Szczecin 1945 - bohaterowie, antybohaterowie i zwykli pionierzy
Radio SzczecinRadio Szczecin » Szczecin 1945 - bohaterowie, antybohaterowie i zwykli pionierzy
(fot:Wikipedia) Polaków, tuż po wojnie oburzał fakt, że przyznany przez Bolesława Bieruta Order Virtuti Militari był noszony przez Rokossowskiego poniżej orderów sowieckich a nie pod szyją. Wyjaśniano to tak, że Rokossowski chciał nosić odznaczenie zgodnie z zasadami, jednak z drugiej strony obawiał się, że jeśli zasłoni ordery sowieckie, wywoła rozdrażnienie Stalina.
(fot:Wikipedia) Polaków, tuż po wojnie oburzał fakt, że przyznany przez Bolesława Bieruta Order Virtuti Militari był noszony przez Rokossowskiego poniżej orderów sowieckich a nie pod szyją. Wyjaśniano to tak, że Rokossowski chciał nosić odznaczenie zgodnie z zasadami, jednak z drugiej strony obawiał się, że jeśli zasłoni ordery sowieckie, wywoła rozdrażnienie Stalina.
Konstanty Rokossowski był jednym z niewielu Polaków, którzy w latach 30. utrzymali się na czołowych stanowiskach armii sowieckiej. Ten urodzony w Warszawie, mieszkaniec robotniczej Woli, wskutek ewakuacji, podczas I wojny światowej, trafił na dalekie Kresy Rosji. Tam został powołany do rosyjskiej armii, w której szybko awansował, gdyż doceniono jego osobistą odwagę i inicjatywę.
W 1918 roku przyłączył się do Armii Czerwonej i wkrótce zdobył sławę jednego z najlepszych dowódców młodego pokolenia. Polskie pochodzenie początkowo nie było problemem ale w czasie czystek lat 30. został poddany brutalnym represjom Stalina. Aresztowany, był bestialsko torturowany ale nikogo nie wydał. Wybito mu wiele zębów, złamano mu trzy żebra, jednak zachował honor.
Stalin w 1940 roku, już spodziewając się wojny, wyciągnął z łagru swoją ofiarę. Ten, ponownie został skierowany do pracy liniowej. Opłaciło się to Stalinowi. Rokossowski był jednym z głównych autorów zwyciężenia armii gen. Friedricha Paulusa pod Stalingradem. Potem zabłysnął walkami w ramach tzw. Operacji Bagration, w wyniku których, zajęto Białoruś.
W końcu 1944 roku, Rokossowski zaczął planować operację, której celem było przebić się na Berlin. Po drodze była oczywiście Polska. Wkrótce wywiązała się dosyć ciekawa rywalizacja, bo zarówno marszałek Gieorgij Żukow jak i Rokossowski chcieli zdobyć stolicę III Rzeszy. Ostatecznie, Polak w sowieckim mundurze musiał przełknąć gorzką pigułkę. Stalin zadbał, aby to Żukow, rdzenny Rosjanin dobił "faszystowskiego zwierza w jego leżu" - jak mówiło się wówczas w oficjalnej propagandzie. W tej sytuacji Rokossowski w trakcie ofensywy w styczniu 1945 r. –Rokossowski musiał zająć się nieco mniej ważnym strategicznym celem, czyli zajęciem Pomorza. I szło mu to bardzo dobrze. Już około 18 stycznie, czołówki pancerne 2. Frontu Białoruskiego dotarły w okolice Elbląga, a potem jego wojska oddzieliły niemieckie oddziały w worku wokół Trójmiasta od reszty Pomorza Zachodniego. Tymczasem 27 lutego, 1 Front Białoruski pod wodzą Żukowa zdobył Szczecinek a następnie wojska te żmudnie przebijały się w kierunku północnego ujścia Odry, po drodze zdobywając Wał Pomorski, Dąbie, a następnie Międzyodrze. Zdobycie Szczecina, mniej istotnego strategicznie niż Berlina, zostawiono niejako na deser i zajęły się tym właśnie podległe Rokossowskiemu wojska gen. Pawła Batowa.
22 lutego 1945 roku, główna szczecińska gazeta NSDAP, „Pommersche Zeitung”, z ironią opublikowało na pierwszej stronie notatkę: "Szczecin słowiański!". Pod nagłówkiem mogliśmy przeczytać: Moskwa chce oddać Pomorze i Szczecin "prawowitym właścicielom". Zacytowano jedną z moskiewskich gazet, która ujawniła, że na konferencji w Jałcie została rozstrzygnięta kwestia przynależności Szczecina do Polski. Dla gazety „Pommersche Zeitung” był to taki absurd, że cały tekst ukazał się w wyraźnie ironicznej tonacji. A jednak, to właśnie Rokossowski, Polak w rosyjskim mundurze, miał spowodować, że 26 kwietnia 1945 roku, sowieckie oddziały wkroczyły do Szczecina. Parę dni później, 30 kwietnia, Piotr Zaremba, który przybył tu z grupą operacyjną, rozkazał aby na budynku obecnego Urzędu Wojewódzkiego, na Wałach Chrobrego zawisła biało-czerwona flaga.
Przepowiednia „Pommersche Zeitung” ziściła się znacznie szybciej niż wydawało się to niemieckim dziennikarzom piszącym frontową niemiecką gazetę.

Po wojnie krążył kąśliwy dowcip:
- Czy słyszałeś, że Rokossowski przeszedł nową operację?
- Jak to, co się stało?
- Chirurdzy poszerzali mu pierś, bo już nie mieściły mu się ordery.

(Fot. https://collections.ushmm.org/search/catalog/pa1133267)
(Fot. https://collections.ushmm.org/search/catalog/pa1133267)

Styczeń 1945. Nowy rok, gauleiter Pomorza, Franz Schwede-Coburg rozpoczynał w atmosferze urzędowego optymizmu. Uspokajał swoich poddanych, że Niemcy dysponują już Wunderwaffe, która zmieni losy wojny. Poza tym w szczecińskiej elicie NSDAP pocieszano się że Volkssturm zatrzyma wrogie oddziały amerykańskie i sowieckie, powtarzając antynapoleoński ludowy zryw z 1813 roku, kiedy to Niemcy pokonali francuskie cesarstwo. Sam Schwede-Coburg, trzymał żelazną dłonią swoją krainę. Przez życie nauczył się przepychać łokciami.

Pochodził z nizin społecznych, urodził się w małej wiosce Drawöhnen, koło Kłajpedy ale po pewnej karierze w cesarskiej marynarce, należał do tych Niemców, którzy znaleźli na bruku w latach 20., gdy kryzys rozłożył na łopatki niemiecką gospodarkę. Właśnie wtedy znalazł swoją szansę w NSDAP. Był jednym z pierwszych aktywistów nazistowskich, którzy zwrócili na siebie uwagę Adolfa Hitlera. Usłyszał mowę führera w 1922 roku i natychmiast stał się zapalonym zwolennikiem nowego wodza.. Na początku lat 20., trafił do Coburga w Bawarii, gdzie założył silne koło partii nazistowskiej. Było to jedno z pierwszych miast w Niemczech, w których w 1930 roku wybory wygrali naziści. O znaczeniu, jakie dla Hitlera miała wygrana w Coburgu, świadczy fakt, że po zdobyciu władzy, pozwolił swojemu paladynowi dorzucić nazwę miasta jako drugi człon nazwiska. W 1934 roku, Hitler wysyła Schwede-Coburga do Szczecina jako gaulaitera pomorskiej organizacji NSDAP. Po zdobyciu władzy przez brunatny ruch - bardzo szybko pokazuje, że będzie rządził swoją żelazną rękę: prześladuje Żydów, demonstruje niechęć do Polaków, ustanawia pomniki, tak zwanej "krwawiącej granicy", czyli monumenty mające przypominać jak to zdradliwi Polacy zabrali Rzeszy Pomorze Gdańskie. W 1938 roku, w czasie wizyty w Szczecinie – Hitler stawia pomorskich nazistów jako wzor do anślaowania w całej Rzeszy. Gdy w 1939 roku wybucha wojna, staje się patronem Akcji T4 - eksterminacji osób psychicznie chorych i niedorozwiniętych z domów opieki w Treptow, Ueckermünde, Lauenburgu i Stralsundzie. W 1940 roku też jako pierwszy gauleiter w Rzeszy -rozpoczyna akcję deportacji około tysiąca szczecińskich Żydów do getta w Lublinie. Z czasem przybywa mu coraz więcej problemów. Od 1942 roku zmorą Szczecina stają się alianckie naloty. Jako gauleiter, osobiście dogląda systemu kontroli i wyzysku robotników przymusowych, szczególnie przy budowie zakładu benzyny syntetycznej w Policach. Ale gdy rozpoczyna się 1945 rok, Schwede-Coburg wciąż patrzy w przyszłość z optymizmem. Front w końcu stoi na Wiśle, czyli kilkaset kilometrów od Szczecina. Zimny prysznic nadchodzi szybko. W końcu stycznia, nie wiedząc jak szybko posuwają się czołówki sowieckie, wybiera się na zebranie partyjne do Trzcianki. Po powrocie do Szczecina, ze zdumieniem dowiaduje się, że tuż po jego wyjeździe, Rosjanie zajęli miasto. I wtedy do gauleietra Pomorza dociera brutalna prawda - jego rządy nad Pomorzem Zachodnim i Szczecinem, wcale nie muszą potrwać długo. Gmach III Rzeszy sypał się z wolna w gruzy.

Mam zaszczyt zainaugurować dziś nowy cykl krótkich felietonów na antenie Radia Szczecin. Nosi on nazwę „Szczecin 1945 - bohaterowie, antybohaterowie i zwykli pionierzy''. Już po skierowaniu tego tytułu do opracowania graficznego, pomyślałem: - jak można o ówczesnych pionierach, którzy w 1945 roku przybywali do płonącego, zrujnowanego Szczecina, mówić "zwykli"? Przecież, oni wszyscy byli niezwykli!
Nie będę zmieniał tytułu, jednak chciałbym zaznaczyć swój ogromny szacunek dla pokolenia, które stawiało tutaj pierwsze kroki po wojennym koszmarze, po długich 6-ciu latach prześladowań niemieckich i sowieckich, czy walce na wszystkich frontach II Wojny Światowej. Dochodziło niekiedy do paradoksów, np. polscy lotnicy, którzy bombardowali Szczecin w czasie wojny w samolotach Royal Air Force, niekiedy po wojnie tenże Szczecin odbudowywali. Bardzo często bywało tak, że jedni przybywali nad Odrę, bo ich wygnano z rodzimych wsi na Kresach. Inni wracali z Syberii czy niemieckich obozów pracy, bardzo często wracając z Dortmundu czy Monachium byli zdziwieni, że Polska zaczyna się już na Odrze. Ich przedwojenny świat rozpadł się w gruzy, a nowego świata jeszcze nie zbudowali. Przez wiele lat byli gnębieni troską czy granica się utrzyma, zastanawiali się czy to jest prawda, że Rosjanie mogą oddać Szczecin Niemcom. Byli też tacy, którzy chcieli zniknąć w tłumie lub musieli, bo ścigał ich urząd bezpieczeństwa. Tu w Szczecinie wydawało się, że można roztopić się w masie ludzkiej i rozpocząć nowe życie. Niektórym to się udawało, a niektórych UB wyłuskiwało, nawet gdy rozpoczynali już spokojną pracą zawodową. Tutaj było najdalej od dawnego życia, ale i dość długi czas było niebezpiecznie, w zawieszeniu.
Szczecin w 1945 roku był miastem, w którym istniał margines przestępczy, w lasach byli niemieccy maruderzy, a rosyjscy żołnierze byli okrutnymi okupantami. Szczecin aż trzy razy był oddawany polskiej władzy wobec braku jednomyślności wielkich mocarstw. Administracja aliantów dwukrotnie zmuszała polskie władze do opuszczenia miasta. Piątego lipca pojawiła się decyzja o przyznaniu miasta Polsce. Obawy trwały jednak długo, jak stwierdzają socjolodzy - bardzo często nie rozpakowywano do końca części walizek, mając nadzieję, że może uda się wrócić do Wilna, Lwowa czy na Polesie. Obawy przed czasowością osiedlenia się na terenach najdalszej Polski zderzały się z naturalną ludzką chęcią zakorzenienia się na nowym skrawku ziemi. I właśnie o tym, kto budował komunistyczną utopię, a kto budował życie kościelne - również innych wyznań, będą felietony. Będą to sylwetki krwiste, wyraziste, ale zawsze ciekawe.
Szczecin powojennych lat był niesamowicie ciekawym miejscem, trzeba tylko zadać sobie trud, aby zbadać dokumenty, książki historyków i opowiedzieć o tamtym czasie. Właśnie to mam zamiar robić w najbliższych miesiącach - Piotr Semka.
123456