Szczecin 1945 - bohaterowie, antybohaterowie i zwykli pionierzy
Radio SzczecinRadio Szczecin » Szczecin 1945 - bohaterowie, antybohaterowie i zwykli pionierzy » Felietony


27 kwietnia 1945 roku był piątek. Piotr Zaremba był już mianowany szefem ekipy techniczno-budowlanej, która miała objąć Szczecin. Nic dziwnego, że z niecierpliwością czekał na informację o tym, kiedy miasto wpadnie w ręce Rosjan i będzie mógł wyjechać, by obsadzić metropolię nad Odrą. Czekając na wieści z frontu w Poznaniu kompletował potrzebną ekipę techników miejskich. W rzeczony piątek, przechadzając się na poznańskim placu Wyspiańskiego, zobaczył nagle grupę ludzi gromadzącą się wokół głośnika. Z megafonu ogłaszano właśnie, że „wojska 2. Frontu Białoruskiego zdobyły główne miasto Pomorza - Szczecin”. Jak wspomina Zaremba, natychmiast przerwał swój spacer i już po kilku minutach znalazł się przy willi przy ulicy Konopnickiej 6, gdzie swoją siedzibę miał pełnomocnik rządu lubelskiego na Pomorze Zachodnie – pułkownik Leonard Borkowicz. W Poznaniu przebywał akurat zastępca Borkowicza kapitan Wiktor Jaśkiewicz.

Zaremba chciał się dowiedzieć o szczegółach zdobycia miasta i poprosić o jakiś samochód, bo wtedy to był towar deficytowy, aby dostać się do Szczecina. Jak wspominał po latach:


Była trzecia po południu, gdy nacisnąłem dzwonek furtki wiodącej do ogródka willi. W tej samej chwili otworzyły się drzwi i stanął w nich kapitan Jaśkiewicz w płaszczu ubrany do wyjścia. Spotkaliśmy się na schodach. Jego pierwszym pytaniem było, co ja robię w Poznaniu, miałem być w Pile. Przerwał mi, gdy zacząłem tłumaczyć i wciągnął mnie do swojego gabinetu."


Jak się okazało, Jaśkiewicz pokazał Zarembie depeszę od Borkowicza, która nakazywała mu natychmiast objąć miasto. Jaśkiewicz dał Zarembie do zrozumienia, że spadł mu z nieba. Zapytał czy pojechałby z nim do Szczecina i czy zgodziłbym się zostać prezydentem miasta. Zaremba pisał: „Oszołomiony tymi perspektywami zgodziłem się na wyjazd do Szczecina, nie bardzo zdając sobie sprawę z konsekwencji tej decyzji.”

Już pół godziny później, małym przedwojennym polskim fiatem jechał z Jaśkiewiczem w kierunku metropolii nad Odrą, by po noclegu w Pile dotrzeć do Szczecina 28 kwietnia 1945 roku. Jak wspomina Zaremba: „Zastanawiałem się wielokrotnie, jakby się potoczyło moje dalsze życie, gdybym przyszedł do willi przy Konopnickiej pół godziny później?” No właśnie, dobre pytanie. Jaśkiewicz pewnie znalazłby w Pile - tymczasowej siedzibie województwa zachodniopomorskiego - jakiegoś innego kandydata na prezydenta grodu Gryfa. Traf chciał, że Zaremba wykazał się refleksem. I potem już swej historycznej szansy długo nie dał sobie wyrwać z rąk.