Kolejne trzęsienie ziemi nawiedziło środkową Turcję. Miało miejsce na głębokości 2 kilometrów. To trzecie od poniedziałku i najsłabsze trzęsienie ziemi w tym kraju.
Nowe wstrząsy miały mieć siłę 5,5 stopnia w skali Richtera, a ich epicentrum miało znajdować się w centralnej Turcji.
W poniedziałek nad ranem wstrząs w okolicy miasta Gaziantep, na wschodzie Turcji, nieopodal granicy z Syrią, znajdowało się na głębokości 18 kilometrów i miało siłę 7,7 stopnia. Około 13 zanotowano tam drugie silne trzęsienie o magnitudzie 7,6. Według tureckich sejsmologów doszło też do co najmniej 130 wstrząsów wtórnych. To prawdopodobnie największy taki kataklizm w Turcji w Syrii od co najmniej kilkuset lat.
Obszar dotknięty kataklizmem w Turcji i Syrii rozciąga się na ponad 330 kilometrów. Wstrząsy odczuwalne były także w Egipcie, Libanie i na Cyprze. Potwierdzona liczba ofiar śmiertelnych wstrząsów na granicy Turcji i Syrii wzrosła do ponad pięciu tysięcy.
Ratownicy w obu krajach walczą teraz z czasem, by wydobyć spod gruzów żywe osoby. Pomoc na miejsce wysłało już kilkadziesiąt państw z całego świata. Grupa 76 polskich strażaków, ekipa ratunkowo-medyczna i osiem psów również pomaga w Turcji. Nasze służby pracują równolegle w dwóch miejscach nieopodal miasta Gaziantep na południowym wschodzie kraju. Pomagają w poszukiwaniu zaginionych po trzęsieniu ziemi i ratują rannych. Do dyspozycji mają 20 ton sprzętu.
Dowódca grupy brygadier Grzegorz Borowiec mówi, że nasi ratownicy będą dziś szukali osób poszkodowanych w trzęsieniu ziemi w miejscach wskazanych przez władze lokalne. - Pierwsza część zaczyna rozbijać obozowisko, a druga część jedzie na najbardziej zniszczone tereny i typuje budynki, w których szanse na przeżycie ludzi były największe i potem trwają działania związane z poszukiwaniem ewentualnych poszkodowanych - tłumaczy Borowiec.
Pracę utrudnia przenikliwe zimno, a czasu jest coraz mniej, bo osobom, które przeżyły trzęsienie, grozi teraz nie tylko mróz, ale i odwodnienie. Światowa Organizacja Zdrowia ostrzegła, że liczba ofiar może zwiększyć się aż ośmiokrotnie także dlatego, że wielu ocalałych koczuje na mrozie pod gołym niebem.
Czechy wysłały do Turcji 68-osobową grupę ratowniczą złożoną ze strażaków, lekarzy i inżynierów wraz z psami tropiącymi i sprzętem. Tak liczna grupa czeskich ratowników jest wykorzystywana w zagranicznej misji po raz pierwszy. Czas jej pobytu w Turcji jest przewidziany na 10 dni z możliwością przedłużenia. Czescy ratownicy zostali skierowani do działań w rejonie miasta Adiyaman, gdzie będzie pracować też polska ekipa poszukiwawcza.
Również Słowacja przyłączyła się do pomocy w poszukiwaniach ofiar trzęsienia ziemi. W nocy z Bratysławy wyleciała grupa 10 strażaków i 5 ratowników górskich z wyszkolonymi psami i sprzętem. Podobnie jak w przypadku ratowników z Czech, ich misja jest przewidziana na 10 dni. Minister spraw wewnętrznych Roman Mikulec przekazał, że Słowacja jest gotowa wysłać do Turcji drugi zespół ratowników.
Prezydent Turcji ogłosił siedmiodniową żałobę narodową i nakazał opuszczenie flag na masztach w całym kraju.
W poniedziałek nad ranem wstrząs w okolicy miasta Gaziantep, na wschodzie Turcji, nieopodal granicy z Syrią, znajdowało się na głębokości 18 kilometrów i miało siłę 7,7 stopnia. Około 13 zanotowano tam drugie silne trzęsienie o magnitudzie 7,6. Według tureckich sejsmologów doszło też do co najmniej 130 wstrząsów wtórnych. To prawdopodobnie największy taki kataklizm w Turcji w Syrii od co najmniej kilkuset lat.
Obszar dotknięty kataklizmem w Turcji i Syrii rozciąga się na ponad 330 kilometrów. Wstrząsy odczuwalne były także w Egipcie, Libanie i na Cyprze. Potwierdzona liczba ofiar śmiertelnych wstrząsów na granicy Turcji i Syrii wzrosła do ponad pięciu tysięcy.
Ratownicy w obu krajach walczą teraz z czasem, by wydobyć spod gruzów żywe osoby. Pomoc na miejsce wysłało już kilkadziesiąt państw z całego świata. Grupa 76 polskich strażaków, ekipa ratunkowo-medyczna i osiem psów również pomaga w Turcji. Nasze służby pracują równolegle w dwóch miejscach nieopodal miasta Gaziantep na południowym wschodzie kraju. Pomagają w poszukiwaniu zaginionych po trzęsieniu ziemi i ratują rannych. Do dyspozycji mają 20 ton sprzętu.
Dowódca grupy brygadier Grzegorz Borowiec mówi, że nasi ratownicy będą dziś szukali osób poszkodowanych w trzęsieniu ziemi w miejscach wskazanych przez władze lokalne. - Pierwsza część zaczyna rozbijać obozowisko, a druga część jedzie na najbardziej zniszczone tereny i typuje budynki, w których szanse na przeżycie ludzi były największe i potem trwają działania związane z poszukiwaniem ewentualnych poszkodowanych - tłumaczy Borowiec.
Pracę utrudnia przenikliwe zimno, a czasu jest coraz mniej, bo osobom, które przeżyły trzęsienie, grozi teraz nie tylko mróz, ale i odwodnienie. Światowa Organizacja Zdrowia ostrzegła, że liczba ofiar może zwiększyć się aż ośmiokrotnie także dlatego, że wielu ocalałych koczuje na mrozie pod gołym niebem.
Czechy wysłały do Turcji 68-osobową grupę ratowniczą złożoną ze strażaków, lekarzy i inżynierów wraz z psami tropiącymi i sprzętem. Tak liczna grupa czeskich ratowników jest wykorzystywana w zagranicznej misji po raz pierwszy. Czas jej pobytu w Turcji jest przewidziany na 10 dni z możliwością przedłużenia. Czescy ratownicy zostali skierowani do działań w rejonie miasta Adiyaman, gdzie będzie pracować też polska ekipa poszukiwawcza.
Również Słowacja przyłączyła się do pomocy w poszukiwaniach ofiar trzęsienia ziemi. W nocy z Bratysławy wyleciała grupa 10 strażaków i 5 ratowników górskich z wyszkolonymi psami i sprzętem. Podobnie jak w przypadku ratowników z Czech, ich misja jest przewidziana na 10 dni. Minister spraw wewnętrznych Roman Mikulec przekazał, że Słowacja jest gotowa wysłać do Turcji drugi zespół ratowników.
Prezydent Turcji ogłosił siedmiodniową żałobę narodową i nakazał opuszczenie flag na masztach w całym kraju.
Dowódca grupy brygadier Grzegorz Borowiec mówi, że nasi ratownicy będą dziś szukali osób poszkodowanych w trzęsieniu ziemi w miejscach wskazanych przez władze lokalne.