Ponad 100 traktorów na ulicach Szczecina. Rozpoczął się protest rolników i ma trwać miesiąc. Manifestujący domagają się m.in. spotkania z premierem.
Chodzi m.in. o wprowadzenie tarczy antykryzysowej dla producentów rolnych i uregulowania kwestii zboża importowanego z Ukrainy.
- W tej chwili mamy problem sprzedać za normalne, dobre pieniądze, żeby pokryły koszty produkcji. - Rolnicy w grudniu zakupili nawóz. Myśleli, że będzie jeszcze droższy, a nagle się okazuje, że teraz nawóz tanieje. Zostali też zrobieni w balona. - A my dostajemy teraz tak po garbie, że na dzisiaj sprzedaję pszenicę po 1000 zł za tonę. Nawóz kupowałem po 4400 za tonę. Opłacalność zerowa - mówią protestujący.
- Protest jest zasadny, słuszny, ponieważ rolnicy nie mają gdzie sprzedać swojego zboża. Dzisiaj zboże spadło o 50%, a koszty produkcji są wysokie. Wiele gospodarstw w tym roku będzie musiało zaprzestać produkcji - mówi Jerzy Mariak, wiceprezes Zachodniopomorskiej Izby Rolniczej.
Strajkujący rozbiją tzw. "Zielone miasteczko" przy ulicy Szczerbcowej. Od poniedziałku planują wyjeżdżać ciągnikami na ulice miasta paraliżując ruch.
- W tej chwili mamy problem sprzedać za normalne, dobre pieniądze, żeby pokryły koszty produkcji. - Rolnicy w grudniu zakupili nawóz. Myśleli, że będzie jeszcze droższy, a nagle się okazuje, że teraz nawóz tanieje. Zostali też zrobieni w balona. - A my dostajemy teraz tak po garbie, że na dzisiaj sprzedaję pszenicę po 1000 zł za tonę. Nawóz kupowałem po 4400 za tonę. Opłacalność zerowa - mówią protestujący.
- Protest jest zasadny, słuszny, ponieważ rolnicy nie mają gdzie sprzedać swojego zboża. Dzisiaj zboże spadło o 50%, a koszty produkcji są wysokie. Wiele gospodarstw w tym roku będzie musiało zaprzestać produkcji - mówi Jerzy Mariak, wiceprezes Zachodniopomorskiej Izby Rolniczej.
Strajkujący rozbiją tzw. "Zielone miasteczko" przy ulicy Szczerbcowej. Od poniedziałku planują wyjeżdżać ciągnikami na ulice miasta paraliżując ruch.