Grunt, żeby się ukazały. Przez to nawet najgorszy wack emcee i stuprocentowy noname miał swojego myspace’a, fan page’a oraz kanał na youtube, na którym wrzucał pseudo-teledyski kręcone telefonem komórkowym. Taki przesyt „muzyki” sprawił, że miałem dość odwiedzania stron, a podziemiem internetowym niemal rzygałem. Czasami jednak, pomimo kilkumilionowych gigabajtów gniotów, warto włączyć wyszukiwarkę. Dowodem na to jest już trzecia płyta grupy B.O.K. pt. „W stronę zmiany”, która ukaże się 20 września. Dla tych, którzy jeszcze ich nie znają informuję, że ekipa składa się z: rapera Bisza, wokalisty Kay’a i producenta Oera. Ekipę wspiera również DJ Paul.
Gdy pierwszy raz przesłuchałem „W stronę zmiany”, to szczerzę mówiąc nie wiedziałem czy przesłany materiał był już w pełni zremasterowany i dopracowany. Jednak to, co mi się w nim najbardziej spodobało to warstwa muzyczna. Płytę zapełniają produkcje spokojne, relaksacyjne oraz energiczne z mocnym kopniakiem. Jednak taki podział nie jest już niczym powalającym. W tych czasach niemal każdy chce muzycznego zróżnicowania na swojej płycie. Bardziej zainteresowało mnie przeskakiwanie od brzmień współczesnych, bardziej elektronicznych do rytmów klasycznych, wzbogaconych żywymi dźwiękami. Ciekawie było usłyszeć najpierw syntetyczny dźwięk, a chwilę później żywą trąbką. Dodatkowym atutem jest spójność w brzmieniu. Eksperymenty muzyczne nie wprowadziły chaosu. Dzięki temu ludzkie ucho, nawet te mało wrażliwe, ma szansę podelektować się dobrą muzyką. Muzyką ozdobioną ciekawymi partiami wokalnymi Kay’a, który również miał coś do powiedzenia, a raczej do zaśpiewania. Tak, więc producentowi płyty należy się jak największe uznanie.
Jeśli chodzi o sam rap. Teksty oraz flow to trzeba przyznać, że o Biszu można porozmawiać. Zarówno o warstwie lirycznej jak i wokalnej. Jedno z drugim się zlewa się w całość tworząc potrójny obraz Bisza. Możemy tu znaleźć: Bisza-filozofa, młodego człowieka, który podejmuje dość głębokie tematy, Bisza-obserwatora, przytłoczonego mieszczanina opisującego rzeczywistość oraz Bisza-frustrata, nerwusa, który swoją złością chce zwrócić na siebie uwagę. Pierwszego Bisza niemal idealnie odzwierciedla utwór pt. „C.U.D.”. „Człowiek to cud, to skrót C.U.D. ciało, umysł, duch zespolone w jedno” – takich wersów nie słyszy się często w polskim rapie. Podobnie jest w utworze „Bóg jest muzyką”. Widać, że Bisz odnajduje się w takiej stylistyce i ciekawe mu to wychodzi. Pomimo tego, że nie lubię raperów-mędrców udających Heraklita z Efezu, to jednak te wcielenie Bisza potrafi zainteresować. Bisz-obserwator jest chyba najciekawszą osobą na tej płycie, czego dowodem jest dramatyczne „Wszystko do nas wraca” oraz ironiczne „Domino”. Najwyraźniej raper nie chodzi po ulicy z głową w chmurach, lecz dokładnie widzi, co się wokół niego dzieje. Wciągający jest również nastrój przedstawianych historii. W przeciwieństwie do niektórych raperów, Bisz odmiennie opisuje rzeczywistość nie tworząc przy tym ckliwych potupajek o złym świecie. Największy problem z odbiorem miałem z Biszem-frustratem. Tekściarz w dość dobry sposób ukazywał swoje zwątpienie, złość itp. stąd „W obłędnym kole” jest do przesłuchania. Wszystko jednak zmienia się, gdy frustrat bierze się za braggadacio. Wtedy z intrygującego marudy zamienia się w irytującego egocentryka. Ewidentnie ten styl, moim zdaniem, nie odpowiada Biszowi. Za każdym razem, gdy musiałem przesłuchać „Daj to głośniej” i „To jest przeszłość” byłem zmuszony włączyć choćby VNMa, aby uświadomić sobie, że bragga jeszcze żyje. Gdyby nie te nieudane próby rapowania o skillsach „W stronę zmiany” byłaby tekstowo bardzo mocną płytą. Jak dla mnie, Bisz ma skills, ale nie w dziedzinie mówienia o skillsach.
Pomimo kilku chłodnych słów trzecia płyta grupy B.O.K. jest jak najbardziej warta przesłuchania. Jeśli ktoś się zraził średnim występem Bisza w kawałku „Na front”, może się pozytywnie zaskoczyć. Jeśli zainteresował się nim dzięki akcji popkillera, to jak najbardziej spodoba mu się płyta. Jeśli zaś ktoś nie lubi rapu bydgoszczanina to polecam sprawdzić „W stronę zmiany” dla świetnych produkcji, wzbogaconych ciekawym wokalem.
Gdy pierwszy raz przesłuchałem „W stronę zmiany”, to szczerzę mówiąc nie wiedziałem czy przesłany materiał był już w pełni zremasterowany i dopracowany. Jednak to, co mi się w nim najbardziej spodobało to warstwa muzyczna. Płytę zapełniają produkcje spokojne, relaksacyjne oraz energiczne z mocnym kopniakiem. Jednak taki podział nie jest już niczym powalającym. W tych czasach niemal każdy chce muzycznego zróżnicowania na swojej płycie. Bardziej zainteresowało mnie przeskakiwanie od brzmień współczesnych, bardziej elektronicznych do rytmów klasycznych, wzbogaconych żywymi dźwiękami. Ciekawie było usłyszeć najpierw syntetyczny dźwięk, a chwilę później żywą trąbką. Dodatkowym atutem jest spójność w brzmieniu. Eksperymenty muzyczne nie wprowadziły chaosu. Dzięki temu ludzkie ucho, nawet te mało wrażliwe, ma szansę podelektować się dobrą muzyką. Muzyką ozdobioną ciekawymi partiami wokalnymi Kay’a, który również miał coś do powiedzenia, a raczej do zaśpiewania. Tak, więc producentowi płyty należy się jak największe uznanie.
Jeśli chodzi o sam rap. Teksty oraz flow to trzeba przyznać, że o Biszu można porozmawiać. Zarówno o warstwie lirycznej jak i wokalnej. Jedno z drugim się zlewa się w całość tworząc potrójny obraz Bisza. Możemy tu znaleźć: Bisza-filozofa, młodego człowieka, który podejmuje dość głębokie tematy, Bisza-obserwatora, przytłoczonego mieszczanina opisującego rzeczywistość oraz Bisza-frustrata, nerwusa, który swoją złością chce zwrócić na siebie uwagę. Pierwszego Bisza niemal idealnie odzwierciedla utwór pt. „C.U.D.”. „Człowiek to cud, to skrót C.U.D. ciało, umysł, duch zespolone w jedno” – takich wersów nie słyszy się często w polskim rapie. Podobnie jest w utworze „Bóg jest muzyką”. Widać, że Bisz odnajduje się w takiej stylistyce i ciekawe mu to wychodzi. Pomimo tego, że nie lubię raperów-mędrców udających Heraklita z Efezu, to jednak te wcielenie Bisza potrafi zainteresować. Bisz-obserwator jest chyba najciekawszą osobą na tej płycie, czego dowodem jest dramatyczne „Wszystko do nas wraca” oraz ironiczne „Domino”. Najwyraźniej raper nie chodzi po ulicy z głową w chmurach, lecz dokładnie widzi, co się wokół niego dzieje. Wciągający jest również nastrój przedstawianych historii. W przeciwieństwie do niektórych raperów, Bisz odmiennie opisuje rzeczywistość nie tworząc przy tym ckliwych potupajek o złym świecie. Największy problem z odbiorem miałem z Biszem-frustratem. Tekściarz w dość dobry sposób ukazywał swoje zwątpienie, złość itp. stąd „W obłędnym kole” jest do przesłuchania. Wszystko jednak zmienia się, gdy frustrat bierze się za braggadacio. Wtedy z intrygującego marudy zamienia się w irytującego egocentryka. Ewidentnie ten styl, moim zdaniem, nie odpowiada Biszowi. Za każdym razem, gdy musiałem przesłuchać „Daj to głośniej” i „To jest przeszłość” byłem zmuszony włączyć choćby VNMa, aby uświadomić sobie, że bragga jeszcze żyje. Gdyby nie te nieudane próby rapowania o skillsach „W stronę zmiany” byłaby tekstowo bardzo mocną płytą. Jak dla mnie, Bisz ma skills, ale nie w dziedzinie mówienia o skillsach.
Pomimo kilku chłodnych słów trzecia płyta grupy B.O.K. jest jak najbardziej warta przesłuchania. Jeśli ktoś się zraził średnim występem Bisza w kawałku „Na front”, może się pozytywnie zaskoczyć. Jeśli zainteresował się nim dzięki akcji popkillera, to jak najbardziej spodoba mu się płyta. Jeśli zaś ktoś nie lubi rapu bydgoszczanina to polecam sprawdzić „W stronę zmiany” dla świetnych produkcji, wzbogaconych ciekawym wokalem.