Wiedzą, że łatwo nie będzie, ale wierzą w wyborczy sukces w Szczecinie. Przedstawiciele społecznych komitetów są zdania, że mają szanse wprowadzić swoich kandydatów do rady miasta.
Jak mówił w "Kawiarence Politycznej" Radia Szczecin Marek Garncarek z komitetu Cogito, trzeba zmobilizować tych, którzy dotąd nie chodzili do urn.
- Mieszkańcy często nie głosują, bo nie mają na kogo, powtarzają się twarze, powtarzają się partie. Jak to zmienić, jeżeli nie zgłaszając różnych ludzi, którzy mają te proste kręgosłupy moralne, czy kandydując samemu - wyjaśniał Garncarek.
Mimo to komitety społeczne mają utrudnione zadanie - uważa Grzegorz Durski z komitetu "Szczecin łączy pokolenia".
- Gro tej społeczności, naszej, tu w Szczecinie jakoś tak się dziwnie ustawia, że jak partia polityczna to głosujemy. Natomiast wszystkie pozostałe struktury, które się niezależnie od partii politycznych organizują, to jakoś tak ci ludzie nie do końca wierzą w tych kandydatów, nie wiem jak to się dzieje - wyjaśniał Durski.
Dla większości komitetów społecznych to pierwszy start - tak jest w przypadku Szczecińskiego Towarzystwa Strzeleckiego, które chce w radzie miasta działać na rzecz rozwoju tego sportu - tłumaczył przedstawiciel komitetu Krzysztof Kowalczyk.
- Okrzepliśmy, mamy jakieś problemy, z którymi chcemy walczyć, ale przede wszystkim traktujemy to jako wychylenie głowy nad powierzchnię, rozglądamy się. Może w przyszłości przerodzi się to w coś więcej - tłumaczył Kowalczyk.
Może w przyszłości niektóre komitety społeczne połączą siły - oceniał Maciej Kowalewski z komitetu Wygrajmy Szczecin.
- Pewnie przy okazji następnych wyborów będziemy szukali jakichś porozumień, zbliżeń, które jakoś tam wspólnie obchodzą, żeby zwiększyć szanse i żeby odebrać głosy tym, którzy przestali się liczyć ze zdaniem mieszkańców - mówił Kowalewski.
Wybory odbędą się 16. listopada. Kandydatów do rady Szczecina wystawi kilkanaście komitetów.
- Mieszkańcy często nie głosują, bo nie mają na kogo, powtarzają się twarze, powtarzają się partie. Jak to zmienić, jeżeli nie zgłaszając różnych ludzi, którzy mają te proste kręgosłupy moralne, czy kandydując samemu - wyjaśniał Garncarek.
Mimo to komitety społeczne mają utrudnione zadanie - uważa Grzegorz Durski z komitetu "Szczecin łączy pokolenia".
- Gro tej społeczności, naszej, tu w Szczecinie jakoś tak się dziwnie ustawia, że jak partia polityczna to głosujemy. Natomiast wszystkie pozostałe struktury, które się niezależnie od partii politycznych organizują, to jakoś tak ci ludzie nie do końca wierzą w tych kandydatów, nie wiem jak to się dzieje - wyjaśniał Durski.
Dla większości komitetów społecznych to pierwszy start - tak jest w przypadku Szczecińskiego Towarzystwa Strzeleckiego, które chce w radzie miasta działać na rzecz rozwoju tego sportu - tłumaczył przedstawiciel komitetu Krzysztof Kowalczyk.
- Okrzepliśmy, mamy jakieś problemy, z którymi chcemy walczyć, ale przede wszystkim traktujemy to jako wychylenie głowy nad powierzchnię, rozglądamy się. Może w przyszłości przerodzi się to w coś więcej - tłumaczył Kowalczyk.
Może w przyszłości niektóre komitety społeczne połączą siły - oceniał Maciej Kowalewski z komitetu Wygrajmy Szczecin.
- Pewnie przy okazji następnych wyborów będziemy szukali jakichś porozumień, zbliżeń, które jakoś tam wspólnie obchodzą, żeby zwiększyć szanse i żeby odebrać głosy tym, którzy przestali się liczyć ze zdaniem mieszkańców - mówił Kowalewski.
Wybory odbędą się 16. listopada. Kandydatów do rady Szczecina wystawi kilkanaście komitetów.
- Mieszkańcy często nie głosują, bo nie mają na kogo, powtarzają się twarze, powtarzają się partie. Jak to zmienić, jeżeli nie zgłaszając różnych ludzi, którzy mają te proste kręgosłupy moralne, czy kandydując samemu - wyjaśniał Garncarek.
- Gro tej społeczności, naszej, tu w Szczecinie jakoś tak się dziwnie ustawia, że jak partia polityczna to głosujemy. Natomiast wszystkie pozostałe struktury, które się niezależnie od partii politycznych organizują, to jakoś tak ci ludzie nie do końca wie
- Okrzepliśmy, mamy jakieś problemy, z którymi chcemy walczyć, ale przede wszystkim traktujemy to jako wychylenie głowy nad powierzchnię, rozglądamy się. Może w przyszłości przerodzi się to w coś więcej - tłumaczył Kowalczyk.