Radio SzczecinRadio Szczecin » Region
Reklama
Zobacz
reklama
Zobacz
Autopromocja
Zobacz

Wolontariuszki jednej z organizacji dbającej o bezdomne zwierzęta odkryły Kilkadziesiąt transporterów ustawionych jeden na drugim, a w nich zamknięte psy. Fot. Olaf Nowicki [Radio Szczecin]
Wolontariuszki jednej z organizacji dbającej o bezdomne zwierzęta odkryły Kilkadziesiąt transporterów ustawionych jeden na drugim, a w nich zamknięte psy. Fot. Olaf Nowicki [Radio Szczecin]
Kilkadziesiąt transporterów ustawionych jeden na drugim, a w nich zamknięte psy. Taką sytuację w altanie na terenie ogródków działkowych przy ulicy Niemierzyńskiej w Szczecinie odkryły wolontariuszki jednej z organizacji dbającej o bezdomne zwierzęta.
Kobiety w czwartkowy wieczór chodziły po ogródkach działkowych, kiedy usłyszały skomlenie psów. Gdy weszły do otwartej altany, z której wydobywał się straszny fetor, znalazły tam kilkadziesiąt plastikowych transporterów dla zwierząt. W każdym z nich, wśród odchodów i resztek, znajdowały się małe, ale już niemłode psy: około 20 szpiców miniaturowych, a także kilka yorków.

Na miejsce wezwana została policja i weterynarz, który zbadał zwierzęta. Były tam trzymane prawdopodobnie od kilku miesięcy. Według osób, które zainteresowały się ich losem, były za duże, by je sprzedać - szczeniaki mogą kosztować jednak nawet około dwóch tysięcy złotych.

Policjantom udało się odnaleźć właścicielkę działki, kobieta została zabrana na przesłuchanie. W ciągu kilku godzin udało się znaleźć tymczasowe domy dla kilkunastu psów, które posłużą jako dowody w wyjaśnianiu sprawy. 10 trafiło do schroniska.

W piątek organizacje prozwierzęce walczą o odebranie ich placówce. Zwierzęta w schronisku są pod opieką weterynarza.

- Dziesięć piesków, większość rasy pomeranian. Psy w stanie skrajnego zaniedbania. Starsze, powyżej 10 roku życia. Kołtuny uniemożliwiają tym zwierzętom poruszanie się, zaawansowane zmiany skórne, odleżyny, rany, brak zębów. Myślę, że przy troskliwej opiece wyjdą z tego - mówi Magdalena Kosmowska, lekarz weterynarz.

Organizacje - m.in. OTOZ Animals czy Kociaarka, chcą je odebrać placówce. Ich zdaniem lepszą opieką otoczą zwierzęta wolontariusze w domu tymczasowym - tam trafiło kilkanaście czworonogów. W piątek doszło do przepychanek słownych w schronisku przy ulicy Wojska Polskiego.

- Ludzie już są, są domy. Nie wiem dlaczego policja je przywiozła. - Bo to jest zgodne z prawem. - Tutaj jest wykańczalnia zwierząt. - Poznajdywaliśmy domy tymczasowe - trwała wymiana zdań.

Policja czeka na opinię weterynarza o stanie zwierząt by ukierunkować postępowanie. W ciągu najbliższych dni wyjaśni się co grozi właścicielce pseudohodowli. Dowiemy się też, czy schronisko wyda zwierzęta wolontariuszom.

O sprawie nielegalnej hodowli miesiąc temu miało zostać poinformowane szczecińskie Towarzystwo Ochrony nad Zwierzętami. Nie wiadomo jednak, czy TOZ podjął działanie związane ze zgłoszeniem.
Relacja Dawida Siwka.
Relacja Anny Łukaszek

Dodaj komentarz 1 komentarz

Tak zwana „nielegalna” hodowla rasowych piesków zarejestrowana w związku kynologicznym rasy pomeranian i szpice to po prostu PSI DOM STARCÓW.

Pieski są w wieku od 9 do 17 lat.
Piesek na zdjęciu pokazany przez panią weterynarz jest przewlekle chory neurologicznie. Sama to przyznała. Zmiany skórne i nie tylko – jest zwyczajnie chory. Na podwórku musi kręcić się bez przerwy w kółko aż do zasłabnięcia. I tak mogłabym sporo opowiedzieć o tych starych, schorowanych pieskach. A jeszcze więcej o właścicielce – zootechniku, która nie tylko zapewniała im odpowiednie pożywienie (co widać również na zdjęciach). Widać również miski z wodą – proszę więc nie przesadzać z tymi opisami o psiej niedoli. Hasła są lotne, ale niekoniecznie prawdziwe.
Właścicielka nie tylko strzygła te psy, odrobaczywiała, szczepiła, czesała, ale również miała z nimi bardzo dobry kontakt, jako tzw. „psi trener”. Czy tak wyglądają psy zagłodzone i zaniedbane?
Cała argumentacja osób związanych z tym i „organizacjami” opiera się wyłącznie na przypadku psa z problemami neurologicznymi. Inne psy widoczne na zdjęciach mają ładne futerka, są zadbane, ale kobiety je niosące praktycznie zasłaniają je swoimi dłońmi. To też pokazuje, że te pieski są bardzo małe.
Czy pomoc organizacji zajmujących się zwierzętami ma polegać na włamywaniu się na prywatne posesje pod nieobecność właściciela i odbieraniu zwierząt, które są pod jego stałą opieką. Zwierząt, których życiu nic nie zagraża. Zastawiające jest nadmierne zaangażowanie organizacji pomocowym w tę sprawę, z mieszaniem w to policji włącznie. Czy uzasadnione jest wyważanie drzwi i furtek, naruszanie przestrzeni prywatnej.
Zastanawiająca jest kłótnia dotycząca dalszego losu tych psiaków. Należałoby zastanowić się dlaczego każda z organizacji chciałaby wziąć te psiaki pod „opiekę”, gdyż łączy się to z możliwością zarobienia sporych pieniędzy.
Zaznaczam, że dziewięcioletnia suczka nie była kryta z powodu troski o jej zdrowie. Zobaczymy jak długo ten stan się utrzyma. Kto kontroluje przekazywanie tych piesków to tzw. „tymczasowych domów”. Czy nikogo nie obchodzi właścicielka, która wraz z tymi psami zdobywała medale na licznych międzynarodowych wystawach? Dlaczego nie zaoferowano jej w takim razie pomocy? Dlaczego ją okradziono i oczerniono w prasie?
Dlaczego prasa ślepo wierzy płaczącym kobietom?

Najnowsze Szczecin Region Polska i świat Sport Kultura Biznes

Autopromocja
Zobacz
reklama
Zobacz

radioszczecin.tv

Najnowsze podcasty