Gdy było coraz więcej informacji na temat albumu, ni z tego ni z owego ukazał się mixtape, pt. „Stick 2 My Name Right”. Materiał TeTa i DJ Torta miał być jedynie przedsmakiem przed nadchodzącym debiutem. Słysząc niezwykle wysoki poziom mixtape’u, słuchacze spodziewali się, że Te-Tris wyda nie tylko debiut roku, ale wręcz jedną z najlepszych płyt w historii polskiego rapu. W końcu przyszedł wrzesień, i tym samym „Dwuznacznie” wyłożone zostało na półki. Pamiętam, że po pierwszym przesłuchaniu płyty miałem przysiąść i napisać recenzję, jednak zrezygnowałem. Czułem, że to jeszcze nie ten czas. Pod wpływem emocji, nie mógłbym jej należycie ocenić. Tak, więc kartkę i długopis schowałem do biurka, a płytę odłożyłem na półkę.
Po prawie dwóch miesiącach, ponownie sięgnąłem po album i zgrałem go na swój odtwarzacz. Następnie ubrałem się, wsiadłem do autobusu i ruszyłem w miasto, aby na spokojnie przesłuchać LP, nad którym Tet pracował parę lat.
Długa i ciężka praca zaowocowała w niezwykle dopracowaną warstwę muzyczną. Nie ma tu niepotrzebnych i przypadkowych dźwięków. Wszystko jest dopięte na ostatnią perkusję, klawisz, gitarę czy skrecz. Za produkcje odpowiadają Qciek, Stona, Ostr, Urbek, DJ Creon i DJ Tort. Jednak głównym dyrygentem był sam Te-Tris, który wykazał się zarówno w mocnych, agresywnych beatach – „TeTrock” – jak i tych spokojnych – „Dwuznacznie”. Rapera z Siemiatycz, wokalnie wspierają dwie damy: Milumilu oraz Panna Ania, które ubarwiły dwa utwory swoim przemiłym wokalem. Dodatkowo swoje szesnastki dograli: W.E.N.A., dwóch najpopularniejszych rapujących Adamów: Ostr i Łona, oraz reprezentanci Wiesz o co chodzi: Pogz i Esdwa. Z najlepszej strony zaprezentowali się: Łona i Wena. Nieco zwiodłem się na Pogu. Nieodwracalna historia writera nie była zła. Jednak pamiętając przerażający „Nie możesz mnie zabić dwa razy”, oraz motywujący „Nie przestawaj”, spodziewałem się od Pogza czegoś więcej.
Jeśli chodzi o głównego bohatera płyty, to faktycznie pokazał się on z dwuznacznej strony. Nie tylko pod względem tekstowym, ale również pod względem flow. W to, że Tet ma niebanalne skillsy wiadomo już od dawna. Mnie zaciekawił fakt, że niemal w każdym kawałku jego flow jest idealnie dopasowany do produkcji. Często jest tak, że raper ma ciekawy styl, jednak nic nie robi z głosem, przez co nawet najlepsze tracki po kilkukrotnym przesłuchaniu robią się nudne jak polskie seriale. W przypadku „Dwuznacznie” jest inaczej. Gdy wchodzi twardy beat, jak w przypadku „TeTrocka”, raper zaczyna nawijać agresywnie. Innym razem, gdy mamy luźną produkcję, np. „Skr.”, MC zaczyna bawić się na funkach. Można by tak rozpisać praktycznie każdy utwór. Jak widać raper dopracował swoje flow i nie boi się nim bawić.
Jednak największą niespodzianką była tematyka utworów. Takie tracki jak „Prawo do bragga” wrzuciły Te-Trisa do worka o nazwie „braggadacio” i stworzyły stereotyp, który można określić parafrazą „Te-Tris to tylko bragga nawija”. Jednak wbrew oczekiwaniom, „Dwuznacznie” nie ocieka ostrymi punchlajnami, zadziornymi linijkami i zakrwawionymi szesnastkami. Spośród siedemnastu kawałków tylko w dwóch, trzech trakach usłyszymy stylowe bragga, i parę dobrych panchlajnów. Większość utworów podejmuje całkiem inną tematykę. Zresztą sam Tet swoje podejście opisał słowami „mam punchlajny, ale nie tonę w konwenansach tu hierarchia najpierw prawda, potem punchlajn”. Co do tematów tu również możemy znaleźć dwuznaczny wątek. Już po pierwszym przesłuchaniu wiemy, że raper raz jest wesoły i chodzi z flaszką „Tam i z powrotem”, a innym razem odczuwa przygnębienie i dwuznaczność swojej natury. Bądź też raz jest zły i rzuca linijkami ciętym i jak brzytwa udowadniając tym samym, że Tet ma energię jak czysty rock, a innym razem jest uśmiechniętym i wyluzowanym mężem, który wraz z żoną wybiera się na wycieczkę do „Portimao”. Jednak to nic oryginalnego, bo już nie jeden raper pokazał, że drzemią w nim dwie natury. Mi chodzi o inną dwuznaczność płyty. Otóż album łączy w sobie tematy, które powiedzmy sobie szczerze są już wielokrotnie oklepane, z tematami które są swoistymi unikatami. „Na tacy”, „Autorytet”, „Jeden świat” to utwory, które mają swoje odpowiedniki. Jednak jeszcze ani razu nie słyszałem historii opowiedzianej od końca do początku. Co prawda już NTK przewróciło swój album „do góry nogyma”, jednak nawet wykręceni łodzianie nie nagrali czegoś takiego jak „Nieodwracalnie”. Podobnie było z przedstawieniem „IDeału”, który pod koniec uświadomił sobie, że jest idealnym... manekinem. Takich utworów jest parę, i to one ubarwiają płytę.
Na debiutancki krążek Te-Trisa czekało wielu. Jedni się zachwycili, inni rozczarowali. Zapewne głównym powodem było oczekiwanie i nadzieje wiążące się z płytę. W sumie nie dziwie się, bo po przesłuchaniu „„Stick 2 My Name Right”, sam nie wiedziałem jak dobrego materiału można było się spodziewać. Tak czy inaczej „Dwuznacznie” spełniło prawie wszystkie moje oczekiwania, będąc tym samym bardzo mocnym debiutem rapera, który na scenie był znany już od dawna. Jest to jedna z tych nielicznych płyt, która daje fanom hip hopu nadzieję na to, że rap żyje i ma się dobrze. Od siebie tylko dodam, że warto było czekać na album. Album, który jest faworytem w walce o miano płyty roku.
Po prawie dwóch miesiącach, ponownie sięgnąłem po album i zgrałem go na swój odtwarzacz. Następnie ubrałem się, wsiadłem do autobusu i ruszyłem w miasto, aby na spokojnie przesłuchać LP, nad którym Tet pracował parę lat.
Długa i ciężka praca zaowocowała w niezwykle dopracowaną warstwę muzyczną. Nie ma tu niepotrzebnych i przypadkowych dźwięków. Wszystko jest dopięte na ostatnią perkusję, klawisz, gitarę czy skrecz. Za produkcje odpowiadają Qciek, Stona, Ostr, Urbek, DJ Creon i DJ Tort. Jednak głównym dyrygentem był sam Te-Tris, który wykazał się zarówno w mocnych, agresywnych beatach – „TeTrock” – jak i tych spokojnych – „Dwuznacznie”. Rapera z Siemiatycz, wokalnie wspierają dwie damy: Milumilu oraz Panna Ania, które ubarwiły dwa utwory swoim przemiłym wokalem. Dodatkowo swoje szesnastki dograli: W.E.N.A., dwóch najpopularniejszych rapujących Adamów: Ostr i Łona, oraz reprezentanci Wiesz o co chodzi: Pogz i Esdwa. Z najlepszej strony zaprezentowali się: Łona i Wena. Nieco zwiodłem się na Pogu. Nieodwracalna historia writera nie była zła. Jednak pamiętając przerażający „Nie możesz mnie zabić dwa razy”, oraz motywujący „Nie przestawaj”, spodziewałem się od Pogza czegoś więcej.
Jeśli chodzi o głównego bohatera płyty, to faktycznie pokazał się on z dwuznacznej strony. Nie tylko pod względem tekstowym, ale również pod względem flow. W to, że Tet ma niebanalne skillsy wiadomo już od dawna. Mnie zaciekawił fakt, że niemal w każdym kawałku jego flow jest idealnie dopasowany do produkcji. Często jest tak, że raper ma ciekawy styl, jednak nic nie robi z głosem, przez co nawet najlepsze tracki po kilkukrotnym przesłuchaniu robią się nudne jak polskie seriale. W przypadku „Dwuznacznie” jest inaczej. Gdy wchodzi twardy beat, jak w przypadku „TeTrocka”, raper zaczyna nawijać agresywnie. Innym razem, gdy mamy luźną produkcję, np. „Skr.”, MC zaczyna bawić się na funkach. Można by tak rozpisać praktycznie każdy utwór. Jak widać raper dopracował swoje flow i nie boi się nim bawić.
Jednak największą niespodzianką była tematyka utworów. Takie tracki jak „Prawo do bragga” wrzuciły Te-Trisa do worka o nazwie „braggadacio” i stworzyły stereotyp, który można określić parafrazą „Te-Tris to tylko bragga nawija”. Jednak wbrew oczekiwaniom, „Dwuznacznie” nie ocieka ostrymi punchlajnami, zadziornymi linijkami i zakrwawionymi szesnastkami. Spośród siedemnastu kawałków tylko w dwóch, trzech trakach usłyszymy stylowe bragga, i parę dobrych panchlajnów. Większość utworów podejmuje całkiem inną tematykę. Zresztą sam Tet swoje podejście opisał słowami „mam punchlajny, ale nie tonę w konwenansach tu hierarchia najpierw prawda, potem punchlajn”. Co do tematów tu również możemy znaleźć dwuznaczny wątek. Już po pierwszym przesłuchaniu wiemy, że raper raz jest wesoły i chodzi z flaszką „Tam i z powrotem”, a innym razem odczuwa przygnębienie i dwuznaczność swojej natury. Bądź też raz jest zły i rzuca linijkami ciętym i jak brzytwa udowadniając tym samym, że Tet ma energię jak czysty rock, a innym razem jest uśmiechniętym i wyluzowanym mężem, który wraz z żoną wybiera się na wycieczkę do „Portimao”. Jednak to nic oryginalnego, bo już nie jeden raper pokazał, że drzemią w nim dwie natury. Mi chodzi o inną dwuznaczność płyty. Otóż album łączy w sobie tematy, które powiedzmy sobie szczerze są już wielokrotnie oklepane, z tematami które są swoistymi unikatami. „Na tacy”, „Autorytet”, „Jeden świat” to utwory, które mają swoje odpowiedniki. Jednak jeszcze ani razu nie słyszałem historii opowiedzianej od końca do początku. Co prawda już NTK przewróciło swój album „do góry nogyma”, jednak nawet wykręceni łodzianie nie nagrali czegoś takiego jak „Nieodwracalnie”. Podobnie było z przedstawieniem „IDeału”, który pod koniec uświadomił sobie, że jest idealnym... manekinem. Takich utworów jest parę, i to one ubarwiają płytę.
Na debiutancki krążek Te-Trisa czekało wielu. Jedni się zachwycili, inni rozczarowali. Zapewne głównym powodem było oczekiwanie i nadzieje wiążące się z płytę. W sumie nie dziwie się, bo po przesłuchaniu „„Stick 2 My Name Right”, sam nie wiedziałem jak dobrego materiału można było się spodziewać. Tak czy inaczej „Dwuznacznie” spełniło prawie wszystkie moje oczekiwania, będąc tym samym bardzo mocnym debiutem rapera, który na scenie był znany już od dawna. Jest to jedna z tych nielicznych płyt, która daje fanom hip hopu nadzieję na to, że rap żyje i ma się dobrze. Od siebie tylko dodam, że warto było czekać na album. Album, który jest faworytem w walce o miano płyty roku.