- Felieton Piotra Semki
- Do posłuchania w każdy piątek, o godz. 16.30 w magazynie Wszystko na gorąco.
Memoriał zaczyna się od słów: „W imieniu mieszkańców miasta Szczecina przekazujemy rządowi ZSRS w Moskwie jako władzy okupacyjnej na naszym terenie oraz międzyalianckiej komisji kontrolnej w Berlinie jako najwyższej instancji rządów alianckich petycję z prośbą o udzielenie pomocy naszemu miastu, znajdującemu się w bardzo trudnej sytuacji i zrealizowanie naszych propozycji mających na celu przezwyciężenie zaistniałych ogromnych trudności. (...)
Niemiecka LUDNOŚĆ Szczecina znalazła się w całkowicie niejasnej sytuacji a administracji przysporzyło to ogromnych trudności. W tych warunkach niepewności najtrudniejszym problemem było i jest do dzisiaj zaopatrzenie ludności w najniezbędniejsze artykuły żywnościowe. Nie znamy żadnego innego miasta niemieckiego, w którym racje żywnościowe leżały by tak dalece poniżej minimum jak to jest w Szczecinie.”.
Niemieccy komuniści uznali ,że ważne będzie podkreślenie ekonomicznych więzów między miastem a terenami wschodnich Niemiec, które prócz Rostocka i Wismaru nie miały żadnych dużych portów.
Pisali:” Znaczenie Szczecina jako portu bałtyckiego i miasta przemysłowego jest bezsporne. Miasto to, z jego urządzeniami portowymi będzie musiało także i w przyszłości być ogniwem łączącym całą gospodarkę byłych terenów niemieckich. Nie do pomyślenia byłby brak Szczecina z jego stoczniami i licznymi fabrykami a także wszelkiego rodzaju powiązaniami kooperacyjnymi z resztą kraju. Dlatego też bezsporna jest paląca konieczność postępu w jak najszybszej odbudowie miasta wszelkimi środkami.
Do tego potrzebne jest jednak spełnienie poniższych warunków wstępnych:
1. uznanie miasta Szczecina jako miasta niemieckiego i uznanie Zarządu Miasta jako ciała kompetentnego i odpowiedzialnego dla całego terenu dużego Szczecina. Rządom mocarstw okupacyjnych przedłożone zostały niepodważalne materiały świadczące niezbicie, że Szczecin był przez cały czas aż do wybuchu wojny 1939 roku, zamieszkiwany tylko przez Niemców. Nieuwzględnienie tego faktu przeczyłoby zatem wszystkim zasadom prawa do samostanowienia.
2. Oddanie wszystkich zasobów mieszkaniowych do dyspozycji powracającym Szczecinianom. Ogólna praca związana z odbudową będzie tylko wtedy mogła być wykonana, jeśli umożliwi się na powrót na teren Szczecina potrzebnym do tego siłom. Specjaliści podczas ewakuacji Szczecina zostali w ogromnej większości przesiedleni na Pomorze Przedodrzańskie i do Meklemburgii. Bez ich udziału wszelkie próby odbudowy skazane są na niepowodzenie. Nie brak powierzchni mieszkalnej dla tych sił, trzeba ją tylko udostępnić.”
Fragment petycji Zarządu Miejskiego jest najbardziej wyrazistym świadectwem starań niemieckich komunistów o pozostawienie Szczecina w obrębie sowieckiej strefy okupacyjnej Niemiec. Autorzy tego manifestu nie przypadkowo użyli argumentu „prawa do samostanowienia” wykorzystując przedwojenną przewagę ludności niemieckiej w Szczecinie. Ale na potrzeby Rosji i częściowo zachodnich mocarstw alianckich sformułowana jest wyrazista teza: Szczecin należy do organizmu gospodarczego państwa niemieckiego i jako taki może być bardzo wygodny także dla Niemiec zarządzanych przez aliantów – w tym wypadku Związkowi Radzieckiemu.
Autorzy dokumentu odnoszą się też do silnego szczególnie u brytyjskich polityków przekonania, że Polska nie będzie w stanie odbudować przemysłu stoczniowego i portów Szczecina z racji cywilizacyjnego upośledzenia. Dlatego wykorzystywany jest motyw specjalistów którzy mają być najlepszą wizytówką przydatności nowych Niemiec dla państw alianckich. Ten motyw pojawiać się będzie też w propagandzie ziomkostw pomorskich w latach pięćdziesiątych. Pomorze zachodnie przedstawiane będzie w nich jako wyniszczony wojną spalony obszar na terenie którego Polacy nie są w stanie dokonać żadnej znaczącej odbudowy przedwojennego stanu przemysłu. Petycja Niemieckiego Zarządu Miejskiego pozostała bez odpowiedzi. Można jednak przypuszczać, że była używana w dyskusjach między władzami w Moskwie a szefami sowieckiej wojskowej administracji w Niemczech w dyskusjach nad przyszłością miasta.Pismo o pokazuje, jak słuszne były obawy Piotra Zaremby, że niemieccy komuniści bynajmniej nie przypominają ludzi złamanych i skruszonych klęską III Rzeszy. Mieli poczucie swojej siły i chcieli walczyć o Szczecin.
Zaremba nazywa go w swoich wspomnieniach „porucznikiem” choć potem w ankietach do żadnego oficerskiego stopnia nie przyznawał. Wzięty do niewoli we Wrześniu 1939 r. - wojnę spędził w wielu obozach jenieckich, na koniec w obozie jenieckim Oflag II D Gross-Born w Kłominie na Pomorzu zachodnim. Obóz ten wyzwolili w marcu 1945 roku żołnierze I Armii Wojska Polskiego. Jamroży , który ukończył przed wojną Państwowa Szkołę Budowlaną, zgłosił się do grupy operacyjnej Piotra Zaremby w Poznaniu i pojechał z nim do Szczecina. Tam od 5 maja 1945 r. pełnił obowiązki zastępcy Zaremby i organizatora pracy polskiej milicji miejskiej.
Jako sekretarz Społecznego Komitetu Pomocy Polakom, w ciągu ostatniego okresu niemieckich rządów w Szczecinie, Jamroży dobrze sprawdził się w roli „oka i ucha” prezydenta Zaremby w czasie jego wygnania w Koszalinie. Zorganizował wraz z porucznikiem Zdzisławem Siedlewskim` sprawny system wywiadowczy obserwowania działań Niemców. Co było bardzo istotne ze względów prestiżowych - komitet urzędował w gmachu Urzędu wojewódzkiego na Wałach Chrobrego. Najbardziej niepojącym zjawiskiem był wówczas sprawny ruch transportów z niemiecką ludnością przybywającą do Szczecina. Według stanu na 18 czerwca w szczecinie było już 59 tys. Niemców (około 30 kwietnia było ich w mieście tylko 6 tys.) Ich tłumy koczowały w tym czasie na bulwarze poniżej Wałów Chrobrego w tzw. „Durchgangslager Hakenterasse”. Zaremba otrzymywał od Jamrożego dokładne informacje o ruchach administracji Ericha Wiesnera otrzymywane od „wtyczki” w sekretariacie niemieckiego zarządu miasta.
Sekretarz SKPP dobrze opiekował się grupą około ponad tysiąca Polaków, którzy postanowili zostać w mieście. Starał się powstrzymywać zniechęconych rozwojem wydarzeń przed wyjazdem z miasta. Komitetowi podlegała polska straż pożarna i ochotnicza milicja, którą Polacy powołali na wypadek potrzeby samoobrony. Jamroży wymógł na sowieckim komendancie płk Aleksandrze Fiedotowie by począwszy do 27 czerwca miasto patrolowały mieszane pięcio-osobowe patrole złożone z dwóch Polaków, dwóch Niemców pod dowództwem sowieckiego podoficera.
Gdy 3 lipca Sowieci podjęli decyzję o powrocie polskich władz – Jamroży sprawnie pokierował operacją błyskawicznego przejęcia wszystkich urzędów i posterunków policji z rąk niemieckich.
Funkcję wiceprezydenta miasta pełnił do 16 sierpnia 1945 r, gdy przesunięto go na stanowisko szefa Inspekcji Miejskiej. Zapisał się od PPR a potem PZPR. W 1946 r. przeszedł do pracy w budownictwie - do emerytury pracował na stanowiskach kierowniczych w kilku szczecińskich przedsiębiorstwach budowlanych.
Był typowym „bohaterem pierwszej godziny”. Ich rola był kluczowa w pierwszych tygodniach zagospodarowywania miasta - z czasem przechodzili do dalszych szeregów administracji.
W 2023 roku jego imieniem nazwano szczeciński skwer u zbiegu ulic Bolesława Prusa i Jana Kochanowskiego.
Sowieccy urzędnicy zawsze dostosowywali się do czasu pracy centrali. Zawsze trzeba było być pod ręką jeśli zadzwonił telefon z Kremla. Dlatego dbali, by wszystkie podległe im organy okupacyjne działały w godzinach urzędowania wygodnych dla moskiewskich urzędników. Czas moskiewski dzieli od czasu środkowoeuropejskiego godzina, ale to Rosjanie, wiosną 1945 roku, dyktowali warunki, bo byli zdobywcami tej części Europy. Szczecin po usunięciu polskich władz, w połowie maja, faktycznie podlegał administracji sowieckiej na terenie wschodnich Niemiec i w związku z tym, tutaj też wprowadzono czas moskiewski. No i wszyscy, głównie Niemcy, bo oni byli krótkotrwałymi zarządcami cywilnymi Szczecina, ustawiali wskazówki zegarów według czasu kremlowskiego.
Gdy 9 maja Piotr Zaremba odzyskał władzę nad Szczecinem, a wraz z nim wróciła tu Polska, w oficjalnym rozporządzeniu zlikwidowano tę dziwaczną anomalię.
„Z dniem 10 lipca 1945 roku zostaje wprowadzony na terenie miasta Szczecin czas letni środkowoeuropejski” – nakazywał Zaremba. „Zegary uregulowane według czasu moskiewskiego należy cofnąć o jedną godzinę”.
Szczecińskie czasomierze zaczęły wybijać godziny tak samo jak w Poznaniu, Warszawie i Krakowie. I chyba była to pierwsza mini-desowietyzacja Szczecina.
Polak Jan Lesikowski, który przebywał wtedy w Szczecinie, tak wspominał tamten dramatyczny czas:
„Niemcy, ci co pouciekali, nadciągali ze wszystkich stron. Nad Odrą koło urzędu wojewódzkiego, na łące i na całym terenie, wszędzie były namioty. Niemcy leżeli jak śledzie, głodni. Przyjeżdżali tratwami czółnami, kutrami, parowozami. Wszystkie piwnice w mieście przeszukiwali za kartoflami. Jeść nie było co. My byliśmy w lepszej sytuacji, bo przywieźliśmy sobie zapas ziemniaków, ale cały obecny urząd wojewódzki zajęty był przez niemieckich uchodźców. Wielu z nich słaniało się na nogach. Gdy pytałem, skąd są, odpowiadali: z Koszalina, Stargardu, Pyrzyc, Gdańska i wreszcie z Piły.”
Ten nawrót Niemców zza Odry był wynikiem dążeń niemieckich komunistów by utrzymać Szczecin w niemieckich rękach ale i „spychologii” władz miast Pomorza zaodrzańskiego takich jak Stralsund czy Greifswald, które same bedac w tragicznej sytuacji aprowizacyjnej – wypychały przesiedleńców z powrotem do Szczecina.
Jak wspominał Jan Lesikowski: „Gdy widziałem, że cierpią głód straszny, ogarniał nas żal. Niemieckie normy wyżywienia oficjalnie nie istniały. Teoretycznie zarząd miejski był zobowiązany przynajmniej raz na parę dni zapewnić 100 gramów marmolady z cukrem i kilogram suchego grochu na głowę, ale te dostawy były nieterminowe i zdarzały się dłuższe przerwy, bo niemieckie władze komunalne zależały od rosyjskich władz okupacyjnych, a ci wydawali żywność dla Niemców w bardzo kapryśny sposób. Niewielką pomocą były tak zwane kuchnie ludowe, gdzie raz dziennie wydawano cienką zupę z liści pokrzyw, z liści buraków i łupin ziemniaków. Ta wodnista zupa musiała wystarczyć wielu osobom na cały dzień.
Brygide Manzke wyjechała do Szczecina. Trafiła po wojnie do Koblencji w zachodnich Niemczech i tam spisano jej wspomnienia ze Szczecina, z wiosny 1945 roku.
Piotr Zaremba pisze o tej pogłosce, wspominając bardzo dramatyczny okres końca maja 1945 roku. Jak wspominał: "po Szczecinie krążyły przeróżne plotki, domysły i wyolbrzymione wieści, że Szczecin będzie wolnym miastem, że będzie to kondominium angielsko-polskie, że flota brytyjska już przybyła do Szczecina, że miasto będzie przyznane Czechosłowacji lub też, że będzie podzielone na trzy części: polską, czeską i niemiecką."
Jak pisze Zaremba „zdawałem sobie sprawę, że plotki te celowo inspirowane były elementem wielkiej wrogiej nam gry. Motyw czechosłowacki w pogłoskach o wolnym mieście Szczecin był odbiciem żądań władz w Pradze, które uważały, że jako członek koalicji antyhitlerowskiej muszą mieć jakiś udział w okupacji Niemiec. Szczecin, który znajduje się na końcowym odcinku Odry przed dopływem do Bałtyku, zdawał się być odpowiednią zapłatą dla Czechosłowacji. Kraju, który eksportował bardzo wiele swoich produktów barkami poprzez szlaki wodne na Łabie i na Odrze.
Czesi od lat międzywojennych snuli marzenia o swoim własnym dostępie do morza. Z kolei plotki o brytyjskiej kurateli nad Szczecinem były odbiciem marzeń Niemców, że Anglia wspaniałomyślnie weźmie na siebie obronę ludności niemieckiej przed Polakami. Zresztą plotki te w jakimś stopniu sprawdzą się za parę miesięcy, gdy Londyn przyśle misję, która będzie nadzorować wyjazd Niemców ze Szczecina do brytyjskiej strefy okupacyjnej Niemiec. Innym wzorem dla powstania ewentualnego wolnego miasta Szczecin mogło być "Wolne terytorium Triest". Mało kto pamięta, że po wojnie przez długie lata istniał taki twór, który stworzyli Brytyjczycy wobec sporu Włochów i Jugosłowian o to portowe miasto nad Adriatykiem. Triest jako wolne terytorium egzystował do 1954 roku, kiedy doszło do referendum, w którym zwyciężyła opcja włoska. Jugosłowianie musieli się obejść smakiem. Czy taki scenariusz możliwy był w Szczecinie? Jak się okazało nie, ale siła i uporczywość pojawiania się tych plotek w maju i czerwcu 1945 roku świadczą, że jakieś polityczne gry w tej kwestii musiały chyba być rozgrywane.