Tylko lżejsze alkohole i tylko do końca października - to propozycja radnych Prawa i Sprawiedliwości w sprawie legalnego picia napojów alkoholowych na szczecińskich bulwarach.
Tymczasem poprawka jest tylko jedna. Teraz nie ma już w planach pozwolenia na alkohol na Nabrzeżu Starówka, a jedynie na Bulwarze Gdyńskim. Pozostałe postulaty nie są ujęte.
- Chodzi nam o procentowość alkoholu dopuszczonego do picia na bulwarach. My optujemy za alkoholem 12-procentowym, czyli żeby maksymalnie 12-procentowe napoje alkoholowe można było spożywać na bulwarach. Wszyscy wiemy, że jest różnica między spożyciem dwóch piw, a 40-procentowego napoju alkoholowego, jakim jest wódka - mówił na konferencji Rafał Niburski z PiS.
Inne propozycje radnych Prawa i Sprawiedliwości to między innymi wprowadzenie uchwały czasowej, pozwalającej na alkohol tylko do końca października, tak by ostateczną decyzję podjęła rada miasta następnej kadencji. Jak zapowiedzieli radni PiS, jeśli rada nie uwzględni ich postulatów, to zagłosują przeciwko.
Dodaj komentarz 3 komentarze
Jaki jest powód uporczywego "przepychania" pozwolenia na spożywanie alkoholu na bulwarach? Nadzieja na głosy wyborców? Jakich? Takich, co to bez "browara" nie potrafią wypoczywać? Tacy nie głosują.
Czy najpoważniejszy i najbardziej doświadczony, jako wychowawca młodych ludzi oraz specjalista od edukacji, pan Kopeć, na poważnie promuje perspektywę burd, bałaganu, agresji i wszystkiego, co nieumiarkowane spożycie piwa i wina (12 %) na słońcu nieuchronnie za sobą pociągnie? Barierą chroniącą przed masowym upijaniem się w lokalach gastronomicznych jest cena alkoholu. Przy pełnej wolności konsumpcji takiej bariery nie ma. Panowie Radni, zreflektujcie się, póki czas i wycofajcie inicjatywę.
Dziwne, że skoro prezydencki klub radnych "Bezpartyjni" zgłosił na poprzedniej sesji projekt, "przeciw" była większość radnych PO i PiS, to dlaczego chcą na siłę forsować pomysł dotyczący garstki ludzi, którzy nie mogą wytrzymać bez alkoholu. Oczywiste, że lampka wina do pieczonego mięsa to co innego niż zgrzewka piw wypita na trawie, ale doskonale wiadomo, że właśnie o ten drugi rodzaj degustacji tutaj chodzi.
Populizm to podstawowe narzędzie przedwyborcze, ale dlaczego przysłania troskę o porządek miasta i bezpieczeństwo jego mieszkańców?
Kolejny pomysł na martwy przepis: bo kto sprawdzi co jest w danej butelce? Czy zawartość jest zgodna z opisem etykiety. Wtedy wystarczy zerwać etykietę z butelki i co wtedy? Czy ktoś nad tym pomyślał?