Halo, Stadion
Radio SzczecinRadio Szczecin » Halo, Stadion

Fot. twitter.com/UEFAEURO
Fot. twitter.com/UEFAEURO
Piątek na UEFA EURO 2016 we Francji tylko udowodnił, że to są finały bramek w ostatnich minutach.
W pierwszym meczu grupy D Włosi długo bezbramkowo remisowali ze Szwedami i już wydawało się, że wezmą przykład z reprezentacji Polski i Niemiec i będziemy mieli drugi bezbramkowy remis w turnieju. Taka wizja nie spodobała się jednak Ederowi. Szybka akcja Włochów i w 88 minucie Squadra Azzura objęła prowadzenie. Szwedom na wyrównanie zabrakło już czasu.

Szwedzki obrońca Andreas Granqvist nie mógł się otrząsnąć po tej porażce.

- Zagraliśmy doskonałą pierwszą połowę. Trzymaliśmy Włochów daleko od naszej bramki i stwarzaliśmy sobie sytuacje. W drugiej Italia zagrała lepiej i w końcu udało się im strzelić. To trudny moment dla nas, ale mamy szansę na zwycięstwo z Belgią - mówił Granqvist.

Strzelec gola dla Włochów Eder był oczywiście w lepszym nastroju.

- To dobry koniec bardzo trudnego meczu. Wiedzieliśmy jak gra Szwecja i że ciężko będzie ich pokonać. Na szczęście strzeliłem gola i jestem bardzo szczęśliwy - stwierdził Eder.

Zwycięstwo Włochów oznacza, że podopieczni Antonio Conte wywalczyli awans do dalszych gier i to bez względu na wynik sobotniego meczu Irlandia - Belgia. Azzuri mają 6 punktów, Trzy Korony zaś jedynie 1.

To była dopiero przygrywka do tego, co urządzili sobie Chorwaci i Czesi. Hrvatska zaczęła od prowadzenia po golu Ivana Perisicia w pierwszej połowie i Ivana Rakiticia w drugiej. Chorwaci po każdym golu swoją stonowaną radość kierowali do kapitana. Dario Srna wrócił do zespołu po śmierci ojca. Chorwaci mieli olbrzymią przewagę i wydawało się, że w 60 minucie jest już po meczu. Tylko, że wtedy z boiska zszedł kontuzjowany Luka Modrić. Tymczasem Czesi ruszyli do ataku i Milan Skoda w 76 minucie zmniejszył rozmiary chorwackiego prowadzenia. W 85 minucie chorwaccy kibice wrzucili na murawę race i arbiter przerwał mecz na pięć minut. Okazało się, że Chorwaci sami sobie zrobili krzywdę, bo w doliczonym czasie gry sędziujący ten mecz Mark Clattenburg podyktował jedenastkę dla Czechów. Tomas Necid wykorzystał karnego i zrobiło się 2:2. Takim wynikiem zakończył się ten mecz.

"Zagraliśmy najlepszy mecz od momentu kiedy zostałem selekcjonerem, ale straciliśmy swoją szansę. Cóż, to jest EURO każdy zespół ma szansę. Oni strzelili dwa gole, cóż mogę powiedzieć. Po przerwaniu meczu straciliśmy koncentrację - żalił się na pomeczowej konferencji Ante Cacic, selekcjoner Chorwatów.

Swój zespół chwalił Pavel Vrba selekcjoner Czechów, ale znalazł też słowa uznania dla fanów: "Byli dzisiaj naszym 12, 13 i 14 zawodnikiem" - mówił po meczu. Zadowolenia nie ukrywał Petr Cech, bramkarz Czechów.

- Chorwacy to super zespół, wróciliśmy do gry, chociaż przegrywaliśmy już 0:2. Wszystko w naszych rękach przed ostatnim meczem - podkreślił Cech.

Chorwaci już byli w ogródku, już witali się z gąską, ale niestety o awans będą musieli powalczyć jeszcze z Hiszpanami, którzy rozprawili się z Turcją. Przed meczem turecki piłkarz Arda Turan mówił, że on i koledzy w starciu z Hiszpanią nie mają nic do stracenia. Okazało się jednak, że to nie do końca prawda. Złośliwi mówili, że mają do stracenia kilka bramek. I dość szybko to złośliwe proroctwo zaczęło się spełniać. Alvaro Morata trafił w 34 minucie głową po podaniu Nolito, a trzy minuty później na 2:0 podwyższył uprzedni asystent Nolito. Po przerwie Hiszpania przynajmniej na początku nie zwalniała tempa i 48 minucie Alvaro Morata poprosił o wpisanie po raz kolejny swojego nazwiska do protokołu. 3:0. Wiele o tym meczu mówią statystyki z 60 minuty meczu. Po godzinie gry Hiszpanie mieli 12 szans na gola, Turcy 5. Skuteczność po stronie La Furia Roja była imponująca: na cztery strzały celne trzy znalazły drogę do siatki. Hiszpanie prowadzili grę i kontrolowali przebieg tego spotkania. Turcy nie mieli żadnych argumentów, aby przeciwstawić się mistrzom Europy. Chociaż próbowali, ale ogólnie to był mecz bez historii.

W grupie D prowadzą Hiszpanie z 6 punktami, Chorwaci mają 4, Czesi punkt, a bez żadnego są Turcy. I patrząc na to, że w ostatnim meczu grają z walczącymi o awans Czechami, którzy dziś "wrócili z dalekiej podróży" wyrywając remis 2:2 w meczu z Hrvatską po rzucie karnym, pewnie piłkarze znad Bosforu wrócą do Stambułu z zerowym dorobkiem.

Zaczęliśmy podsumowanie piątku od bramek strzelanych w końcówkach i zdania, że są one wizytówką tych finałów, to teraz dowody: w ostatnim kwadransie i w doliczonym czasie gry padło w sumie 15 goli, czyli tyle samo ile we wszystkich pierwszych połowach.

Ciekawe, czy te statystyki zmienią się po sobotnich meczach. A w nich najpierw dokończenie grupy E, czyli mecz Irlandia - Belgia i jeśli Belgowie chcą potwierdzić, że są drugą siłą światowego futbolu to muszą postarać się o punkty. Czeka nas również gra w grupie F, czyli spotkania Islandia - Węgry i Portugalia - Austria. Austriaccy piłkarze już uczą się odmieniać pewne imię i nazwisko, na wszelkie sposoby.

- Wiemy, że kiedy Cristiano dostaje piłkę, jest bardzo niebezpieczny. Trudno go zatrzymać. Ważną rzeczą będzie przewidywanie ataków rywali i odcinanie Ronaldo od podań - mówi Marti Hinter Egger.

Warto dodać, że Portugalia jest zespołem, który najcelniej podaje. Ma 92 procent celności podań, posiada piłkę przez 66 procent czasu gry, a i tak tylko zremisowała w pierwszym meczu z Islandią 1:1. Fani Cristiano Ronaldo liczyli zdecydowanie na więcej.

O ME można też poczytać w naszym serwisie internetowym: radioszczecin.pl/euro.
Relacja Michała Elmerycha.

Zobacz także

749750751752753754755