Separatyści nie ogłosili jeszcze wyników drugiego głosowania, które odbyło się w obwodzie ługańskim.

Według władz w Kijowie oba referenda były nielegalne. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy stwierdziło, że "nie mają one mocy prawnej" i "nie będą miały żadnych następstw dla jedności terytorialnej Ukrainy". Określiło je również jako "przestępczą farsę" finansowaną przez Rosję - informuje TVN24.

Wyników nie uznają także Stany Zjednoczone i kraje Unii, w tym Polska.

- Zdajemy sobie z tego sprawę, ale chcemy zostać wysłuchani - mówi Roman Lagin, przewodniczący Centralnej Komisji Wyborczej tzw. Donieckiej Republiki Ludowej. - Informujemy, że w Doniecku nie odbędą się wybory prezydenckie. To nielogiczne i niewłaściwe, by na terenie Donieckiej Republiki Ludowej wybierać prezydenta Ukrainy.

O tym, że wyniki nie są wiarygodne przekonują ukraińskie i zachodnie media. Podkreślają, że w głosowaniach nie brali udziału niezależni obserwatorzy. Z kolei w niedzielę mieszkańcy obwodu ługańskiego informowali w internecie, że jedna osoba mogła głosować co najmniej dwa razy, a komisje nie sprawdzały dokumentów tożsamości.

Ponadto dzień przed referendum zatrzymano pod Słowiańskiem grupę uzbrojonych separatystów, którzy przewozili ok. 100 tysięcy już wypełnionych kart do głosowania.