- Miałem okazję przyłapać samochód, który rozładowywał się z elementów budowlanych. Tu przyjechał gościu z załogą ukraińską i zgarnął to wszystko z samochodu. Tutaj nikt nie wydaje zezwoleń, nie wolno tu nic składować. To, co jest złożone, leży i czeka aż spłonie, albo ktoś to zutylizuje za olbrzymie pieniądze - mówi Cygan.
Postępowanie w tej sprawie prowadzi już policka Straż Miejska. Całą "operację" wyładunku odpadów sfotografowano.