Rolnicy, którzy protestują w Szczecinie zapewniają, że nie chodzi im o pieniądze od państwa, tylko o stabilność rynku i przejrzystość przepisów.
W ten sposób komentują ostatnie decyzje o dopłacie do plonów czy zamknięciu granic z Ukrainą dla produktów spożywczych. Jak mówią - obawiają się, że nawet jeśli teraz
magazyny uda się opróżnić - nie ma pewności, że problem nie powtórzy się za kilka miesięcy.
Chodzi o plony ze wschodu, które wciąż leżą w polskich silosach, a przez nie polscy producenci nie mogą sprzedać swoich zbóż w odpowiedniej cenie.
W tym tygodniu do protestujących rolników ma przyjechać minister rolnictwa, Robert Telus.
Więcej na ten temat w audycji "Na Szczecińskiej Ziemi".
magazyny uda się opróżnić - nie ma pewności, że problem nie powtórzy się za kilka miesięcy.
Chodzi o plony ze wschodu, które wciąż leżą w polskich silosach, a przez nie polscy producenci nie mogą sprzedać swoich zbóż w odpowiedniej cenie.
- Nie chcemy żadnych pieniędzy od państwa. Chcemy, żebyśmy - w momencie, kiedy zakładamy produkcję - po zbiorze wiedzieli ile za to dostaniemy. Obecnie dzieją się cyrki, ceny potrafią spaść o 100 procent. Musimy zadziałać jak najszybciej do tych żniw chociaż częściowo opróżnić nasze magazyny - mówił w audycji "Na Szczecińskiej Ziemi" Jan Fijoł, który prowadzi gospodarstwo w Tychowie.
W tym tygodniu do protestujących rolników ma przyjechać minister rolnictwa, Robert Telus.
Więcej na ten temat w audycji "Na Szczecińskiej Ziemi".
- Nie chcemy żadnych pieniędzy od państwa. Chcemy, żebyśmy - w momencie, kiedy zakładamy produkcję - po zbiorze wiedzieli ile za to dostaniemy. Obecnie dzieją się cyrki, ceny potrafią spaść o 100 procent. Musimy zadziałać jak najszybciej do tych żniw chociaż częściowo opróżnić nasze magazyny - mówił w audycji "Na Szczecińskiej Ziemi" Jan Fijoł, który prowadzi gospodarstwo w Tychowie.