Radio SzczecinRadio Szczecin » Polska i świat
  Reklama  
Zobacz
  Reklama  
Zobacz
  Reklama  
Zobacz
  Reklama  
Zobacz
  Autopromocja  
Zobacz
  Reklama  
Zobacz

Tower Bridge w Londynie. Fot. [Radio Szczecin]
Tower Bridge w Londynie. Fot. [Radio Szczecin]
Brytyjska opozycja żąda wyborów i krytykuje fakt, że Konserwatyści znów wybrali krajowi premiera spośród własnego grona. A rządzący odpowiadają, że kampania wyborcza i brak rządu spotęgowałyby tylko obecne problemy gospodarcze.
"Jedyne wyjście to wybory, tak by ludzie wysiedli z konserwatywnej karuzeli chaosu" - przekonują Liberalni Demokraci na Twiterze. "Konserwatyści nie mają teraz mandatu. Złamali obietnice i zniszczyli gospodarkę. Nie mogą co miesiąc serwować nam nowych premierów" - mówi z kolei wiceszefowa Partii Pracy Angela Rayner.

Pierwsza minister Szkocji Nicola Sturgeon apeluje, by prawica pod wodzą Rishiego Sunaka nie "uruchamiała kolejnej fali zaciskania pasa". I dodaje, że ma nadzieję, że nowy premier "szybko" ogłosi wybory parlamentarne.

Według sondaży, większość Brytyjczyków wolałaby pójść do urn. Tak jest od wielu tygodni. Według przeprowadzonego dziś błyskawicznego badania pracowni IPSOS do urn chciałoby pójść 2/3 badanych. W tej grupie jest też Damian, mieszkający we wschodnim Londynie.

"Nie sądzę, by wszyscy posłowie mieli dziś zaufanie ludzi. Powinniśmy dostać szansę, by wybrać, kogo chcemy" - przekonuje w rozmowie z Polskim Radiem.

W praktyce wybory bez zgody partii rządzącej odbyć się nie mogą. W sondażach Konserwatyści są teraz daleko w tyle za lewicową Partią Pracy. Wybory mogą się odbyć najpóźniej w styczniu 2025 roku, ale szef rządu - na podstawie tzw. królewskiej prerogatywy - ma prawo zorganizować je wcześniej. W brytyjskim systemie premierzy zwykle korzystali z tych uprawnień, by wybrać dla swej partii najdogodniejszy sondażowo moment.

Nowy szef Torysów, a wraz z nim większość jego partii, odpowiada opozycji że zorganizowanie wyborów teraz tylko zwiększyłoby niepewność, zaniepokoiło rynki i spowodowało, że na czas kampanii w Królestwie nie byłoby rządu, który mógłby pomagać ludziom zmagającym się z kryzysem kosztów życia. "Potrzebujemy teraz stabilności i jedności" - mówił Rishi Sunak.

"To bardzo tradycyjny konserwatysta: wierzy w solidne finanse, w to, ze rząd nie powinien wydawać pieniędzy, których nie ma" - dodawał w BBC jego stronnik, Liam Fox, były minister handlu międzynarodowego.

Na nominację Rishiego Sunaka rynki zareagowały pozytywnie: funt się umocnił, rentowność obligacji spadła.
Relacja Adama Dąbrowskiego [IAR]

Najnowsze Szczecin Region Polska i świat Sport Kultura Biznes

  Reklama  
Zobacz
  Reklama  
Zobacz
  Autopromocja  
Zobacz
  Reklama  
Zobacz
  Autopromocja  
Zobacz
  Autopromocja  
Zobacz
  Reklama  
Zobacz
  Reklama  
Zobacz
  Reklama  
Zobacz

radioszczecin.tv

Najnowsze podcasty