W tym cyklu wspominałem już o Anieli Łabędziowej, szczeciniance, która mieszkała już przed wojną w Szczecinie, która jako pierwsza przywitała Piotra Zarembę w mieście nad Odrą. Ale takich ludzi jak ona było więcej.
Piotr Zaremba po objęciu urzędu 30 kwietnia 1945 r. ogłosił bardzo znamienną odezwę:
„Polacy, w ciężkiej pracy nad przywróceniem polskości, potrzebna jest pomoc każdego, chwilowo lub stale przebywającego w Szczecinie. Oczekuję od każdego z Was współpracy. Otwarta jest dla każdego droga do milicji obywatelskiej, straży pożarnej, urzędów i zakładów.”
Na ten apel zgłaszali się szczecinianie, którzy mieszkali już przed wojną w mieście. I tak kancelarią zarządu miasta zajął się Alfons Moczyński, który jako były obywatel Rzeszy doskonale poruszał się w niemieckiej dokumentacji miejskiej. Moczyński ukrywał się przed Gestapo w mieszkaniu jednej ze szczecińskich Polek przez ostatnie miesiące wojny i wyszedł z kryjówki dopiero wtedy, kiedy do miasta wkroczyli Sowieci.
Inny Polak, urodzony w Szczecinie, Jan Majętny, zgłosił się do Zaremby w mundurze tramwajarza. W pierwszych dwóch tygodniach funkcjonowania polskiej władzy wydatnie pomógł inżynierowi Henrykowi Sypniewskiemu, który w maju 1945 r. objął funkcję członka zarządu miejskiego odpowiedzialnego za odbudowę infrastruktury. Majętny towarzyszył Sypniewskiemu w pierwszych rekonesansach po zajezdniach autobusowych i tramwajowych. To on uruchomił zrujnowaną stację pomp wodociągowych na Pomorzanach, oraz rozpoczął odgruzowywanie Dworca Głównego.
Ogromne zasługi, dla działania administracji Urzędu Miejskiego miała para: Maria i Marian Przyborowiczowie, którzy od maja 1940 roku przebywali w Szczecinie, na robotach przymusowych. Jak wspominał Zaremba, kilkunastu Polaków zamieszkałych od dawna w Szczecinie wylegitymowało się nawet legitymacjami Związku Polaków w Niemczech z lat 1938-39. Te legitymacje ukrywano w czasie wojny i wyciągano, posłużyły w maju 1945 roku do wydawania pierwszych zaświadczeń o obywatelstwie polskim.
Legitymacja Związku Polaków w Niemczech na nazwisko Maksymiliana Golisza,
który został zamordowany przez Gestapo w 1943 roku
Szczecin doskonale znał też porucznik Witold Duniłowicz, delegat Państwowego Urzędu Repatriacyjnego. Ujęty przez Niemców w czasie ucieczki z Oflagu w Dobiegniewie został skazany na pracę przymusową w obozie w Szczecinie, przeżył naloty alianckie i wreszcie uciekł z montowni torped nad jeziorem Miedwie. Przedarł się przez front i już jako organizator akcji osiedleńczej wrócił do Szczecina.
I wreszcie kolejna postać. Polski przedwojenny organista katolickiego kościoła pw. Św. Jana Chrzciciela, Pan Podaszewski i kilku jego przyjaciół Polaków, którzy rozpoczęli sprzątanie swojej świątyni.
Zaczynało odżywać zwykłe życie.
Uroczystość Polonii w Szczecinie