Od połowy maja gdy władzę nad niemieckim magistratem objął bojowy komunista Ernst Wiesner, niemieckie władze miejskie zaczynają rozpychać się. Wpierw Niemcy wysyłają monit do sowieckiej komendantury, by ograniczony został napływ polskich osadników do północnej dzielnicy Szczecina - Grabowa. Potem ekipa Wiesnera zmienia nazwę swego organu. Dotąd Niemcy mianowali się bardzo skromnie: „Zarząd niemieckiej dzielnicy Zebelsdorf (Niebuszewo) w Szczecinie. Teraz zmieniają nazwę na Stettiner Stadtvervaltung, czyli Zarząd Miasta Szczecina. Sam Erich Wiesner tytułuje się na plakatach jako Oberbűrgermeister czyli Prezydent miasta.
Pieczęć Ericha Wiesnera z lipca 1945
Protesty Zaremby wobec sowieckiej komendantury na takie roszczenia do bycia jedyną władzą miejską w Szczecinie pozostają bez echa. Do dziś nie wiadomo, czy Rosjanie nie prowadzili jakiejś podwójnej gry. Na dodatek niemieccy urzędnicy zaczynają rejestrować mieszkania poza wyznaczonym Niemcom Niebuszewem i szykują lokum także na tych terenach, które dotąd zajmowali Polacy i wreszcie Niemcy wprowadzają instytucję tak zwanych domowych mężów zaufania, którzy mają być reprezentantami władzy na najniższym szczeblu, na szczeblu kamienic. Niemcy demonstracyjnie ignorują w ogóle istnienie polskich władz miejskich z Zarembą, zwracając się we wszystkich sprawach bezpośrednio do sowieckiej komendantury. A Rosjanie to wszystko tolerują, choć jedno ich słowo mogłoby spowodować, by Niemcy stulili uszy po sobie.
17 maja odbywa się pierwsze walne zebranie niemieckich komunistów w Szczecinie. Blisko 80 aktywistów KPD, którzy przetrwali obozy hitlerowskie lub ukrywali się w końcowej fazie wojny, spotyka się i dyskutuje na temat przyszłości, jak to stwierdzono wyraźnie „niemieckiego Szczecina”. I dokładnie tego dnia polska administracja dostaje informację, że musi opuścić miasto. 17 maja 1945 ksiądz Florian Berlik odprawia ostatnią mszę na terenie Parafii Świętego Jana Chrzciciel. Ponownie, jak 6 maja, oddaje Szczecin w opiekę Matki Bożej Królowej Korony Polskiej. No cóż, nie było niczym dziwnym, że w tak trudnej sytuacji, nadzieje można było pokładać tylko w Opatrzności Bożej.