Demonstracja i apel na początek ostatniej w tym roku sesji szczecińskiej rady miasta. Manifestowała kilkudziesięcioosobowa grupa przeciwników in vitro, a PO, która chce dokładać do zabiegów z miejskiej kasy prosiła o spokojną debatę. Ostatecznie radni zdjęli ten projekt z porządku obrad.
PO także przyniosła transparent. To swoisty dekalog rzeczowej debaty. Kilka zasad odczytał szef klubu Tomasz Grodzki.
- Może nie powinny tu padać słowa: mienszewicy i bolszewicy, PiS-owska paranoja. Szanuję wszystkich radnych i dyskutantów, nie używam obraźliwych słów, których sam nie chciałbym usłyszeć. Oceniam przez pryzmat wiedzy i siły argumentów, a nie płci, wyznania czy poglądów - powiedział Grodzki.
Przeciwnicy in vitro zapowiadali taką właśnie dyskusję. Ks. Tomasz Kancelarczyk liczył, że radni wysłuchają ich argumentów.
- Wszystkie nasze hasła mają odzwierciedlać prawdę o in vitro, której nie ma w szeroko rozumianych mediach - stwierdził ks. Kancelarczyk.
Ostatecznie głosami m.in. SLD oraz PiS uchwała spadła z sesji. Zabrakło bowiem opinii Agencji Oceny Technologii Medycznych.
- To ciało powołane ustawą, skupiające rzeszę kompetentnych i odpowiedzialnych ludzi, którzy rozpatrują wszystkie projekty uchwał finansowanych ze środków publicznych. Powinni więc ten projekt zaopiniować, zwłaszcza, że budzi on wiele emocji - zauważył wojewódzki konsultant ginekologii i położnictwa, profesor Zbigniew Celewicz.
Projektu bronił natomiast szef klubu PO, Tomasz Grodzki.
- Opinia AOTM-u nie jest wiążąca. Ponadto musi być ona wydana przed uruchomieniem środków publicznych - tłumaczył Grodzki.
Inne mankamenty dostrzegł natomiast prezydent Szczecina Piotr Krzystek. - Pod tym projektem nie ma podpisu żadnego z ekspertów, którzy nad nim pracowali - powiedział Krzystek.
Podczas sesji radnych czeka jeszcze debata nad projektem budżetu miasta na przyszły rok.
Radni PO też przynieśli transparent - to swoisty dekalog rzeczowej debaty. Kilka zasad odczytał szef klubu Tomasz Grodzki.
Przeciwnicy "in vitro" zapowiadają właśnie taką dyskusję. Ks. Tomasz Kancelarczyk liczy, że radni wysłuchają ich argumentów.
- To ciało powołane ustawą, skupiające rzeszę kompetentnych i odpowiedzialnych ludzi, którzy rozpatrują wszystkie projekty uchwał finansowanych ze środków publicznych. Powinni więc ten projekt zaopiniować, zwłaszcza, że budzi on wiele emocji - zauważył wo
- Opinia AOTM-u nie jest wiążąca. Ponadto musi być ona wydana przed uruchomieniem środków publicznych - tłumaczył Grodzki.