Fala powodziowa może przechodzić przez Pomorze Zachodnie nawet przez kilkanaście dni. Goście "Kawiarenki politycznej" Radia Szczecin dyskutowali na temat tego, co dzieje się na zalanych terenach na południu kraju i jak Zachodniopomorskie przygotowuje się na wielką wodę.
- W samym Szczecinie teren, który może być ewentualnie zagrożony to jest Dąbie w okolicach plaży, ale będziemy tam przygotowani. Może też być zagrożona Wyspa Pucka, ale z modeli hydrologicznych wynika, że może nie być potrzeby ewakuacji tych osób - zaznaczył wojewoda zachodniopomorski, Adam Rudawski.
Na zalanych terenach w Kłodzku pomagał m.in. dr Marek Łuczak, wolontariusz, na co dzień prezes Pomorskiego Towarzystwa Historycznego. Nastawiliśmy się, żeby przez kilka dni zrobić jak najwięcej - podkreślał.
- Wiedzieliśmy, że nie jesteśmy w stanie ratować ludzi; nie mamy takiego sprzętu jak WOPR czy ratownicy. Wiedzieliśmy natomiast, ze możemy być przydatni w "fazie po"; mieliśmy podnośniki pneumatyczne, pasy, wyciągarki, które mogliśmy napędzać akumulatorami. Byliśmy przygotowani do pracy w warunkach bez prądu - relacjonował.
M.in. w Kłodzku mieszkańcom pomagał wolontariusz też Piotr Bylewski.
- Jest tam wjazd i widok na rzekę: już miała niski poziom, ale na drzewach na wysokości 4-5 metrów wisiały jakieś szmaty, firany co wskazywało na wysokość wody powodziowej. Niesamowity widok: krzewy, trzciny są "uczesane" w kierunku biegu rzeki jakby wyczesał to jakiś wielki grzebień - opisywał.
Z terenów zalanych - m.in. w Nysie - poszkodowanym pomagali też zachodniopomorscy WOPR-owcy.
- Udało się ewakuować ok. 1000 osób, to były głównie osoby starsze, które nie mogły się same ewakuować z zalanych terenów. Działania były prowadzone w momencie, kiedy woda napływała. Ewakuowaliśmy osoby, które nie chciały lub nie zdążyły ewakuować się przed nadejściem tej wody - mówił ratownik Przemysław Janusz.
W przypadku, gdy sytuacja będzie gorsza niż przewidują prognozy - dla mieszkańców Wyspy Puckiej wyznaczono kilkanaście szkół do ewakuacji. Na tych terenach może mieszkać nawet pięć tysięcy osób. Zameldowanych jest 400.
- W samym Szczecinie teren, który może być ewentualnie zagrożony to jest Dąbie w okolicach plaży, ale będziemy tam przygotowani. Może też być zagrożona Wyspa Pucka, ale z modeli hydrologicznych wynika, że może nie być potrzeby ewakuacji tych osób - zaznaczył.
- Wiedzieliśmy, że nie jesteśmy w stanie ratować ludzi; nie mamy takiego sprzętu jak WOPR czy ratownicy. Wiedzieliśmy natomiast, ze możemy być przydatni w "fazie po"; mieliśmy podnośniki pneumatyczne, pasy, wyciągarki, które mogliśmy napędzać akumulatorami. Byliśmy przygotowani do pracy w warunkach bez prądu - relacjonował.
- Jest tam wjazd i widok na rzekę: już miała niski poziom, ale na drzewach na wysokości 4-5 metrów wisiały jakieś szmaty, firany co wskazywało na wysokość wody powodziowej. Niesamowity widok: krzewy, trzciny są "uczesane" w kierunku biegu rzeki jakby wyczesał to jakiś wielki grzebień - opisywał.