"To początek reakcji, ale trudno spodziewać się, że przyniesie ona wymierny efekt" - tak o zapowiedzi wydalenia rosyjskich ambasadorów mówili goście „Magazynu Międzynarodowego”.
Wiąże się to z podejrzeniem, iż Rosja stoi za próbą otrucia na terenie Zjednoczonego Królestwa swojego byłego agenta Siergieja Skripala.
W ocenie prof. Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego z Katedry Teorii Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa Uniwersytetu Łódzkiego sprawa jest rozwojowa.
- To jest raczej początek reakcji, a nie koniec, po pierwsze sankcje nigdy nie były jednocześnie prowadzone przez aż tak wiele państw, po drugie mamy jednak do czynienia z użyciem zakazanej traktatowo broni technicznej - powiedział Przemysław Żurawski.
Według Tomasza Wróblewskiego, prezesa Warsaw Enterprise Institute w Warszawie decyzja o wydaleniu ambasadorów niekoniecznie zmieni coś w zachowaniu Rosji.
- Prezydent Putin już wielokrotnie musiał konfrontować sytuację, gdy wydalano jego ambasadorów, zamykano nawet konsulaty i efektem tego była normalność, dalej wszystko wyglądało tak samo, a wręcz przeciwnie ta agresja i te działania były coraz bardziej odważne - powiedział Tomasz Wróblewski.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oświadczył, że Moskwa nie ma nic wspólnego z zamachem na Skripala. Zapowiedział także wzajemną reakcję po przeanalizowaniu sytuacji.