Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego czyli komunistyczny pseudorząd powstały pod kuratelą Stalina, od początku swego istnienia w Chełmie a potem Lublinie, w lipcu 1944 roku bardzo dbał o wszelkie atrybuty legalności. To dlatego już we wrześniu tego roku lubelska Dyrekcja Okręgowa Poczty i Telegrafów z błogosławieństwem Bolesława Bieruta, zamówiła druk nowych znaczków w moskiewskiej drukarni skarbowej. Sowietom też zależało na nadaniu PKWN-owi atrybutów legalnej władzy, więc zamówienie z Lublina
mimo wojennych warunków wykonano w Moskwie szybko i sprawnie. Jak to wtedy mawiano: „sprawa była najwyższej rangi państwowej”. Pierwsze znaczki przedstawiały piastowskiego orła z czapek żołnierze Armii kościuszkowskiej. Zwany on był złośliwie przez polskich patriotów w Lublinie „wroną”, ale od początku 1945 roku wydawano już kolejne serie znaczków. Uczczono między innymi rocznicę Powstania Styczniowego, a potem wybuchu Powstania Kościuszkowskiego i wreszcie wyzwolenie dziesięciu polskich miast.
Na kwiecień 1945 roku zaplanowano specjalną serię znaczków, nawiązujących do Święta Morza, które to święto było obchodzone wówczas 20 lutego, na pamiątkę wydarzeń z 1920 roku, kiedy to generał Józef Haller rzucił pierścień do Bałtyku w ramach zaślubin z morzem. I oto właśnie Liga Morska, zasłużona instytucja lansująca polska politykę morską, którą wskrzeszono w Lublinie w 1944 roku, miała otrzymać część zysków z emisji tego znaczka.
Co może dziwić w tym znaczku? Dwie rzeczy.
Po pierwsze władze PKWN miały wówczas, co prawda podpisany ze Stalinem traktat, który zapowiadał, że Polska uzyska Szczecin, ale oficjalnie w propagandzie PKWN o tym milczano. Jeśli mówiono o przyszłych granicach, to bardziej o linii Odry, bez jednoznacznego deklarowania, że gród Gryfa będzie polski. Po drugie, gdy znaczek trafiał do obiegu w Polsce, nad Szczecinem powiewała jeszcze flaga ze swastyką i nie było wiadomo dokładnie, jak długo będzie trwało zdobywanie miasta.
mimo wojennych warunków wykonano w Moskwie szybko i sprawnie. Jak to wtedy mawiano: „sprawa była najwyższej rangi państwowej”. Pierwsze znaczki przedstawiały piastowskiego orła z czapek żołnierze Armii kościuszkowskiej. Zwany on był złośliwie przez polskich patriotów w Lublinie „wroną”, ale od początku 1945 roku wydawano już kolejne serie znaczków. Uczczono między innymi rocznicę Powstania Styczniowego, a potem wybuchu Powstania Kościuszkowskiego i wreszcie wyzwolenie dziesięciu polskich miast.
Na kwiecień 1945 roku zaplanowano specjalną serię znaczków, nawiązujących do Święta Morza, które to święto było obchodzone wówczas 20 lutego, na pamiątkę wydarzeń z 1920 roku, kiedy to generał Józef Haller rzucił pierścień do Bałtyku w ramach zaślubin z morzem. I oto właśnie Liga Morska, zasłużona instytucja lansująca polska politykę morską, którą wskrzeszono w Lublinie w 1944 roku, miała otrzymać część zysków z emisji tego znaczka.
Co może dziwić w tym znaczku? Dwie rzeczy.
Po pierwsze władze PKWN miały wówczas, co prawda podpisany ze Stalinem traktat, który zapowiadał, że Polska uzyska Szczecin, ale oficjalnie w propagandzie PKWN o tym milczano. Jeśli mówiono o przyszłych granicach, to bardziej o linii Odry, bez jednoznacznego deklarowania, że gród Gryfa będzie polski. Po drugie, gdy znaczek trafiał do obiegu w Polsce, nad Szczecinem powiewała jeszcze flaga ze swastyką i nie było wiadomo dokładnie, jak długo będzie trwało zdobywanie miasta.
Miasto ogłoszono twierdzą i Niemcy mieli bronić go do upadłego jak Wrocław. Poszło akurat szczęśliwie, Armia Czerwona zdobyła już 26 kwietnia metropolię nad Odrą, ale i tak jeszcze potem przez dwa miesiące trwały targi wokół przekazania metropolii nad Odrą Polsce.
Znaczek był wyrazem wiary, że państwo polskie obejmie ujście Odry. Jest on dzisiaj stosunkowo rzadki. Wśród szczecińskich filatelistów darzony jest wyjątkowym
sentymentem i nic dziwnego, bo była to w kwestii przyszłych losów Szczecina i jego
przynależności do Polski – był on całkiem szczęśliwą wróżbą.
Znaczek był wyrazem wiary, że państwo polskie obejmie ujście Odry. Jest on dzisiaj stosunkowo rzadki. Wśród szczecińskich filatelistów darzony jest wyjątkowym
sentymentem i nic dziwnego, bo była to w kwestii przyszłych losów Szczecina i jego
przynależności do Polski – był on całkiem szczęśliwą wróżbą.
Zdjęcie listonoszy z 1947 r. wykonane w Sianowie na Pomorzu Zachodnim