Politycy PSL byli za mało aktywni - tak zaangażowanie ludowców w debatę o żywieniu w szkołach oceniła Dorota Korczyńska, która z listy tej partii startuje do Sejmu.
Chodzi o zamieszanie wokół sklepików i stołówek. Według kandydatki, rozporządzenie ministra zdrowia określające, co wolno sprzedawać i jak należy gotować, wymaga poprawek.
Korczyńska przyznała w "Rozmowach pod krawatem", że politycy PSL za mało o tym mówili. - Dlatego ja staram się o tym mówić. Cały czas promuję ten temat i chcę go wprowadzać. Być może byli zajęci innymi tematami. Tego nie jestem w stanie wyjaśnić. Odpowiadam za siebie. Deklaruję, że jeżeli dostanę się do Sejmu to ten temat na pewno będzie realizowany - zapewniła Korczyńska.
Korczyńska dodała, że niektóre zapisy rozporządzenia są "kuriozalne" i trzeba je poprawić.
- Jest tam mowa o tym, że dzienne spożycie soli nie może być większe niż 5 gramów. Przy czym nie wiadomo, jak interpretować słowo dzienne, bo my nie wiemy co dziecko zjadło w domu. Dziecko przychodzi do szkoły i pani w stołówce nie wie, ile może użyć soli na dziecko. Poza tym nie wiadomo, co to znaczy dzienne, bo pani przygotowuje jakąś porcję pożywienia i też nie wie jak to zastosować - powiedziała Korczyńska.
Rozporządzenie weszło w życie pierwszego września. Zawiera listę produktów oraz składników dań, których nie można sprzedawać w szkolnych sklepikach i używać w stołówkach. Według krytyków reformy, przepisy są zbyt restrykcyjne, dlatego wielu przedsiębiorców musiało zwinąć interes. Jeszcze inni podkreślają, że zamiast zakazywać należy edukować, bo inaczej dzieci i tak będą kupować chipsy i batony poza szkołą.
Posłuchaj i zobacz "Rozmowy pod krawatem".
Korczyńska przyznała w "Rozmowach pod krawatem", że politycy PSL za mało o tym mówili. - Dlatego ja staram się o tym mówić. Cały czas promuję ten temat i chcę go wprowadzać. Być może byli zajęci innymi tematami. Tego nie jestem w stanie wyjaśnić. Odpowiadam za siebie. Deklaruję, że jeżeli dostanę się do Sejmu to ten temat na pewno będzie realizowany - zapewniła Korczyńska.
Korczyńska dodała, że niektóre zapisy rozporządzenia są "kuriozalne" i trzeba je poprawić.
- Jest tam mowa o tym, że dzienne spożycie soli nie może być większe niż 5 gramów. Przy czym nie wiadomo, jak interpretować słowo dzienne, bo my nie wiemy co dziecko zjadło w domu. Dziecko przychodzi do szkoły i pani w stołówce nie wie, ile może użyć soli na dziecko. Poza tym nie wiadomo, co to znaczy dzienne, bo pani przygotowuje jakąś porcję pożywienia i też nie wie jak to zastosować - powiedziała Korczyńska.
Rozporządzenie weszło w życie pierwszego września. Zawiera listę produktów oraz składników dań, których nie można sprzedawać w szkolnych sklepikach i używać w stołówkach. Według krytyków reformy, przepisy są zbyt restrykcyjne, dlatego wielu przedsiębiorców musiało zwinąć interes. Jeszcze inni podkreślają, że zamiast zakazywać należy edukować, bo inaczej dzieci i tak będą kupować chipsy i batony poza szkołą.
Posłuchaj i zobacz "Rozmowy pod krawatem".
Zobacz także
![](../serwis_informacyjny/pliki/2016/338291/2016-05-30_146461877725.jpg)
![](serwis_informacyjny/pliki/2016/thumb_480_0/2016-10-19_147686079810.jpg)
![](../serwis_informacyjny/pliki/2016/2016-04-06_145993101910.jpg)
![](../public/29/29_145666283110.jpg)
![](../serwis_informacyjny/pliki/2016/2016-10-17_147668730810.jpg)
![](../serwis_informacyjny/pliki/2016/2016-07-06_146782956610.jpg)
![](serwis_informacyjny/pliki/2016/thumb_480_0/2016-10-17_147668730811.jpg)
![](../serwis_informacyjny/pliki/2016/2016-10-13_147638120410.jpg)
![](serwis_informacyjny/pliki/2016/thumb_480_0/2016-10-13_147638120411.jpg)
![](serwis_informacyjny/pliki/2016/thumb_480_0/2016-10-13_147635489610.jpg)
![](serwis_informacyjny/pliki/2016/thumb_480_0/2016-10-13_147635242510.jpg)
![](serwis_informacyjny/pliki/2016/thumb_480_0/2016-10-13_147634276110.jpg)
![](../serwis_informacyjny/pliki/2016/2016-04-24_146149858510.jpg)
![](../serwis_informacyjny/pliki/2016/2016-10-12_147625563011.jpg)
![](serwis_informacyjny/pliki/2016/thumb_480_0/2016-10-12_147625563011.jpg)