Święta Bożego Narodzenia to czas, w którym kościoły będą pełne wiernych. Poza okresem świątecznym jest ich zdecydowanie mniej. Pokazują to także badania Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego.
Na północy i zachodzie kraju odsetek uczęszczających na msze spadł poniżej 20 procent - to najmniej w całym kraju. - Doszliśmy do ważnego momentu, bo te liczby się zatrzymały, przestały spadać - przekonywał w środowych "Rozmowach pod krawatem" arcybiskup Wiesław Śmigiel. - Rzeczywiście tutaj te wskaźniki nie są imponujące i raczej trzeba robić rachunek sumienia i zastanawiać się, co zrobić, żeby ta ewangelizacja nabrała dynamizmu. Ale z drugiej strony ci ludzie, którzy są w Kościele są bardzo mocno zaangażowani w życie parafii.
- Może nie widać tego tak bardzo w Szczecinie, ale podczas wizytacji w terenie to zaangażowanie jest bardzo widoczne - skwitował metropolita szczecińsko-kamieński.
- Mniej wiernych w kościołach, mniej ślubów kościelnych, mniej powołań - to rzeczywistość ale także specyfika Szczecina i Pomorza Zachodniego - przyznał arcybiskup Wiesław Śmigiel.
- Mimo, że minęło 80 lat od czasu, kiedy te ziemie są polskie, musimy pamiętać, że ludzie oderwani od swoich korzeni z trudem zachowują tożsamość i z trudem radzą sobie z religijnością i duchowością na nowym terenie. Dlatego te parametry dotyczące liczb wiernych w kościołach, ślubów czy powołań są u nas niższe - mówił arcybiskup Śmigiel. - Tu jest taki teren, który wymaga od każdego, kto się decyduje tutaj na posługę, albo kto tu został skierowany przez Ojca Świętego, To jest taki teren, który wymaga gorliwości. I to takiego pełnego zaangażowania. Mało tego, jestem o tym głęboko przekonany i dziękuję Panu Bogu, że taką łaskę mi dał. Trzeba tę ziemię i tych ludzi tutaj pokochać.
Metropolita szczecińsko-kamieński przekonuje, że już tę ziemię pokochał, mimo że decyzja o objęciu archidiecezji zapadła poza nim dużo wyżej. - W momencie, kiedy Ojciec Święty mówi, proszę, żebyś poszedł do archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej, miałbym odmówić? Ja bym sobie nie poradził z tą odmową. Mówię tu zupełnie szczerze. Dlatego to przyjąłem z radością, z ogromnym lękiem. Nie jestem naiwny i zdaję sobie sprawę, że tych wyzwań jest naprawdę sporo.
- Jednocześnie widać tutaj dużo dobra - skwitował arcybiskup Wiesław Śmigiel, który na święta życzył wszystkim pojednania i patrzenia na siebie nawzajem z miłością lub chociaż z życzliwością.
- Mimo, że minęło 80 lat od czasu, kiedy te ziemie są polskie, musimy pamiętać, że ludzie oderwani od swoich korzeni z trudem zachowują tożsamość i z trudem radzą sobie z religijnością i duchowością na nowym terenie. Dlatego te parametry dotyczące liczb wiernych w kościołach, ślubów czy powołań są u nas niższe - mówił arcybiskup Śmigiel. - Tu jest taki teren, który wymaga od każdego, kto się decyduje tutaj na posługę, albo kto tu został skierowany przez Ojca Świętego, To jest taki teren, który wymaga gorliwości. I to takiego pełnego zaangażowania. Mało tego, jestem o tym głęboko przekonany i dziękuję Panu Bogu, że taką łaskę mi dał. Trzeba tę ziemię i tych ludzi tutaj pokochać.
Metropolita szczecińsko-kamieński przekonuje, że już tę ziemię pokochał, mimo że decyzja o objęciu archidiecezji zapadła poza nim dużo wyżej. - W momencie, kiedy Ojciec Święty mówi, proszę, żebyś poszedł do archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej, miałbym odmówić? Ja bym sobie nie poradził z tą odmową. Mówię tu zupełnie szczerze. Dlatego to przyjąłem z radością, z ogromnym lękiem. Nie jestem naiwny i zdaję sobie sprawę, że tych wyzwań jest naprawdę sporo.
- Jednocześnie widać tutaj dużo dobra - skwitował arcybiskup Wiesław Śmigiel, który na święta życzył wszystkim pojednania i patrzenia na siebie nawzajem z miłością lub chociaż z życzliwością.
Edycja tekstu: Piotr Kołodziejski


Radio Szczecin