Cały świat czekał na premierę czwartej płyty Adele i ten dzień wreszcie nadszedł. Otrzymaliśmy prawie godzinę szczerych tekstów i muzyki będącą mieszanką popu, soulu i jazzu ze smyczkowymi i często baśniowymi aranżacjami. Wokalistka powiedziała, że do tej pory kierowała się rutyną, a teraz rzuciła się w "labirynt absolutnego bałaganu i wewnętrznego zamętu" - efektem jest to, że czuje teraz największy w swoim życiu spokój i dlatego była gotowa na wydanie "30". Adele dodaje: "Ten album to był mój nieodłączny towarzysz przez najbardziej burzliwy czas mojego życia. Kiedy pisałam, ta płyta była mi przyjacielem, który odwiedzał mnie z butelką wina i jedzeniem by mnie pocieszyć." Adele wierzy, że utwory, które zawarła na "30" są w stanie pomóc jej słuchaczom, mają też przypomnieć innym artystom, by bardziej cenili swoją sztukę i pisali o tym, co naprawdę czują. Brytyjka stwierdziła: "Ten album najpierw jest samozniszczeniem, potem autorefleksją, a na końcu rodzajem samoodkupienia. Naprawdę chcę, żeby tym razem ludzie usłyszeli moją wersję historii." Wielu krytyków uważa "30" za najlepsze dzieło w dyskografii wokalistki.