Rząd rozbija solidarność Grupy Wyszehradzkiej - tak mówił w "Rozmowach pod krawatem" Paweł Mucha, radny wojewódzki Prawa i Sprawiedliwości.
- Wyłamując się zaprzepaściliśmy szansę na zbudowanie swojej pozycji w Grupie Wyszehradzkiej - mówił Paweł Mucha. - Tam gdzie były deklaracje tego, że będziemy wspierać państwa Grupy Wyszehradzkiej i pogląd jest wspólny dołączyła do grupy Rumunia, wstrzymała się Finlandia. Polska natomiast okazuje się państwem, które tylko podporządkowuje się woli Berlina i Paryża.
Radny dodał, że rząd jest niewiarygodny nie tylko dla partnerów za granicą, ale i dla obywateli. Jak argumentował, choć padło wiele deklaracji i liczb, wciąż nie wiadomo dokładnie ilu uchodźców przyjmiemy.
- Na początku rząd deklarował, że to będą dwa tysiące osób. Po głosowaniu we wtorek były niejasne wypowiedzi wiceministra spraw zagranicznych pana Trzaskowskiego, że to być może będzie około siedmiu tysięcy, ale może być jeszcze więcej, bo jeszcze jest druga grupa uchodźców, która nie jest podzielona - zauważył Mucha.
We wtorek w Brukseli ministrowie spraw wewnętrznych przegłosowali podział połowy 120-tysięcznej grupy uchodźców z Bliskiego Wschodu. Polska ma przyjąć pięć tysięcy osób plus dwa tysiące, na które zgodziła się wcześniej.
Przeciwko tym kwotom były pozostałe państwa Grupy Wyszehradzkiej. To jednak nie pierwsza różnica zdań w tym gremium. Gdy Polska potępiała agresję Rosji na Ukrainie, Węgry krytykowały sankcje nakładane na Moskwę. Wcześniej kraje grupy miały różne zdania na temat konfliktu Rosji z Gruzją.