Ponad 340 pociągów stanęło w całej Polsce. W Zachodniopomorskiem nie wyjechało kilka składów ze Szczecina, a także po jednym z Krzyża, Runowa Pomorskiego i Szczecinka. W piątek od godz. 7 do 9 protestowali kolejarze, którzy zatrzymywali się na stacjach i je blokowali.
Na szczecińskim dworcu głównym utknęły dwa pociągi. Jeden do Białegostoku przez Warszawę. Miał wyruszyć o 7.28, a do stolicy chciało nim dojechać kilkanaście osób.
- Chcę dostać się do domu. Jadę już dwa dni i teraz mam jeszcze takie problemy. Rozumiem, że walczą, ale nie powinni robić tego w ten sposób. Niech idą do sądu, ścigają rząd, a nie społeczeństwo - denerwował się jeden z podróżnych.
O czasie nie wyjechał też skład do Świnoujścia, który przyjechał z Krakowa. Część pasażerów, by dotrzeć na miejsce, przesiadła się do autobusów zastępczych. Na stacji natomiast można było spotkać ubranych na pomarańczowo informatorów z PKP Intercity. Każdy, kto pokazał bilet dostał ciastko oraz coś ciepłego do picia.
W naszym regionie jazdy odmówili też pracownicy kilku pociągów dalekobieżnych. Nie wyjechały dwa składy kursujące do Niemiec.
W Stargardzie Szczecińskim podróżni starali się opuścić dworzec przed siódmą rano. W ciągu doby przez tamtejszy węzeł przejeżdża blisko 160 pociągów. Zarządzająca torami PKP PLK - na czas strajku - wstrzymała ruch towarowy. Pasażerowie byli zdezorientowani.
- Jadę z Kutna i chciałabym dojechać do Białogardu. Wątpię, żebym zdążyła - przyznaje jedna z podróżujących.
PO STRAJKU:
Powoli sytuacja na dworcu w Szczecinie wraca do normy. W tej chwili prawie 2 godziny spóźnia się pociąg z Krakowa, a półtorej z Lublina.
Związkowcy ze spółek: Intercity, Polskie Linie Kolejowe, PKP Cargo i PKP Energetyka rozpoczęli protest, bo sprzeciwiają się zmianom w ulgach na przejazdy dla nich i ich bliskich. Przewoźnicy chcieli obniżenia pułapu zniżek z 99 procent do 80 proc. Upustu miały być pozbawione także rodziny kolejarzy.
- Walczymy o ostatnie przywileje branżowe, które nam przysługują. Musimy przeprosić pasażerów za to, co się dzieje, ale robimy to też w ich interesie - mówi Mirosław Bąk z Solidarności.
Dyrekcja PKP ocenia, że strajk będzie kosztował spółkę kilkadziesiąt milionów złotych. Jak zapewnił prezes PKP Intercity, wszystkie niewykorzystane bilety można zwracać w kasach bez żadnych potrąceń.
Rozmowy, które rozpoczęły się po przeprowadzeniu dwugodzinnego strajku na kolei, przerwano do poniedziałku. Konfederacja Kolejowych Związków Zawodowych negocjuje z Grupą PKP nowe warunki wprowadzenia ulg przejazdowych dla kolejarzy i ich rodzin.
- Teraz zaczęliśmy w końcu rozmawiać merytorycznie - oświadczyli przedstawiciele Związku Zawodowego Maszynistów po zakończeniu pierwszej tury rozmów.
Przez weekend Grupa PKP ma przygotować swoje propozycje rozwiązania sporu zbiorowego z sześcioma organizacjami związkowymi, zrzeszonymi w konfederacji. Związkowcy podkreślają, że w sporze z Grupą PKP nie chodzi jedynie o ulgi dla kolejarzy, ale również o dalsze kierunki przekształceń polskiej kolei, które budzą sprzeciw strony związkowej.
- Chcę dostać się do domu. Jadę już dwa dni i teraz mam jeszcze takie problemy. Rozumiem, że walczą, ale nie powinni robić tego w ten sposób. Niech idą do sądu, ścigają rząd, a nie społeczeństwo - denerwował się jeden z podróżnych.
O czasie nie wyjechał też skład do Świnoujścia, który przyjechał z Krakowa. Część pasażerów, by dotrzeć na miejsce, przesiadła się do autobusów zastępczych. Na stacji natomiast można było spotkać ubranych na pomarańczowo informatorów z PKP Intercity. Każdy, kto pokazał bilet dostał ciastko oraz coś ciepłego do picia.
W naszym regionie jazdy odmówili też pracownicy kilku pociągów dalekobieżnych. Nie wyjechały dwa składy kursujące do Niemiec.
W Stargardzie Szczecińskim podróżni starali się opuścić dworzec przed siódmą rano. W ciągu doby przez tamtejszy węzeł przejeżdża blisko 160 pociągów. Zarządzająca torami PKP PLK - na czas strajku - wstrzymała ruch towarowy. Pasażerowie byli zdezorientowani.
- Jadę z Kutna i chciałabym dojechać do Białogardu. Wątpię, żebym zdążyła - przyznaje jedna z podróżujących.
PO STRAJKU:
Powoli sytuacja na dworcu w Szczecinie wraca do normy. W tej chwili prawie 2 godziny spóźnia się pociąg z Krakowa, a półtorej z Lublina.
Związkowcy ze spółek: Intercity, Polskie Linie Kolejowe, PKP Cargo i PKP Energetyka rozpoczęli protest, bo sprzeciwiają się zmianom w ulgach na przejazdy dla nich i ich bliskich. Przewoźnicy chcieli obniżenia pułapu zniżek z 99 procent do 80 proc. Upustu miały być pozbawione także rodziny kolejarzy.
- Walczymy o ostatnie przywileje branżowe, które nam przysługują. Musimy przeprosić pasażerów za to, co się dzieje, ale robimy to też w ich interesie - mówi Mirosław Bąk z Solidarności.
Dyrekcja PKP ocenia, że strajk będzie kosztował spółkę kilkadziesiąt milionów złotych. Jak zapewnił prezes PKP Intercity, wszystkie niewykorzystane bilety można zwracać w kasach bez żadnych potrąceń.
Rozmowy, które rozpoczęły się po przeprowadzeniu dwugodzinnego strajku na kolei, przerwano do poniedziałku. Konfederacja Kolejowych Związków Zawodowych negocjuje z Grupą PKP nowe warunki wprowadzenia ulg przejazdowych dla kolejarzy i ich rodzin.
- Teraz zaczęliśmy w końcu rozmawiać merytorycznie - oświadczyli przedstawiciele Związku Zawodowego Maszynistów po zakończeniu pierwszej tury rozmów.
Przez weekend Grupa PKP ma przygotować swoje propozycje rozwiązania sporu zbiorowego z sześcioma organizacjami związkowymi, zrzeszonymi w konfederacji. Związkowcy podkreślają, że w sporze z Grupą PKP nie chodzi jedynie o ulgi dla kolejarzy, ale również o dalsze kierunki przekształceń polskiej kolei, które budzą sprzeciw strony związkowej.