Do jednej z aptek we wschodnim Londynie klienci ustawiali się w kolejce już na pół godziny przed otwarciem.

- Trzeba przyjść koło godziny siódmej. Żele do dezynfekcji znikają tuż po dostawie - powiedział sprzedawca w aptece w centrum stolicy.

W niektórych sklepach półki z makaronem, ryżem czy papierem toaletowym świecą pustkami, choć rząd cały podkreśla: nie ma powodów do paniki, a ewentualne problemy z zaopatrzeniem wystąpić mogą właśnie dlatego, że ludzie niepotrzebnie robią zapasy.

Lekarze na Wyspach zanotowali już 206 przypadków. Wirus obecny jest w każdym regionie Królestwa: od Londynu, przez środkową Anglię, po Walię, Irlandię Północną i Szkocję. Przebadano ponad 20 tys. osób. U niespełna jednego procenta wykryto chorobę.

- To wciąż niewielkie liczby, jeśli zestawi się je z danymi z kontynentu. Ale szanse, że unikniemy epidemii, są minimalne lub zerowe - powiedziała BBC Jennie Harris, zastępca naczelnego oficera medycznego Anglii.

W piątek w związku z koronawirusem zmarła na Wyspach druga osoba. Choroba spowodowana wirusem nie była jedyną przyczyną śmierci 80-letniego mężczyzny, który miał inne problemy zdrowotne.