W rozmowie z Elżbietą Bieńkowską i Stanisławem Gawłowskim o pracownikach resortów w rządzie Donalda Tuska mówił "banda debili". Teraz tłumaczy, że publikowanie nagrań to nagonka medialna, która znajdzie swój finał w sądzie. Co do treści opublikowanej rozmowy - poza nieparlamentarnym językiem - nie ma sobie nic do zarzucenia.

W rozmowie oberwało się również ówczesnemu ministrowi finansów Jackowi Rostowskiemu - marszałek stwierdził, że minister "nic nie jarzy".

- Starałem się o dodatkowe 20 milionów na szpital dziecięcy w Zdrojach. Pani minister Bieńkowska podeszła ze zrozumieniem, uruchomiła rezerwę, która była w jej dyspozycji, natomiast fundusze zostały zablokowane na poziomie podsekretarza w ministerstwie finansów. Niezrozumiała dla mnie decyzja, wywracająca cały montaż finansowy. Byłem i jestem wciąż tą decyzją oburzony, stąd właśnie tego typu, ostre słowa - komentował Olgierd Geblewicz.

Pierwsze taśmy z udziałem marszałka Geblewicza Telewizja Polska Szczecin opublikowała tydzień temu. Był to zapis spotkania z biznesmenem Krzysztofem Kwapiszem i posłem Bartoszem Arłukowiczem. Podczas tej rozmowy biznesmen próbował wpłynąć na marszałka i posła, aby ci przekonali szczecińskich radnych Platformy Obywatelskiej do głosowania za projektem pozwalającym rozbudować Centrum Handlowe Galaxy.