Obecny rozwój medycyny nie pozwala ustalić jak doszło do tego, że dziecko zapłodnione przez in vitro urodziło się z wadami genetycznymi - taką opinię wydali biegli w sprawie feralnej pomyłki w Policach.
Prokuratura właśnie wydała decyzję o umorzeniu śledztwa. Biegli z Zakładu Medycyny Sądowej w Łodzi ustalili, że nie można wskazać konkretnej osoby, która jest odpowiedzialna za to, że kobieta urodziła chorą dziewczynkę. Przyczyną mogło być to, że komórka jajowa biologicznej matki była obciążona wadą genetyczną, wada mogła pochodzić od mężczyzny, albo wykształciła się w momencie połączenia.
- Z uwagi na to, że medycyna na obecnym etapie nie potrafi wskazać, która z tych trzech ścieżek zaistniała w tej konkretnej sprawie, to nie można stwierdzić, że związek przyczynowo-skutkowy łączy któregoś z pracowników z tym tragicznym skutkiem - mówi Damian Kordykiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Według prokuratury nie ma podstaw, by nie wierzyć opinii biegłych. Dlatego nie zlecił kolejnych ekspertyz i umorzył śledztwo. - Do podważenia opinii biegłych musielibyśmy mieć zastrzeżenia. Nie ma takich okoliczności, a opinia nie została podważona - dodał Kordykiewicz.
Sprawa była rozpatrywana pod kątem przestępstwa karnego. Szukano winnej osoby, a nie instytucji. Nikt nie usłyszy zarzutów. Decyzja jest nieprawomocna. Rodzina może się odwołać.
Dodajmy, że po publikacjach mediów, minister zdrowia odebrał laboratorium w Policach kontrakt na zabiegi "in vitro". Osobne postępowanie toczy się w sądzie lekarskim, który ma zadecydować, czy lekarz Tomasz B., który koordynował pracę laboratorium będzie nadal mógł wykonywać zawód.