"Dość lekceważenia społeczeństwa" - pod takim hasłem w sobotę odbyła się w Warszawie wielka antyrządowa manifestacja przeciwko zmianom w prawie pracy i reformie emerytalnej. Wzięło w niej udział około 100 tysięcy ludzi. Akcje protestacyjne trwały w Warszawie od środy. Przemawiając w sobotę do zebranych na Placu Zamkowym przewodniczący "Solidarności" Piotr Duda powiedział: "Płakać mi się chce ze szczęścia, że wreszcie żeśmy się obudzili, jako Polacy, jako polscy pracownicy". Szef Solidarności zarzucił rządowi, że manipuluje budżetem i podejmuje "działania antypracownicze". Podkreślił, że parlament powinien zostać rozwiązany i zapowiedział zbieranie podpisów w tej sprawie. Przewodniczący OPZZ Jan Guz zapowiedział, że związkowcy są gotowi zablokować cały kraj. Lider Forum Związków Zawodowych Tadeusz Chwałka wskazał, że należy zmienić to, że rządzący proponują najdłuższy czas pracy, głodowe płace i antypracownicze projekty ustaw. Czy sobotnie manifestacje w Warszawie doprowadzą do eskalacji protestów i przedterminowych wyborów? Czy rząd chce dialogu ze społeczeństwem? A może to związki zawodowe manipulują opinią publiczną chcąc osiągnąć własne cele polityczne?