Nie można powiedzieć, że album Karoliny Kozak jest muzyczną doskonałością, ale z pewnością jest bardzo dobrą produkcją, za którą zabrał się Bogdan Kondracki, znany ze współpracy z Anią czy Moniką Brodką. Producencki klimat, znany z poprzednich działań Kondrackiego kontynuowany jest i na solowej płycie Kozak. Dużo na krążku tym 'piosenkowatości', realizowanej głównie przez akustyczne brzmienie gitar oraz wokal Karoliny. Ponadto o płycie należy powiedzieć, że to bardzo melodyjny krążek, na którym oprócz po prostu ładnych piosenek znalazły się nade wszystko szczere teksty Kozak. Na albumie znajduje się całkiem spora liczba potencjalnych hitów, które już wkrótce wypłyną na falach wielu stacji radiowych.
Trudno powiedzieć, ile muzycznego żartu jest w kompozycjach na płycie grupy Cherry Ghost, a ile grania na serio. Momentami galopujące akustyczno - gitarowe dźwięki przypominają dowcipne i bardzo zdystansowane podejście do muzyki, jakie reprezentuje np. grupa Clap Your Hands Say Yeah, czasem też ociera się to o barowe country, a czasem brzmi po prostu bardzo staroświecko. Całość jednak ma coś w sobie, coś, co porusza w bardzo określonych warunkach - co oznacza, że nie nadają się te dźwięki do kontemplowania ich w jakimś nowoczesnym wnętrzu. Więcej w brzmieniach tych słychać rozlanych gdzie niegdzie małych jezior i lasów niż, pulsującego i dynamicznego miasta. Wszystko wskazuje na to, że boltońskie warunki, w których formowała się grupa przyczyniły się do brzmień bardziej prowincjonalnych, niż wielkomiejskich.
Amiina to kwartet smyczkowy, który pochodzi z mrocznej Islandii. Pochodzenie grupy odwrotnie proporcjonalnie jednak przekłada się na energię zawartą na płycie dziewcząt z Reykjaviku. Kurr to spokojny i mglisty album nie pozbawiany jednak tzw 'światła', słychać tu bowiem kojący np. nerwy delikatny śpiew pań oraz całą gamę dźwięków zdecydowanie majorowych, których przypisać należy cechy jakiejś pozytywności. Mimo to, po tym krążku nie można spodziewać się typowych piosenek, lecz raczej magicznych utworów. Kompozycje mogłyby stanowić doskonały 'podkład' do nieco baśniowych lub fantastycznych opowieści np. Tolkiena.
Czwarty pełnowartościowy longplay szkockiej wokalistki i autorki piosenek trafił 10 września na półki sklepowe. Zgodnie z zapowiedzią album ma wyraźną linię gitarową i niepozbawiony jest ostrzejszych brzmień. Całość jest przemiennie łagodzona lub dynamizowana głosem 'KT'. Trzeba, jednak pamiętać, że 'Drastic fantastic' w ogóle nie jest płytą nowatorską. Słychać zresztą, że autorka nie aspirowała do wyprodukowania takiego krążka. Całość stanowią przyjemne piosenki na gitary brzmiące wyraźnie i zdecydowanie, to one prowadzą w tej muzycznej opowieści. Inspiracje Tunstall takimi grupami jak Arctic Monkeys czy The Killers rzeczywiście słychać na tej płycie, choć przefiltrowane są one przez osobowość muzyczną autorki. Trochę w tym graniu zacięcia PJ Harvey, trochę amerykańskiego country spod znaku Damiena Rise’a. Pozytyw w Durze!
Kto by się spodziewał? Wiele wszak wskazywało już bowiem na to, że czas Tymona i Transistors się skończył a tu jednak tak mile zaskoczenie. Na 'Don’t Panic We’re From Poland' dużo bardzo skocznego, niegłupiego rock ‘n rolla ('The music'), sporo melancholijnych ballad piosenkowych, które po prostu chwytają za serce ( 'Morze, Plaża, Słońce') oraz bujającego prawie-reggae w stylu The Police. Ciekawa płyta! Warto przysłuchać się każdej piosence, w której oprócz szczerości drzemie duży potencjał twórczy. Wielkie barwo dla ciągle młodych chłopców i towarzyszących im wokalnie pań (Sara & Ewa Brylewska).