Szczecińscy nauczyciele boją się o pracę - urzędnicy zapewniają, że przeprowadzą reformę tak, by zachować jak najwięcej etatów.
- Po prostu co roku traciliby kolejne godziny, właściwie traciliby pracę. Trochę na zasadzie odcinania salami, plasterek po plasterku. Nowe szkoły dopiero miałyby ruszać. Chcemy by wygaszanie i tworzenie nowych szkół trwało równocześnie, by nauczyciele jak najbardziej płynnie mogliby przechodzić ze szkoły do szkoły - mówi Soska.
Według Marii Świerczek ze Związku Nauczycielstwa Polskiego to dobre pomysły, ale i tak zwolnień nie da się uniknąć.
- Na pewno będzie bolało. Nie da się uniknąć zwolnień czy zmniejszenia etatów pracowników pedagogicznych jak i niepedagogicznych - mówi Świerczek.
Innego zdania jest Mirosława Mazurczak z oświatowej "Solidarności".
- Mówi się, że ilość uczniów gimnazjów jest większa. W Szczecinie również, niż średnia uczniów w szkołach podstawowych. Stąd może się okazać, że jak zostaną 7 i 8 klasy, to będą mniej liczebne, stąd będzie potrzeba zatrudnić więcej ludzi - mówi Mazurczak.
Miesiąc temu minister Anna Zalewska powiedziała, że w Szczecinie po reformie przybędzie prawie 40 etatów. Miejscy urzędnicy na razie nie potwierdzają tych informacji. Jak tłumaczą, nie zapały decyzje o siatce szkół, nie ma też rozporządzeń określających ile godzin i jakich przedmiotów będzie w nowym roku szkolnym.
Ustawę wygaszającą gimnazja i przywracającą 8-letnie podstawówki w poniedziałek podpisał prezydent Andrzej Duda. Reforma wejdzie w życie we wrześniu.