Sojusz lewicy, który wygrał niedzielne wybory parlamentarne, ale bez bezwzględnej większości, nie przedstawił jeszcze kandydata na szefa rządu. Pałac Elizejski daje z kolei sygnały, że funkcja ta mogłaby przypaść politykowi centroprawicy.
Lewica chce wykorzystać nieobecność prezydenta w kraju, by przejąć polityczną inicjatywę. Nowy Front Ludowy wystosował komunikat do Emmanuela Macrona, apelując o podjęcie natychmiastowej decyzji o powierzeniu lewicy misji tworzenia rządu.
Radykalne skrzydło koalicji wzywa też do wielkiego marszu na Hotel de Matignon, czyli siedzibę premiera. Narodowcy i centryści mówią o "faszystowskich metodach" i o możliwym "puczu".
Eksperci przypominają, że prezydent ma wolną rękę i tyle czasu, ile chce, na wybranie nowego premiera. Wątpliwości prawne budzi natomiast fakt, że nie przyjął dymisji obecnego szefa rządu Gabriela Attala mimo wyborczej porażki - zauważa dziennik "Le Monde".
Komentatorzy twierdzą, że Emmanuel Macron gra na zwłokę, bo liczy na porozumienie z centroprawicowymi Republikanami. Ci do tej pory nie chcieli słyszeć o sojuszu z prezydenckim obozem, ale teraz zmieniają zdanie, by - jak tłumaczą - uniemożliwić skrajnej lewicy przejęcie władzy.