Paszport dyplomatyczny Polaka, który jest w śpiączce, powinien już być w Anglii - mówił Polskiemu Radiu wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk. Paszport został wysłany w piątek wcześnie rano.
Jak mówił wiceminister, teraz strona polska czeka na wypełnienie procedur po stronie brytyjskiej. Najpierw brytyjski sąd rozpatrzy wniosek o złożenie podpisu na paszporcie, żeby był ważnym dokumentem. Piotr Wawrzyk zakłada, że to może się wydarzyć w ciągu weekendu.
- W tym przypadku oczywiście nie chodzi o fizyczny podpis, tylko o prawną formułę zgody sądu. W ramach pandemii sądy teraz rozpatrują wszystkie sprawy w trybie online. Biorąc po uwagę tempo sprawy - tak jak i u nas są sędziowie, którzy dyżurują również w weekendy - wyobrażamy sobie, że tak się to odbędzie - mówił wiceminister.
Po rozpatrzeniu wniosku przez sąd, do zakończenia procesu będzie jeszcze niezbędne złożenie wniosku do władz brytyjskich. - Będziemy notyfikowali stronie brytyjskiej, że mamy nowego dyplomatę - mówił Piotr Wawrzyk.
Wiceminister spraw zagranicznych zaznaczył, że jest to precedensowa sprawa. Podkreślił, że strona Polska zrobiła wszystko co można, teraz ważąca będzie odpowiedź strony brytyjskiej.
- Wykonujemy w ekspresowym tempie działania, które zwykle zajmują tygodnie jeżeli nie miesiące. Do tej pory potykaliśmy się, w cudzysłowie oczywiście, o działania władz brytyjskich. Wszyscy mają świadomość, także władze brytyjskie, że tu chodzi o czas, więc myślę, że ta decyzja będzie szybko, ale trudno nam określić w tej chwili kiedy to nastąpi, bo to jest suwerenna decyzja władz brytyjskich - mówił wiceminister.
Polak, który od kilkunastu lat mieszka w Anglii, 6 listopada zeszłego roku doznał zatrzymania pracy serca na co najmniej 45 minut. W wyniku tego - według angielskiego szpitala - doszło do poważnego i trwałego uszkodzenia mózgu. W związku z tym szpital w Plymouth wystąpił do sądu o zgodę na odłączenie aparatury podtrzymującej życie. Zgodzili się na to mieszkający w Anglii żona i dzieci mężczyzny. Przeciwne są temu jednak mieszkające w Polsce matka i siostra, a także mieszkające w Anglii druga siostra i siostrzenica.
15 grudnia brytyjski Sąd Opiekuńczy uznał, że w obecnej sytuacji podtrzymywanie życia mężczyzny "nie jest w jego najlepszym interesie" i w związku z tym odłączenie aparatury podtrzymującej życie będzie zgodne z prawem, zaś mężczyźnie należy zapewnić opiekę paliatywną tak, aby do czasu śmierci zachował jak największą godność i jak najmniej cierpiał.
Aparatura podtrzymująca życie była dwukrotnie odłączana - najpierw na dwa, następnie na pięć dni - ale później była znów podłączana w związku z wnioskiem o apelację, którego nie przyjęto, a później w związku z nowymi dowodami przedstawianymi przez tę część rodziny, która walczy o podtrzymywanie życia mężczyzny.
Rodzina złożyła skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, ten skargę jednak odrzucił. To pozwala szpitalowi ponownie odłączyć podawanie mężczyźnie pożywienia i wody.
- W tym przypadku oczywiście nie chodzi o fizyczny podpis, tylko o prawną formułę zgody sądu. W ramach pandemii sądy teraz rozpatrują wszystkie sprawy w trybie online. Biorąc po uwagę tempo sprawy - tak jak i u nas są sędziowie, którzy dyżurują również w weekendy - wyobrażamy sobie, że tak się to odbędzie - mówił wiceminister.
Po rozpatrzeniu wniosku przez sąd, do zakończenia procesu będzie jeszcze niezbędne złożenie wniosku do władz brytyjskich. - Będziemy notyfikowali stronie brytyjskiej, że mamy nowego dyplomatę - mówił Piotr Wawrzyk.
Wiceminister spraw zagranicznych zaznaczył, że jest to precedensowa sprawa. Podkreślił, że strona Polska zrobiła wszystko co można, teraz ważąca będzie odpowiedź strony brytyjskiej.
- Wykonujemy w ekspresowym tempie działania, które zwykle zajmują tygodnie jeżeli nie miesiące. Do tej pory potykaliśmy się, w cudzysłowie oczywiście, o działania władz brytyjskich. Wszyscy mają świadomość, także władze brytyjskie, że tu chodzi o czas, więc myślę, że ta decyzja będzie szybko, ale trudno nam określić w tej chwili kiedy to nastąpi, bo to jest suwerenna decyzja władz brytyjskich - mówił wiceminister.
Polak, który od kilkunastu lat mieszka w Anglii, 6 listopada zeszłego roku doznał zatrzymania pracy serca na co najmniej 45 minut. W wyniku tego - według angielskiego szpitala - doszło do poważnego i trwałego uszkodzenia mózgu. W związku z tym szpital w Plymouth wystąpił do sądu o zgodę na odłączenie aparatury podtrzymującej życie. Zgodzili się na to mieszkający w Anglii żona i dzieci mężczyzny. Przeciwne są temu jednak mieszkające w Polsce matka i siostra, a także mieszkające w Anglii druga siostra i siostrzenica.
15 grudnia brytyjski Sąd Opiekuńczy uznał, że w obecnej sytuacji podtrzymywanie życia mężczyzny "nie jest w jego najlepszym interesie" i w związku z tym odłączenie aparatury podtrzymującej życie będzie zgodne z prawem, zaś mężczyźnie należy zapewnić opiekę paliatywną tak, aby do czasu śmierci zachował jak największą godność i jak najmniej cierpiał.
Aparatura podtrzymująca życie była dwukrotnie odłączana - najpierw na dwa, następnie na pięć dni - ale później była znów podłączana w związku z wnioskiem o apelację, którego nie przyjęto, a później w związku z nowymi dowodami przedstawianymi przez tę część rodziny, która walczy o podtrzymywanie życia mężczyzny.
Rodzina złożyła skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, ten skargę jednak odrzucił. To pozwala szpitalowi ponownie odłączyć podawanie mężczyźnie pożywienia i wody.
Dodaj komentarz 3 komentarze
Sędzia który wydał wyrok zezwalający na odłączenie tego człowieka od aparatury jest znanym w Anglii zagorzałym zwolennikiem legalizacji eutanazji i powinno się o tym mówić głośno !
Ruch z paszportem dyplomatycznym jest rewelacyjny ; zobaczymy jak do tego faktu podejdą angole.
'Śmierć mózgu – definicja śmierci utożsamiająca śmierć człowieka jako całości z nieodwracalnym ustaniem funkcji mózgu. Obecnie przyjęta w Polsce definicja śmierci jako śmierci całego mózgu obowiązuje od 2007 roku."
Nie wolno uśmiercać chorego w jakimkolwiek stanie. Nie wolno go głodzić i pozbawiać płynów.
Szpital ten, wbrew zapewnieniom odmawia choremu najbardziej elementarnej opieki, jaką jest żywienie i nawadnianie. To skazywanie człowieka na okrutną, powolną eutanazję przez śmierć z odwodnienia i przez zagłodzenie.
To nieludzkie i niepoduszczalne. Żywienie i pojenie chorego NIE JEST uporczywą terapią. Wszelkie zapewnienia szpitala o rzekomym współczuciu i rzekomo pełnej opiece brzmią wręcz absurdalnie i budzą zdumienie i niesmak.