Czternaścioro wychowanków placówki opiekuńczej, zwanej też rodzinkowym domem dziecka, wróciło do swoich mieszkań w śródmieściu Stargardu. Mieszkania zostały wyremontowane po październikowym pożarze.
Prace remontowe zajęły niemal trzy miesiące. Plan był taki, by jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia młodzi lokatorzy wrócili do domu. Na czas remontu ulokowano ich w kilku innych palcówkach.
Opiekująca się dziećmi Beata Skowron-Ratajczak podkreśla, że wszyscy wyczekiwali chwili powrotu.
- Teraz czuć, że jest dom. I my, i dzieci już nie mogliśmy się doczekać, wreszcie jest. Panowie jeszcze przyszli, poprawiają grzejnik, ale wszystko już jest dobrze - zapewnia.
Pomieszczenia wyremontowano gruntownie - mówi dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie Agnieszka Ignasiak.
- Były wymiany drzwi, podłóg, czekaliśmy na dostawy i był troszeczkę poślizg, ale Wigilia na swoim miejscu - zaznacza.
- Wszyscy byliśmy porozrzucani po innych placówkach i tęskniliśmy za sobą - mówi jeden z wychowanków, Sebastian.
Wszystkie lokale wyposażono w systemy przeciwpożarowe. Remont kosztował ponad 130 tys. zł.
Opiekująca się dziećmi Beata Skowron-Ratajczak podkreśla, że wszyscy wyczekiwali chwili powrotu.
- Teraz czuć, że jest dom. I my, i dzieci już nie mogliśmy się doczekać, wreszcie jest. Panowie jeszcze przyszli, poprawiają grzejnik, ale wszystko już jest dobrze - zapewnia.
Pomieszczenia wyremontowano gruntownie - mówi dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie Agnieszka Ignasiak.
- Były wymiany drzwi, podłóg, czekaliśmy na dostawy i był troszeczkę poślizg, ale Wigilia na swoim miejscu - zaznacza.
- Wszyscy byliśmy porozrzucani po innych placówkach i tęskniliśmy za sobą - mówi jeden z wychowanków, Sebastian.
Wszystkie lokale wyposażono w systemy przeciwpożarowe. Remont kosztował ponad 130 tys. zł.