Mam zaszczyt zainaugurować dziś nowy cykl krótkich felietonów na antenie Radia Szczecin. Nosi on nazwę „Szczecin 1945 - bohaterowie, antybohaterowie i zwykli pionierzy''. Już po skierowaniu tego tytułu do opracowania graficznego, pomyślałem: - jak można o ówczesnych pionierach, którzy w 1945 roku przybywali do płonącego, zrujnowanego Szczecina, mówić "zwykli"? Przecież, oni wszyscy byli niezwykli!
Nie będę zmieniał tytułu, jednak chciałbym zaznaczyć swój ogromny szacunek dla pokolenia, które stawiało tutaj pierwsze kroki po wojennym koszmarze, po długich 6-ciu latach prześladowań niemieckich i sowieckich, czy walce na wszystkich frontach II Wojny Światowej. Dochodziło niekiedy do paradoksów, np. polscy lotnicy, którzy bombardowali Szczecin w czasie wojny w samolotach Royal Air Force, niekiedy po wojnie tenże Szczecin odbudowywali. Bardzo często bywało tak, że jedni przybywali nad Odrę, bo ich wygnano z rodzimych wsi na Kresach. Inni wracali z Syberii czy niemieckich obozów pracy, bardzo często wracając z Dortmundu czy Monachium byli zdziwieni, że Polska zaczyna się już na Odrze. Ich przedwojenny świat rozpadł się w gruzy, a nowego świata jeszcze nie zbudowali. Przez wiele lat byli gnębieni troską czy granica się utrzyma, zastanawiali się czy to jest prawda, że Rosjanie mogą oddać Szczecin Niemcom. Byli też tacy, którzy chcieli zniknąć w tłumie lub musieli, bo ścigał ich urząd bezpieczeństwa. Tu w Szczecinie wydawało się, że można roztopić się w masie ludzkiej i rozpocząć nowe życie. Niektórym to się udawało, a niektórych UB wyłuskiwało, nawet gdy rozpoczynali już spokojną pracą zawodową. Tutaj było najdalej od dawnego życia, ale i dość długi czas było niebezpiecznie, w zawieszeniu.
Szczecin w 1945 roku był miastem, w którym istniał margines przestępczy, w lasach byli niemieccy maruderzy, a rosyjscy żołnierze byli okrutnymi okupantami. Szczecin aż trzy razy był oddawany polskiej władzy wobec braku jednomyślności wielkich mocarstw. Administracja aliantów dwukrotnie zmuszała polskie władze do opuszczenia miasta. Piątego lipca pojawiła się decyzja o przyznaniu miasta Polsce. Obawy trwały jednak długo, jak stwierdzają socjolodzy - bardzo często nie rozpakowywano do końca części walizek, mając nadzieję, że może uda się wrócić do Wilna, Lwowa czy na Polesie. Obawy przed czasowością osiedlenia się na terenach najdalszej Polski zderzały się z naturalną ludzką chęcią zakorzenienia się na nowym skrawku ziemi. I właśnie o tym, kto budował komunistyczną utopię, a kto budował życie kościelne - również innych wyznań, będą felietony. Będą to sylwetki krwiste, wyraziste, ale zawsze ciekawe.
Nie będę zmieniał tytułu, jednak chciałbym zaznaczyć swój ogromny szacunek dla pokolenia, które stawiało tutaj pierwsze kroki po wojennym koszmarze, po długich 6-ciu latach prześladowań niemieckich i sowieckich, czy walce na wszystkich frontach II Wojny Światowej. Dochodziło niekiedy do paradoksów, np. polscy lotnicy, którzy bombardowali Szczecin w czasie wojny w samolotach Royal Air Force, niekiedy po wojnie tenże Szczecin odbudowywali. Bardzo często bywało tak, że jedni przybywali nad Odrę, bo ich wygnano z rodzimych wsi na Kresach. Inni wracali z Syberii czy niemieckich obozów pracy, bardzo często wracając z Dortmundu czy Monachium byli zdziwieni, że Polska zaczyna się już na Odrze. Ich przedwojenny świat rozpadł się w gruzy, a nowego świata jeszcze nie zbudowali. Przez wiele lat byli gnębieni troską czy granica się utrzyma, zastanawiali się czy to jest prawda, że Rosjanie mogą oddać Szczecin Niemcom. Byli też tacy, którzy chcieli zniknąć w tłumie lub musieli, bo ścigał ich urząd bezpieczeństwa. Tu w Szczecinie wydawało się, że można roztopić się w masie ludzkiej i rozpocząć nowe życie. Niektórym to się udawało, a niektórych UB wyłuskiwało, nawet gdy rozpoczynali już spokojną pracą zawodową. Tutaj było najdalej od dawnego życia, ale i dość długi czas było niebezpiecznie, w zawieszeniu.
Szczecin w 1945 roku był miastem, w którym istniał margines przestępczy, w lasach byli niemieccy maruderzy, a rosyjscy żołnierze byli okrutnymi okupantami. Szczecin aż trzy razy był oddawany polskiej władzy wobec braku jednomyślności wielkich mocarstw. Administracja aliantów dwukrotnie zmuszała polskie władze do opuszczenia miasta. Piątego lipca pojawiła się decyzja o przyznaniu miasta Polsce. Obawy trwały jednak długo, jak stwierdzają socjolodzy - bardzo często nie rozpakowywano do końca części walizek, mając nadzieję, że może uda się wrócić do Wilna, Lwowa czy na Polesie. Obawy przed czasowością osiedlenia się na terenach najdalszej Polski zderzały się z naturalną ludzką chęcią zakorzenienia się na nowym skrawku ziemi. I właśnie o tym, kto budował komunistyczną utopię, a kto budował życie kościelne - również innych wyznań, będą felietony. Będą to sylwetki krwiste, wyraziste, ale zawsze ciekawe.
Szczecin powojennych lat był niesamowicie ciekawym miejscem, trzeba tylko zadać sobie trud, aby zbadać dokumenty, książki historyków i opowiedzieć o tamtym czasie. Właśnie to mam zamiar robić w najbliższych miesiącach - Piotr Semka.