Był barwną postacią pierwszych miesięcy polskiego Szczecina. To on założył pierwszy w Szczecinie antykwariat. Józef Kijowski urodził się w 1901 roku w Milczy koło Sanoka. Tam też ukończył gimnazjum. Ojciec był drobnym rolnikiem, a zarazem pisarzem gminnym. W połowie lat dwudziestych jego rodzina przeniosła się do Poznania, gdzie prowadził sklepik, ale prawdziwą pasją pana Józefa były książki. Ta namiętność bibliofilska sprawiła, że zgromadził dużą bibliotekę. Wszystko to przerwała wojna. Spędził ją, pracując u niemieckiego bauera i dorabiając sobie jako stolarz. Bezpośrednio jak tylko skończyła się wojna, pojawił się w Poznaniu i tam podążając przez Piłę, z podręcznym bagażem, składającym się z worka polskich książek ruszył do Szczecina. Pojawił się na zgliszczach miast w towarzystwie kilku klasyków polskiej literatury i z bezcenną dlań książką Józefa Kisielewskiego „Ziemia gromadzi prochy”, o słowiańskich śladach na Pomorzu Zachodnim. A teraz zacytujmy jego wspomnienia z dnia przybycia do metropolii nad Odrą:
„Słońce już dawno zaszło jedynie na horyzoncie zachodnim, szeroką smugą świeciły zorze, po przeciwnej stronie Szczecina coraz wyraźniej pod pułapem ciężkiej chmury dymu z pożarów, odbijała się łuna. Życie miasta zawarło się w pozamykanych mieszkaniach. Zalegała uroczysta cisza, którą od czasu do czasu mącił łoskot walących się stropów."
Jak pisał jego przyjaciel, Mariusz Czarnecki - pan Józef rozpoczął pracę w miejskim urzędzie propagandy, był przez nawet kilka dni jego kierownikiem. W tamtych czasach pojęcie kierownik, które potem brzmiało humorystycznie, oznaczało raczej najczarniejszą harówkę, a nie apanaże. Znajomi, którzy dobrze znali Józefa Kijowskiego z tamtego czasu , opowiadali o nieopanowanej gorączce, z jaką lustrował opustoszałe kamienice i plądrowane przez szabrowników domy w poszukiwaniu książek. Sam siebie nazywał szabrownikiem, tyle że w owym książkowym asortymencie szabrownictwa, tu konkurentów nie znajdował. Wiedziony osobliwą różdżką swoich zainteresowań, penetrował domowe biblioteki, antykwariaty, zbiory prywatne, wynajdował właściwie dzieła, wiele z nich ocalił od zniszczenia lub pożaru. Szczególnie wyczulony był na książki o tematyce Pomorza. Wiele z tych znalezisk uratował, zabezpieczył przed zniszczeniem.
Dla swoich przyjaciół był symbolem niezniszczalności, dobroczynnego, działania ludzkiego, pośród pożogi, gdzie wszystko zaprzecza powołaniu człowieka do tworzenia. Był symbolem wiecznego odrodzenia, bo książka jest symbolem, znakiem i syntezą życia. I właśnie z tym posłannictwem Józef Kijowski ratował książki w płonącym jeszcze Szczecinie.
Dawna Biblioteka miejska w Szczecinie, późniejsza Książnica Pomorska tuż po wojnie