednak większego zagrożenia dla bezpieczeństwa ludzi.