Agencja Nieruchomości Rolnych pod ostrzałem Najwyższej Izby Kontroli. NIK negatywnie oceniła działalność szczecińskiego oddziału ANR.
Wszystko w majestacie prawa, bo aby ubiegać się o dofinansowanie należy udowodnić, że ziemię się uprawia, a nie ją posiada lub dzierżawi.
Izba wytyka Agencji między innymi, że zbyt opieszale pozbywa się ze swoich gruntów dzikich lokatorów. Mieli oni zajmować ziemię nawet przez kilka lat. Do tego nierzetelnie naliczały im kary za nielegalne zajmowanie ziemi.
- Do podobnej sytuacji dochodziło w oddziałach ANR-u w całym kraju - mówi rzecznik Izby Paweł Biedziak. - Tylko w ciągu ostatnich czterech lat straty mogły sięgnąć łącznie pół miliarda złotych.
Zdaniem Jana Kozaka z zachodniopomorskich kółek rolniczych, Agencja robi co może, aby rozwiązać problem bezumownych. Utrudniają to jednak dziurawe przepisy.
- Agencja wzywa policję i nic się nie dzieje i co taki urzędnik Agencji może zrobić? - pyta Kozak.
Czekamy na komentarz Agencji w tej sprawie. Jednak jej dyrektor - Robert Zborowski - w ubiegłym miesiącu zapewnił nas, że skala bezumownych zajęć ciągle spada, między innymi, dzięki kontrolom urzędników i wynajęciu firmy ochroniarskiej, która pilnowała niektórych gruntów. W Zachodniopomorskiem do odzyskania w czerwcu były jeszcze trzy tysiące hektarów ziemi.