Artur Szałabawka, poseł PiS mówił, że frekwencja z wyborów na wybory powinna rosnąć. - Bez względu na wynik, bez względu, jakie ugrupowanie, frekwencja we wszystkich krajach rozwiniętych i Unii Europejskiej, w tych demokracjach z roku na rok zawsze wzrasta, a nie maleje. A tutaj jednak wybory do wyborów o 5 punktów procentowych spadła, a powinna być w granicach 50-55 procent. To by był wynik pokazujący trend wzrostowy - podkreśla Szałabawka.

Artur Łącki, poseł Koalicji Obywatelskiej przypomniał, że wyniki są i tak lepsze niż z lat 2004-2014. - Pewnie chciałoby się, żeby ona była większa, ale generalnie to są dwa głosowania, w których była największa frekwencja do europarlamentu. Proszę sobie przypomnieć, że pierwsze wybory to było dwadzieścia kilka procent, więc nie jest aż tak strasznie. Chociaż oczywiście dobrze by było, gdyby ta frekwencja była zawsze powyżej 50 procent - dodaje Łącki.

W tegorocznych wyborach europarlamentarnych frekwencja wyniosła nieco ponad 40%. Pięć lat temu była o 5 punktów wyższa. W latach 2004-2014 nie przekroczyła progu 25 procent.