Blisko 150 osób z Pomorza Zachodniego pojechało autokarami do Gdańska na pogrzeb bohaterów niepodległościowego podziemia: Danuty Siedzikówny ps. "Inka" i Feliksa Selmanowicza ps. "Zagończyk".
- Jesteśmy to winni bohaterom, którzy zginęli. Dzięki nim mamy wolną Polskę. Potrafili poświęcić swoje życie ojczyźnie i to jest największa wartość, którą można oddać. To jest też dobry przykład do naśladowania - przyznają.
Mieszkańcy Szczecina, Stargardu, Pyrzyc, Koszalina oraz Sławna poniosą w kondukcie żałobnym 50-metrowy transparent ze słowami "Inki": "Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba".
- W ten sposób chcemy uhonorować "Inkę" i "Zagończyka" - mówi Bartłomiej Ilcewicz z Porozumienia Środowisk Patriotycznych w Szczecinie. - To postacie, które dla nas są symbolem walki o niepodległość i pełną suwerenność Polski. Są symbolem walki Żołnierzy Wyklętych. Sami byli Żołnierzami Wyklętymi.
W sobotę w kaplicy gdańskiej katedry wystawiono trumny ze szczątkami "Inki" i "Zagończyka". Można im było oddać hołd do późnego wieczora.
Uroczystości pogrzebowe rozpoczną się w niedzielę o godz. 13 w Bazylice konkatedralnej Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Gdańsku. Wezmą w nich udział prezydent RP Andrzej Duda oraz premier Beata Szydło. Żołnierze "Łupaszki" zostaną pochowani z honorami na gdańskim Cmentarzu Garnizonowym.
Danuta Siedzikówna była sanitariuszką 5. Wileńskiej Brygady Armii Krajowej. Z kolei Feliks Selmanowicz pełnił w brygadzie funkcję zastępcy dowódcy plutonu. Po tym jak zostali aresztowani pod zarzutem współpracy z powojennym podziemiem niepodległościowym, sąd skazał ich na karę śmierci. Wyrok na "Ince" i "Zagończyku" wykonano 28 sierpnia 1946 roku w gdańskim więzieniu. Oboje zostali rozstrzelani. Ich ciała odnaleziono we wrześniu 2014 roku na gdańskim cmentarzu. Identyfikacji dokonali szczecińscy naukowcy z Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmów.