To on był pierwszym polskim kapłanem, który przybył do płonącego jeszcze Szczecina i to on w trakcie pierwszego powojennego nabożeństwa 6 maja oddał Szczecin, pod opiekę Matki Boskiej Królowej Korony Polskiej. Pamiątką po tym akcie oddania, jest do dziś szczecińska ulica - Królowej Korony Polskiej, przy której znajduje się kościół pod tym samym wezwaniem.
Był księdzem zgromadzenia Chrystusowców na zagranicę, które Prymas Polski August Hlond powołał w 1932 roku. 30 kwietnia 1945 roku wojskowy adiutant pomocnika rządu na Pomorze Zachodnie, kapitan Witold Jaśkiewicz przybywa do rezydencji biskupa pomocniczego diecezji poznańskiej Wincentego Dymka, który jednocześnie zastępował nieobecnego jeszcze wówczas w Polsce prymasa Hlonda. Oficer poprosił o wysłanie kapłana dla Polaków, którzy napływają do Szczecina. Wybór hierarchy pada na 36-letniego wówczas księdza Floriana Berlika.
"Jesteście do posługi dla emigracji, nie wiadomo czy Szczecin będzie Polski, Ci ludzie są tam na emigracji, to wyście tam powinni pojechać" - miał powiedzieć księdzu wówczas, biskup Dymek.
3 maja 1945 roku po mszy polowej na poznańskim Placu Wolności, ksiądz Berlik wsiada do jednej z 17 ciężarówek z pionierami, do wolnego dopiero od hitlerowców, od tygodnia Szczecina.
Do miasta kolumna dociera 4 maja. Chrystusowcy odnajdują przedwojenny katolicki kościół świętego Jana Chrzciciela - jedyny katolicki dom boży w centrum miasta. Świątynia jest bez dachu, całkowicie zrujnowana. Na szczęście przetrwała plebania na podwórku z kompletnym wyposażeniem mszalnym. Rosyjscy wojskowi stacjonujący na plebanii zgodzili się na odprawienie mszy.
W tym nieistniejącym dziś budynku, w niedzielę 6 maja ksiądz Berlik odprawia pierwszą mszę po polsku. Uczestniczą w niej tłumnie wszyscy Polacy osiedleni w mieście. Nie było wtedy żadnych zawiadomień, informacja o mszy dotarła do wiernych pocztą pantoflową.
Był księdzem zgromadzenia Chrystusowców na zagranicę, które Prymas Polski August Hlond powołał w 1932 roku. 30 kwietnia 1945 roku wojskowy adiutant pomocnika rządu na Pomorze Zachodnie, kapitan Witold Jaśkiewicz przybywa do rezydencji biskupa pomocniczego diecezji poznańskiej Wincentego Dymka, który jednocześnie zastępował nieobecnego jeszcze wówczas w Polsce prymasa Hlonda. Oficer poprosił o wysłanie kapłana dla Polaków, którzy napływają do Szczecina. Wybór hierarchy pada na 36-letniego wówczas księdza Floriana Berlika.
"Jesteście do posługi dla emigracji, nie wiadomo czy Szczecin będzie Polski, Ci ludzie są tam na emigracji, to wyście tam powinni pojechać" - miał powiedzieć księdzu wówczas, biskup Dymek.
3 maja 1945 roku po mszy polowej na poznańskim Placu Wolności, ksiądz Berlik wsiada do jednej z 17 ciężarówek z pionierami, do wolnego dopiero od hitlerowców, od tygodnia Szczecina.
Do miasta kolumna dociera 4 maja. Chrystusowcy odnajdują przedwojenny katolicki kościół świętego Jana Chrzciciela - jedyny katolicki dom boży w centrum miasta. Świątynia jest bez dachu, całkowicie zrujnowana. Na szczęście przetrwała plebania na podwórku z kompletnym wyposażeniem mszalnym. Rosyjscy wojskowi stacjonujący na plebanii zgodzili się na odprawienie mszy.
W tym nieistniejącym dziś budynku, w niedzielę 6 maja ksiądz Berlik odprawia pierwszą mszę po polsku. Uczestniczą w niej tłumnie wszyscy Polacy osiedleni w mieście. Nie było wtedy żadnych zawiadomień, informacja o mszy dotarła do wiernych pocztą pantoflową.
Decyzją prezydenta Zaremby kapłan zostaje członkiem zarządu miasta do spraw kościelnych. Święci budynek poczty, którą uruchamiają pocztowcy i wyznacza tereny dla grobów Polaków na Cmentarzu Centralnym. Te pierwsze groby są smutną koniecznością, bo już swoje żniwo zbiera tyfus, ale i wypadki skrytobójczych ataków na Polaków. Niestety są też ofiary w postaci ludzi, których zastrzelili pijani Rosjanie.
Ksiądz Berlin pisze do biskupa Dymka z prośbą o przysłanie nowych polskich księży, bo szybko okazuje się, że nie daje już rady z licznymi obowiązkami, a ponadto ma swoje obowiązki w Poznaniu. Zakładał, że wyjeżdża na parę dni a okazało się, że spada na niego mnóstwo obowiązków.
16 maja próbuje przybyć do Szczecina trzech kolejnych polskich duchownych z Poznania, ksiądz Tadeusz Długopolski, ks. Edmund Gagajko oraz zakonnik Michał Wycisk. Zostają zatrzymani na rosyjskim posterunku na rogatkach miasta, gdyż Sowieci zarządzają wycofanie instytucji polskich ze Szczecina.
17 maja przed ewakuacją grupy Polaków, ksiądz Berlik odprawia pożegnalne nabożeństwo i raz jeszcze oddaje Szczecin w opiekę Matce Bożej Królowej Polski. Po powrocie miasta do Polski, ksiądz Berlik zostaje oddelegowany przez prymasa Hlonda na objazd Pomorza Zachodniego, aby zbadać potrzeby duszpasterskie na nowych ziemiach. Szczeciński epizod sprawił, że stał się w Zgromadzeniu Chrystusowców żywą legendą. Gdy zmarł w 1983 roku jego pogrzeb zgromadził dziesiątki księży, ale i też pierwszych szczecińskich pionierów, którzy pamiętali jego dramatyczny szczeciński epizod z maja 1945 roku.
Ksiądz Berlin pisze do biskupa Dymka z prośbą o przysłanie nowych polskich księży, bo szybko okazuje się, że nie daje już rady z licznymi obowiązkami, a ponadto ma swoje obowiązki w Poznaniu. Zakładał, że wyjeżdża na parę dni a okazało się, że spada na niego mnóstwo obowiązków.
16 maja próbuje przybyć do Szczecina trzech kolejnych polskich duchownych z Poznania, ksiądz Tadeusz Długopolski, ks. Edmund Gagajko oraz zakonnik Michał Wycisk. Zostają zatrzymani na rosyjskim posterunku na rogatkach miasta, gdyż Sowieci zarządzają wycofanie instytucji polskich ze Szczecina.
17 maja przed ewakuacją grupy Polaków, ksiądz Berlik odprawia pożegnalne nabożeństwo i raz jeszcze oddaje Szczecin w opiekę Matce Bożej Królowej Polski. Po powrocie miasta do Polski, ksiądz Berlik zostaje oddelegowany przez prymasa Hlonda na objazd Pomorza Zachodniego, aby zbadać potrzeby duszpasterskie na nowych ziemiach. Szczeciński epizod sprawił, że stał się w Zgromadzeniu Chrystusowców żywą legendą. Gdy zmarł w 1983 roku jego pogrzeb zgromadził dziesiątki księży, ale i też pierwszych szczecińskich pionierów, którzy pamiętali jego dramatyczny szczeciński epizod z maja 1945 roku.
Kościół pw. Św. Jan Chrzciciela po wojnie