Już od końca stycznia 1945 roku niemiecki Szczecin szykował się do obrony przed Armią Sowiecką. W gruzach starówki budowano okopy dla piechoty, z cegieł zburzonych domów układano barykady. Oficjalnie miasto mianowano tytułem „Festung Stettin” – czyli twierdza Szczecin, która miała bronić się do upadłego. Przystosowywaniem Szczecina do obrony kierował Gauleiter Pomorza Zachodniego, Franz Schwede-Coburg, komisarz obrony Rzeszy na Pomorze. Na jego rozkaz rozpoczęto budowę rozbudowanych umocnień wokół miasta. Jak pisze badacz walk o Pomorze, Jan Sinius: „Według niemieckich źródeł na terenie Szczecina i dookoła miasta miały zostać wykopane 103 kilometry okopów i 32 kilometry rowów przeciwczołgowych (oraz kolejne 54 kilometry w rejonie Polic)". Do pracy przy kopaniu okopów i rowów przeciwczołgowych zaangażowano pozostałą na miejscu ludność cywilną, robotników przymusowych, członków Służby Pracy Rzeszy, organizacji "Todt", Volkssturmistów i żołnierzy.
Szczecin, ulica Sienna - takie barykady budowali Niemcy na potrzeby planowanych obronnych walk ulicznych
W rejonie Polic znaczna część robót ziemnych została wykonana przez więźniów tamtejszej filii obozu koncentracyjnego KL Stutthof oraz żołnierzy Łotewskiego Zapasowego Polowego Składu Uzupełnień Waffen-SS (w rejonie Szczecina i Polic znajdowało się ponad 3000 Łotyszy). Prace kontynuowane były nawet w drugiej połowie kwietnia, pod oczami sowieckich obserwatorów artyleryjskich i żołnierzy zabezpieczających prawy brzeg Odry.
Gauleiter Schwede-Coburg odpowiadał też za ewakuację mieszkańców Szczecina. Pociągi ewakuacyjne wyjeżdżały z paru istniejących jeszcze dworców. Niemieccy szczecinianie musieli zostawić mieszkania w nienaruszonym stanie i mogli zabrać ze sobą tylko jedną walizkę. Ludzi opuszczających miasto uspokajano, że po odparciu sowieckiego ataku będą mogli wrócić do swoich domów, a o mienie dbać będzie żandarmeria wojskowa, która miała uniemożliwić próby szabru. Saperzy niemieccy zaminowywali port i stocznię, a specjalne oddziały dywersyjne rozmieszczono w rozmaitych kryjówkach w porcie, w celu wysadzania urządzeń portowych w razie wejścia Rosjan. Dodatkowo przygotowano też komanda, które miały podpalać miasto w razie zdobycia go przez Rosjan. Kryjówki dla dywersantów powstały też w Lesie Arkońskim.
Gauleiter Schwede-Coburg odpowiadał też za ewakuację mieszkańców Szczecina. Pociągi ewakuacyjne wyjeżdżały z paru istniejących jeszcze dworców. Niemieccy szczecinianie musieli zostawić mieszkania w nienaruszonym stanie i mogli zabrać ze sobą tylko jedną walizkę. Ludzi opuszczających miasto uspokajano, że po odparciu sowieckiego ataku będą mogli wrócić do swoich domów, a o mienie dbać będzie żandarmeria wojskowa, która miała uniemożliwić próby szabru. Saperzy niemieccy zaminowywali port i stocznię, a specjalne oddziały dywersyjne rozmieszczono w rozmaitych kryjówkach w porcie, w celu wysadzania urządzeń portowych w razie wejścia Rosjan. Dodatkowo przygotowano też komanda, które miały podpalać miasto w razie zdobycia go przez Rosjan. Kryjówki dla dywersantów powstały też w Lesie Arkońskim.
1945 Szczecin, "Strasse gesperrt" - ten napis zabraniał przejścia przez ulicę pod obstrzałem sowieckiej artylerii
Do walki o Szczecin na wzór obrony Wrocławia nigdy nie doszło. Sytuacja frontowa zmieniła się tak szybko na niekorzyść Niemców, że musieli oni opuścić Szczecin, bez większych walk, w nocy z 25 na 26 kwietnia. Wraz z nimi wycofał się na Rugię statkiem sam Gauleiter Pomorza. Przedtem zadbał, by zrabować ze zbiorów Miejskiego Muzeum wybrane dzieła sztuki. Z szacownego władcy Pomorza wyszedł zwykły rabuś.
Muzeum Miejskie w Szczecinie, w którym gauleiter Schwede-Coburg szabrował najcenniejsze dzieła sztuki
Ale nazistowski kacyk nie zaznał zbyt wiele oddechu. 4 maja 1945 r. rosyjskie wojska znów niemal dognały Gauleitera na Rugii i wtedy jeszcze raz będzie zmuszony uciekać statkiem - tym razem do Szlezwika-Holsteina. Tam, 13 maja 1945 roku dostał się do niewoli brytyjskiej i był trzymany w specjalnym obozie filtracyjnym do 1947 roku. W 1951 roku skazano go w Coburgu za współudział za zbrodnie w 1933 roku, kiedy to kierował mordami na przeciwnikach politycznych. Otrzymał nawet stosunkowo wysoki wyrok, 10 lat więzienia. Jednak po 5 latach wyrok zawieszono.
Niegdysiejszy "Pan życia i śmierci" w Szczecinie i na Pomorzu zachodnim mógł w 1956 roku spokojnie i zupełnie legalnie wrócić do domu. Nigdy nie odpowiedział za rozkaz eksterminacji osób chorych psychicznie na terenie Pomorza, ani za deportacje szczecińskich Żydów do gett w Europie wschodniej. Zmarł w Coburgu w 1960 roku we własnym łóżku. Zachodnioniemiecka Temida okazała się dla Franza Schwede-Coburga oburzająco łaskawa.
Jak podaje encyklopedia internetowa Pomeranica.pl, znaczna część najcenniejszych dzieł Muzeum Miejskiego – niezależnie od ucieczkowego szabru gauleitera Pomorza z kwietnia 1945 r. - została już wcześniej w marcu, wywieziona w głąb Niemiec, do Coburga i zdeponowana w pobliskim barokowym zamku Tambach. W okresie powojennym, w 1970 roku zbiory te – jako Fundacja Pomorska (Stiftung Pommern) – trafiły do Kilonii, były prezentowane w północnym skrzydle zamku Rantzaubau, a po zjednoczeniu Niemiec, w 1999 roku stały się podstawą kolekcji Pomorskiego Muzeum Krajowego w Greifswaldzie, gdzie 27 maja 2000 roku uroczyście otwarto galerię prezentującą gros dzieł pochodzących ze zbiorów dawnego szczecińskiego Muzeum Miejskiego.
Jak podaje encyklopedia internetowa Pomeranica.pl, znaczna część najcenniejszych dzieł Muzeum Miejskiego – niezależnie od ucieczkowego szabru gauleitera Pomorza z kwietnia 1945 r. - została już wcześniej w marcu, wywieziona w głąb Niemiec, do Coburga i zdeponowana w pobliskim barokowym zamku Tambach. W okresie powojennym, w 1970 roku zbiory te – jako Fundacja Pomorska (Stiftung Pommern) – trafiły do Kilonii, były prezentowane w północnym skrzydle zamku Rantzaubau, a po zjednoczeniu Niemiec, w 1999 roku stały się podstawą kolekcji Pomorskiego Muzeum Krajowego w Greifswaldzie, gdzie 27 maja 2000 roku uroczyście otwarto galerię prezentującą gros dzieł pochodzących ze zbiorów dawnego szczecińskiego Muzeum Miejskiego.